~12~

3.6K 178 26
                                    

Każdy w swoim życiu popełnia błędy.
Czy mój przypadek też można zaliczyć do błędów? Możliwe, ale zależy, jak kto postrzega daną sytuację. Przez cały czas próbowałam chronić Maridet przed śmiercią z ręki Miraza, bo prócz niej, nie mam nikogo, ZUPEŁNIE nikogo. W każdym razie chciałam, żeby przeżyła. W tej chwili, był to mój priorytet, nawet jeśli miałabym poświęcić własne życie, za życie mojej młodszej siostry.
Edmund wlepiał we mnie swój nienawistny wzrok, dając przy tym do zrozumienia, że nigdy nie spojrzy na mnie tymi oczami, co kilka dni temu. Świadomość, że straciłaś jedynego przyjaciela, dobija mnie jeszcze bardziej, choć sama nie wiem, co tak naprawdę do niego czuję.

- Niech zacznie się bitwa. - rzekłszy to, Miraz odszedł od pola walki, dając nam miejsce. Nie chciałam uderzać pierwsza, to on musiał to zrobić. I właśnie tak się stało. Jego miecz uderzył o mój, wydając przy tym świst i brzdęk metalu. Trwało to najwyżej dwie sekundy, by po nich chłopak zalał mnie serią ciosów, w których wyładowywał całą swoją frustrację. Ja nie byłam mu dłużna. Każdy mój krok był przemyślany i dopasowany. Lecz przeszkadzał mi wzrok, którym przez cały czas obdarowywał mnie nie kto inny jak czarnowłosy. To było tak, jakby ktoś wypalał mi dziurę w sercu. Coś nie do opisania. Wnet poczułam silne szarpnięcie. Piotr zaczął atakować z podwójną siłą, a ja próbowałam blokować jego uderzenia, co nie wychodziło mi zbyt dobrze. Byłam zmęczona - sama nie wiedziałam czy fizycznie czy psychicznie. W pewnej chwili poczułam, jak ktoś podkłada mi nogę. Moje bezwładne ciało uderzyło w twarde podłoże, przez co przez moje plecy przeszeła​ fala bólu. Byłam strasznie wykończona, nie miałam siły, coś ciągnęło mnie do tamtego świata. Ale nie mogłam się poddać, jeszcze nie teraz.
Piotr powolnym krokiem szedł w moją stronę, a jego dostojność, którą podziwiałam z pod jego stóp, była niczym lew - Jak Aslan. Spróbowałam podnieść się na nogi, ale chłopak stanąwszy jedną nogą na mojej ręce wytrącił mój miecz, który trzymałam. Z każdą chwilą robił to jeszcze mocniej, a z moich ust wydobył się stułmiony jęk. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam. Kopnęłam go w brzuch z całej siły, na co on zatoczył się kilka kroków do tyłu. Z trudem podniosłam się z ziemi, biorąc przy tym moją broń, którą złapałam obórącz, ponieważ ból w prawej ręce dawał się we znaki. Każda żyła zdawała palić żywym ogniem, a siniak tworzący się na kostce, pulsował.
I po chwili znów rozpętała się bitwa. Kolejne minuty mijały z zawrotnym tempie, a każde z nas było zmęczone jeszcze bardziej. Piotr, jak to śmiertelnicy, tracił siły, a ja zyskiwałam przewagę, którą wykorzystywałam w każdy możliwy sposób.

- Alex. - cichy głos rozbrzmiał w mojej głowie. - Alex. To ja, Maridet.
Zdezorientowana szybko obróciłam się wokół własnej osi, by zobaczyć, gdzie prawdopodobnie znajduje się moja siostra. Nic. Żadnej blond czupryny, która wyróżniała by się z tłumu.

- Co się dzieje? - zapytałam w myślach.

- Alex. - załkała, a jej głos stał się piskliwy. - Oni chcą mnie zabić.

Zaprzestałam walki. Stanęłam jak słup soli na środku naszej areny, a wystraszony wzrok szukał pomarszczonej gęby Miraza. Wnet coś uderzyło mnie w plecy, powalając na ziemię. Piotr szybko znalazł się na de mną przyciskając miecz do gardła.

- Ostatnie słowa? - zapytał z przekąsem i jadem, obdarowując mnie bezkarnym spojrzeniem.

- Błagam, pomóż mojej siostrze.- powiedziałam z trudem nabierając powietrze. Mój oddech stał się płytki, a gardło bolało, przez nacisk broni Piotra. - Błagam, możesz mnie zabić. Ale proszę cię... Pomóż jej. Oni chcą ją zabić.

- Jak mam ci wierzyć?

- Nie musisz mi wierzyć. Mam to w poważaniu, ale uratujecie ją. Miraz złapał mnie w lesie i zaszantażował, że jeśli nie przystąpię do tej walki, zabije ją. - odrzekłam, a chłopak zwolnił nacisk, na co ja nabrałam powietrza. Piotr wstał, ujął w dłonie miecz, przyciskając mnie nogą do twardego podłoża, by zaraz unieść broń na wysokość mojej klatki piersiowej. Zamknęłam oczy wiedząc, co zaraz się wydarzy. Strach odszedł w zapomnienie, a jego miejsce zastąpił niezrozumiały dla mnie spokój. Myślałam, że moje życie zaraz dobiegnie końca. Z jednej strony chciałam się ruszyć i wznowić walkę, ale z drugiej chciałam to wszystko zakończyć. Nigdy nie czułam takiego spokoju. Może dlatego, że naprawdę zajrzałam w oczy śmierci. Przygotowana na ostateczny cios, leżałam z zamkniętymi oczami, ale gdy ten nie nadszedł uchyliłam powieki, a to, co ujrzałam, napełniło mnie zdziwieniem.

Drzwi Do Narnii Stoją Otworem [Część 1&2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz