Rozdział 1

24 1 0
                                    

Wypuszczam z płuc koleją chmure dymu, który drapie mnie w gardle. Zaczynam kasłać, a słodko-kwaśny zapach unosi się w całym pomieszczeniu. W dłoni trzymam fikę nabitą trawką i podaję ją Sebastianowi, który patrzy na nią jak na wspaniałą nagrodę, którą udało mu się zdobyć. Nie zwracam na niego uwagi, czuję jak moje ciało się odpręża, powieki stają się ciężkie, a mózg jakby o niczym nie myślał. Kłade się na ziemi i zamykam oczy, cudowne uczucie, które będzie mi towarzyszyć tylko przez pewien czas. Niestety nic nie trwa wieccznie.

-Przyszedłeś tylko po to żeby się ze mną zjarać?

-Przyszedłem ze względu na Ciebie.. Tęskniłem.

-Przestań, nie mam ochoty słuchać takich dyrdymałów, szczególnie teraz. Chodziło mi o to czy masz może dla mnie jakiś interes..

-Nie, nie mam.

-To wyjdź, nie porzebuje Twojego towarzystwa.

Po chwili usłyszałam jak drzwi się zamykają. Nie otwierałam oczu, czułam się zbyt dobrze, by psuć sobie tą chwilę. Wokoło otacza mnie cisza. To najwspanialsza muzyka dla moich uszu. Błogi czas jednak przerywa dźwiek wibrującego telefonu, który czuje w tylniej kieszeni spodni. Odchylam swoje ciało do góry i sięgam po komórke.

-Haaloo..

-Halo, Laura? Proszę Cię wracaj do domu martwię się o Ciebie. Podobno Sebastian wrócił, nie spotykaj się z nim! Błagam Cię!

-Tato przestań, niegługo wrócę do domu, nie martw się.

-Jak mam się nie matwić... Laura!

To były ostatnie słowa jakie chciałam słyszeć, rozlączyłam się. Nie chcałąm wysłuchiwać, kłamstw o tym jak się o mnie matwi.

Podniosłam się z podłogi i wyszłam z garażu. Upodobałam sobie to miejsce. Garaż na mojej starej działce jest zawsze otwarty, klucze od domu ma moja mama z która mam oschłe stosunki. Nie wchodzę jej w drogę, a ona mi.

Zawsze tu przychodzę, gdy chce być sama. Mało kto wie, że tu siedzę godzinami. Ojca to i tak nie ochodzi gdzie jestem i co robię. Kocham go, chociaż nie jest najlepszym ojcem. Nie odprowadzał mnie do przedszkola, nie czytał bajek na dobranoc, ani nie sprawdzał chłopaków, których przyprowadzałam do domu. Ale za to nauczył mnie, że nie wszystko jest białe, albo czarne i że każdy idzie swoją ścieżką, która nawywa się życie. Twierdzi, że wpajał mi zasady i poglądy, dzięki którym bedę wiedziała jak żyć i jak sobie radzić w codziennym życiu. Uczył mnie odpowiedzialności za swoje czyny, za co jestem mu wdzięczna. Nie jestem idealna, w końcu nikt nie jest. Ludzie z natry są grzesznikami, ja też. Nieukrywam tego. Podejmuję mase złych decyzji, ale pomimo to i tak wiem, że jakoś sobie poradzę i nic nie będzie w stanie mnie zniszczyć.

Idąc drogą do domu w moich słuchawkach wylewają się teksty piosenek Kubana, którego ostatnio dość często słucham.

ParadoksalnieWhere stories live. Discover now