List 10

195 22 3
                                    

Dzisiaj jest ten dzień. Ten dzień w którym znowu się spotkamy kochanie. Tęsknisz? Czekasz na mnie? To dziwne uczucie ponieważ jestem równie podekscytowany co i przerażony. Jak to wyjaśnić? Byłem dzisiaj u Williama i Noory. Powiedziałem im, że powoli jest okej, ale oni nie widzą dlaczego. Nikt nie wie prócz nas, prawda Skarbie ?
To nasz mały sekret, który niestety za niedługo wyjdzie na jaw. Czuje sie lepiej bo wiem, że za niedługo znowu będziesz w moich ramionach. Znowu pocałuje twoje usta i poczuje stado motyli w brzuchu. Znowu dotke twojej aksamitnej skóry. Znowu spojrze w twoje cudne oczy. Znowu powiem, że Cię kocham.

Wiesz, życie jest okrutne. Najpierw jako niczego nie świadomy dzieciak myślisz, że twój największy problem to nie mieć kredek w przedszkolu. Później stajesz się nastolatkiem. Twoim problemem jest to, że osoba, która Ci się podoba Cię nie chce lub brak alkoholu na imprezie, którą organizujesz. Później wkraczamy w dorosłość. Tutaj zaczynają się schody. Patrzysz na świat inaczej i wtedy dostrzegasz dopiero co jest prawdziwym problemem, a co jest błahostką. Bóg próbuje być śmieszny. Jednego dnia daje Ci miłość Twojego życia, a na drugi dzień Ci ją zabiera mówiąc ,, Prima Aprilis ".

Inni łącznie z tobą mogą mnie wziąć za tchórza i rozumiem to w 100 procentach. Ale to ja to wszystko przeżywam, A nie oni. Nie oni muszą żyć ze świadomością, że póki będą stąpać po ziemi nie zobaczą miłość swojego życia. Oni nie muszą codziennie przebywać w miejscach związanych z kochaną osobą. Oni nie muszą otaczać się osobami związanymi ze straconą osobą. Oni nie widząc nic. Nie widzą jak to jest kogoś stracić, a dają porady jakby umarła im połowa rodziny. Oni kłamią i mydlą oczy by tylko mieć spokój. Później zaś gdy oni przeżywają to samo żądają uwagi i pomocy. Jebani hipokryci.

Z racji tego, że to mój ostatni list nie wiem co napisać. Nie wiem czy pisać o Tym jak bardzo Cię kocham czy o tym jak nienawidzę siebie za to, że wtedy puściłem Cię do tego sklepu. Nie wiem czy pisać o tym, że nie mogę się doczekać aż Cię zobaczę czy może o tym, że modlę się być mi wybaczyła to co za jakiś czas zrobię. Wiem, że nie chcesz bym to zrobił, ale uwierz mi. Ja tak dalej nie mogę funkcjonować. Gdy umrałaś ja też umarłem, ale w inny sposób. Straciłem znaczną część siebie, która odpowiadała za wszystko co robiłem. Ty byłaś tą cząstką. A raczej częścią. Sama dobrze wiesz jak wyglądało moje życie przed Tobą. Imprezy, dziewczyny, alkohol. Przed kompletnym zatraceniem się w tym chronił mnie William, który jako jedyny miał trochę silnej woli i rozumu. Później Ty stałaś się moim ochroniarzem. Nieważne jak Cię zraniłem Ty zawsze potrafiłaś dla mnie przyjechać w środku nocy na imprezę i zebrać mnie z podłogi. Tylko Ty wtedy chciałaś mi pomóc. Miałem tylko Ciebie. William czytając to pewnie by się obraził, ale taka prawda. Nadal uważam go za brata, ale są tematy w których nawet on nie da rady pomóc. Ty dałaś radę za co Ci gratuluję kochanie.

1 września 2015 roku pierwsz raz Cię zobaczyłem. Stałaś na tyle sali gimnastycznej ubrana w czarną sukienkę. Pamiętam, że moja pierwsza myśl na twój temat brzmiała ,, muszę ją zaliczyć " nigdy bym Ci tego nie powiedział, ale teraz chce być z tobą szczerzy. Widziałem w tobie cel, ale Ty byłaś niedostępna. Nic nie robiąc sprawiłaś, że największy fuckboy w szkole który brzydził się samym słowem ,, miłość " zakochał się w tobie na zabuj. Pierwszy raz w życiu poczułem się naprawdę szczęśliwy gdy okazało się, że czujesz to samo. Za chwilę będę znów przy tobie. Za chwilę znowu będziesz miała u boku swojego niegrzecznego chłopczyka, a ja swoją Księżniczkę. Kocham Cię. Witaj, kochanie.

- Twój Chris...

Goodbye, Honey~Chris×EvaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz