Epilog

255 29 16
                                    

Na życzenie Piotrovska02

Siadam na łóżku czekając na Noore, która bierze prysznic. Moją uwagę przyciąga mała zgięta kartka leżąca na mojej półce nocnej. Otwieram ją i dziwię się gdy okazuje się, że to list na dodatek do mnie.

Czytam pierwsze zdanie i zamiaram.
Mrugam kilka razy by przyswoić sobie pierwsze zdanie listu. Co kurwa?
Czuję jak w moich oczach zbierają się łzy. Co ten dureń sobie wymyślił? Po moich policzkach płyną łzy, których nie mogę powstrzymać. Nie, to nie może być prawda. Cholera! To nie może być prawda. Czytam list znowu.

,, Pochowaj mnie z Evą". Jedno zdanie i czuję jak łamie mi się serce. Chris. Mój Chris. Mój najlepszy przyjaciel nie żyje. Słyszę jak drzwi się otwierają, ale nie odwracam się. Jestem w zbyt wielkim szoku.

- William, kochanie? Coś się dzieje? - Noora staje obok mnie i patrzy zszokowana gdy dotrzega, że płacze. Jedne co robię to rzucam się na nią ze szlochem.

- Chris... On... - nie mogę nic powiedzieć.

- Cii... Co się dzieje ? - widać, że jest przestraszona.

- Chris... Chris nie żyje - mówię najciszej jak mogę. To nie może być prawda.

Blondynka drętwieje i wtula się we mnie. Moja koszulka staje sie mokra co oznacza, że płacze. Teraz jednak nie mam jak jej pocieszyć ponieważ cierpię jeszcze bardziej niż ona kiedykolwiek.

Puszczam dziewczynę i zbiegam na dół. Biorę kluczyki i szybko idę do auta. Odpalam silnik i czekam kilka sekund aż Noora  wejdzie do auta.
Ruszam z piskiem opon pod dom przyjaciela modląc się bym zdążył.

Po niespełna 5 minutach jestem pod jego domem. Wbiegam do niego i kieruję się do sypialni. Staje jak pierdolony słup i czuję jak uginają mi się kolana gdy widzę go leżącego na  łóżku z zamkniętymi oczami. Po całym pokoju są porozkładane jego zdjęcia z Evą i inne z nią związane rzeczy. Jest ubrany w garnitur, a w ręce trzyma bodajże list i jedną białą róże. Na półce nocnej leży puste opakowanie po tabletkach i pusta butelka po wódce. Przestałem płakać. Podchodzę do chłopaka i wtedy mój spokój mnie opuszcza gdy widzę jego beznamiętną twarz. Padam na kolana i zanosze się szlochem jak jeszcze nigdy. Łapie go za rękę i tule ją sobie do piersi. Jest cholereni zimna przez co przechodzą mnie niemiłe dreszcze. Czuję na swoim ramieniu dłoń Noory, ale to ignoruje.

Czemu ja muszę zawsze mieć tak źle?
Najpierw Eva którą traktowałem jak siostrę, a teraz Chris... osoba, którą kochałem całym sercem. Nie jak partnera, ale jak przyjaciela, Brata.
Był moim największym wsparciem i był zawsze. Nawet wtedy gdy go kompletnie zlewałem. Był zawsze. Zamiast siedzieć z nim gdy mnie najbadziej potrzebował ja odwiedziałem go co jakiś czas myśląc, że ,, to przecież Schistad, nie zrobi nic głupiego ' a jednak. Czemu? Miałeś nas. Nie musiałeś odchodzić.

Gładze go drugą ręką po włosach i uśmiecham się delikatnie ponieważ wszystkie nasze wspomnienia i wspólne chwilkę przelatują mi przed oczami. Od samego początku do samego końca. Czuję kolejną dawkę łez. Kręcą głową i przygryzam wargę by jeszcze bardziej nie wybuchnąć.

- Chris... jeśli jeszcze tu jesteś... Od zawsze widziałem w tobie świetnego gościa. Nawet w momentach gdy byłeś kompletnym dupkiem. Robiliśmy razem wszystko. Nasz bus, imprezy, wszystko co tylko się dało. Jesteś cholernym egoistą, wiesz ? Teraz muszę robić wszystko sam. Myślisz, że uciekając od tego coś naprawiłeś ? Nie. Sprawiłeś, że cierpię. Kurwa, Schistad! Przepraszam, ja po prostu - czuję jak łamie mi się głos- tęsknię. Nie doceniałem Cię. Teraz żałuję. Przepraszam, że nie spędzałem z tobą wiecej czasu po śmierci  Evy. Przepraszam, że wyjechałem na jakiś czas do Londynu. Przepraszam, że robiłem nędzne fochy. Przepraszam, że byłem takim dupkiem. Teraz tak bardzo chciałbym do Ciebie przyjść nie po to by przekonać się czy żyjesz, ale po to by zagrać z tobą w grę lub zjeść pizzę. Przecież to mogło wrócić. Musiałeś się tylko pogodzić ze stratą. Nie musialeś odchodzić. Tęsknię, tak bardzo tęsknię.  - przyjeżdżam dłonią po jego włosach aż do policzka - kocham Cię, Brachu.

*

Czuję ścisk w gardle gdy zapinam ostatni guzik swojej czarnej koszuli.

- teraz jest mój lepiej. Eva o niego dba. - blondynka łapie mnie za rękę,  a ja kiwam jedynie niezauważalnie głową. Idę na dwór i wsiadam do auta.

Nie mam siły iść. Stoję jak ciota 5 metrów od otwartej trumny ponieważ boje się podejść. Oddycham głęboko i podchodzę. Zacząłem płakać gdy tylko zauważyłem jego sine usta, ułożone dość niezdarnie włosy, zamknięte oczy. W ręce nadal miał list i róże jednak tym razem na palcu dostrzegłem też pierścionek zaręczynowy. Łapie go za rękę i najdelikatniej jak mogę szturcham.

- ej Stary. Nie wyglupiaj sie. Wstawaj. Jeszcze masz czas. Nikt nie ma Ci tego za złe. Po prostu wróć.- klękam obok trumny z twarzą w dłoniach. Czuję obok czyjąś obecność przez co myślę, że to Noora. Była to jednak mama Chrisa.
- Chris, był dobrym dzieckiem. Chociaż nie okazywałam tego kochałam go całym sercem. Wiesz, dlaczego go wtedy zostawiliśmy w Oslo? - spojrzałem na nią. Też płakała - ponieważ jego ojciec wpakował się w dużo kłopoty i chcieliśmy go chronić.  Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie powiem mu tego wszystkiego. - przytulam kobieta co ją lekko zaskakuje. Odrywamy się od siebie dopiero kiedy zaczyna się msza.

*

- została nam jeszcze jednak osoba, która chce pożegnać Christoffera. William podejdź. - podchodzę do mikrofonu i patrząc na tych wszystkich ludzi czuję gule w gardle. Wycieram łzy i staram się zacząć.

- Chris. Powinienem bym powiedzieć Christoffer ponieważ nie wypada w skrócie, ale wiem jak tego nie lubił. Zawsze wtedy robił się czerwony i udawał obrażonego -zaśmiałem się delikatnie czując napływające łzy. - byłem najlepszym przyjecielem Chrisa. Zawsze był dla mnie wsparciem. Ludzie, którzy go nie znali uważali go za super gościa, ale nie dlatego, że był taki naprawdę, ale dlatego, że był przystojny i popularny.
Hipokryci. Tylko ja i Eva mieliśmy szansę poznać go prawdziwego i to wykorzystaliśmy. Zyskałem nie tylko przyjaciela na całe życie, ale brata.
Chris zawsze zgrywał bohatera. Nawet kiedy coś się go nie tyczyło jeśli się uprał dążył do tego by to zrobić najlepiej. Razem z nim robiłem wszystko razem. Od zabawy w przedszkolu do imprezowania do rana. Razem założyliśmy nasz bus
,, The Penetrators". - parsknąłem ścierając łze - pewnie większość widziała co robiliśmy do czasu aż się nie zakochaliśmy. Najpierw straciłem Eve, która była dla mnie jak siostra.  Nie mogę sobie nawet wyobrazić co czuł Chris. Teraz gdy straciłem też jego.... - patrzę na mame chłopaka, która rzuca mi miły uśmiech połączony z bólem. Oddycham głęboko i kontynuuje patrząc na trumnę - Chris. Byłeś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Chciałem mieć przyjaciela, a z zamian dostałem coś więcej. Pamietaj, że nadal masz mnie. Mam nadzieje, że teraz jest Ci lepiej tam z Evą. Dbaj o nią i bądź szczęśliwy. Kocham Cię, przyjacielu . - mówię i wychodzę z kościoła by chociaż trochę się uspokić.

*

Już wiem co jest najgorszym uczuciem na świecie. Kiedyś myślałem, że to kiedy nie masz pieniędzy na koncie jest okropne, ale to jest milard razy gorsze. Dziwięk trumny dotykajacej ziemi jest najgorszym uczuciem. Już nie zagram z nim w piłkę. Już nie będę z nim królował na  imprezie. Już nie pogadam o problemach. Już nie zagramy razem w coś na konsoli. Już nie spędzimy razem czasu. Już się nie zobaczymy. Ludzie powoli odchodzą, a ja stoję. Noora jest z dziewczynami ponieważ chciała mi dać Chwilę.

- czyli to koniec. Wiesz, może zabrzmie teraz jak kompletny świr, ale nadal jesteś moim przyjacielem. Nikt mi Cię nie zastąpi. Jesteś jedyny w swoim rozdzaju na tym popieprzonym świecie. Spełniłem twoją prośbę. Jesteś z Evą. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. Do widzenia, Schistad. - mówię i odchodzę z myślą, że może teraz idzie obok mnie wraz ze swoją miłością.

KONIEC

Goodbye, Honey~Chris×EvaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz