27.

10.6K 289 15
                                    

Okiem Roksany.

-Daj mi wejść!

-Krystian nie drzyj japy, bo młodego obudzisz! - warkną Olek-Wypierdalaj!

-Ja chcę z nią tylko porozmawiać... Kurwa, bądź człowiekiem. - ściszył ton.

-Ona nie chce...

-Nigdy nie wiedziała czego chce.

-Zamknij jape i wyjdź. - poprosił mój przyjaciel.

-Daj mi wejść na chwilę...

-Ona śpi. Jest 8 rano. Poza tym... Jak będziesz ją prześladował, to nigdy już nie przyjedzie. Tego bym tobie nie wybaczył.

-5 min... - poprosił Krystian.

-Ok. Ale nic jej nie mówisz.

Zamknęłam oczy i ułożyłam się w pozycji do spania. Te ściany mają uszy... Na szczęście. Po chwili drzwi uchyliły się, a do łóżka ktoś podszedł.

-Przepraszam... - szepnął mi do ucha. Następnie chwycił moją dłoń i gapił się. Nie wiem ile wytrzymam. - Ja... Byłem głupi. Gdy skończyłem z tą zdzirą, chciałem ciebie znaleźć. Nie było ciebie nigdzie i nie mogłem ciebie szukać. Obiecałem chłopakom, że dam tobie spokój. Jakiś czas później zobaczyłem za szybą sklepu okładkę magazynu, na której byłaś. Z kolejnym miesiącem zakupywałem ten sam magazyn patrząc, jak twój syn rośnie... Jak... Nasz syn rośnie... - puścił moją dłoń. I pogłaskał Dezego. - Jest... Taki podobny do mnie... - zostaw go krzyczałam w myślach... To była chyba najodpowiedniejsza pora aby '' obudzić się".

Otworzyłam oczy, a kiedy one zetknęły się z jego, gwałtownie wstałam.

-Co ty tu robisz?! - gra aktorska level hard.

-Ja...

-Nie dotykaj mojego syna! - delikatnie wzięłam Dezego i przytuliłam go do siebie tak, jakbym go chroniła przed pociskami z armaty.

-Naszego... - powiedział cicho.

-Odejdź... - ostrzegłam go. - Nie wiesz co mówisz... Ja go urodziłam i ja przy nim byłam.

-Porozmawiaj ze mną...

-Skąd o tym wiesz? .... Że jest w nim twój plemnik.

-Szpital. - uśmiechnął się. - Jestem osobą, która takie sytuacje ma zgłaszane...

-Nie odbierzesz mi go...

-Ja chcę ciebie...

-Nie. Wyjdź. Obudzimy zaraz Dyzia...

-Kurwa,Roksana... Nie możesz mnie ignorować zwłaszcza, że Dyzio potrzebuje ojca. To mały facet. - pokręciłam głową.

-Nie. To jest dziecko. Dzieci potrzebują miłości. Ja mu to dostarczam. Nie masz do niego prawa się zbliżyć.

-Mam.

-Nie.

-Nie wkurwiaj mnie. - wtedy umilkłam. Może przecież mścić się, zabierając mi syna.

-Nie chcę z tobą rozmawiać. - powiedziałam spokojnie.

-Proszę...

-Nie...To ja proszę, odejdź. - Krystian wyszedł, a rozpłakałam się na dobre. Łzy lały się potokiem, a ja tkwiłam w smutku. Wyciągnęła mnie mała rączka która złapała za policzek i ścisnęła go mocno zadając mi ból. Mimo niekontrolowanej siły, jego oczy były takie łagodne, przepełnione miłością, której nie rozumie. A raczej jeszcze nie rozumie.

-Przepraszam, że go wpuściłem. - powiedział Olek.

-Okey. - odparłam beznamiętnie ocierając nos w rękaw.

-Powinnaś sobie z nim wszystko wyjaśnić.

-Olek...

-Taka prawda. - wyszedł z kuchni.

Cały dzień zastanawiałam się nad Krystianem... Wszyscy mają rację, ale ja po prostu boję się rozmowy z tym człowiekiem. Boję się, że mi zacznie grozić. 

-Tak? - odebrałam telefon.

-Wyjaśnij ze mną wszystko. - odezwała się osoba po drugiej stronie.

-Dasz mi wtedy spokój?

-Tak...

-Ok. Kiedy?

-Dzisiaj o 19... Zabiorę cię do kawiarni.

-Dobra. - rozłączyłam się.

O 18 zaczęłam się szykować. Prosta szara sukienka dodawała mi uroczości, a czarne buty na szpilkach kobiecości.

-Ładnie wyglądasz. - uśmiechnął się, kiedy otworzyłam mu drzwi.

-Dzięki. - wzięłam torebkę i wyszliśmy.

-Dlaczego się wyprowadziłaś? - zapytał gdy ruszyliśmy autem.

-Nie wiem, czy powinieneś wiedzieć. - uśmiechnęłam się lekko. - Dowiedziałam się o ciąży, a twojej twarzy nie mogłam znieść. - kiedy to powiedziałam Krystian lekko przygasł... Ale przecież mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić.

-Nie powiedziałaś mi o ciąży... - nie wiem czy to było pytanie, czy stwierdzenie.

-Nie chciałam dziecka... Ty miałeś swoją panienkę, później ciebie nienawidziłam, następnie się bałam straty Dyzia.

-Nienawidziłaś?

-Tak. - wzięłam głęboki wdech. -Nadal nienawidzę.  Przez ciebie chciałam dokonać abor... - nie przechodzi mi to słowo przez gardło. - Aborcji.... Gdyby nie miła kobieta, byłabym sama... Sama z tym wszystkim.

-Nie musisz być sama z Dezym...

-Nie jestem... Mam Rafała.

-To... Coś poważnego?

-Tak. -jego szczęka zacisnęła się. - Bezgraniczna przyjaźń.

-A... Facet?

-Nie chcę się w to bawić. Mam dobrą pracę i mało problemów... Po co mi to rozwalać?

-Ja...

-A ty? Dlaczego nie jesteś ze swoją dziewczyną?

-Zjebałem... Spłodziłem jej dziecko, nie chciała mnie znać, co raczej się nie zmieniło... Ale ze mną rozmawia... Po 10 miesiącach nie całych. - przeszedł mnie dreszcz.

-Wiesz, że nie chodziło mi o mnie....

-Tamta. To jebana suka... Omamiła mnie... Rozjebała związek... Zwiała z domu, z plikiem dolarów i drogich obrazów...

-Złapałeś ją?

-Nie potrzebuje tego hajsu.

-No tak... Czego ty nie masz... - powiedziałam ironicznie.

-... Ciebie... I to mnie boli. Bo wiem, że ty mnie już nie kochasz...

To tylko seks... (+18) {1.Część} [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz