Rozdział 7

297 35 12
                                    

✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

- Jackson! Znowu mnie ignorujesz, hę? - Odezwał się Youngjae, gdyż naprawdę miał dość bycia ignorowanym przez chłopaka, akurat gdy miał mu coś ważnego do powiedzenia. Rozumiał, że może on mieć jakieś zmartwienia, zwłaszcza takie jedno, ale czy Jackson nie uważał go za przyjaciela? - Ej, jeśli coś Cie gryzie, możesz mi powiedzieć.. - Dodał, ciszej niż wcześniej, spoglądając na chłopka z zatroskanym wzrokiem. Nie winił go, że może nie mieć o niego zaufania, w końcu ile się dopiero znali? Chciał tylko, aby Jackson nie cierpiał podczas pobytu w tym miejscu, w każdym razie nie tak bardzo, bo kto by całkowicie nie cierpiał siedząc zamknięty w psychiatryku? Może jednak nie potrafił mu pomóc? - Jeśli mi nie ufasz na tyle, rozumiem. Nie chcę ab-
- To nie tak, że Ci nie ufam Young. - Przerwał mu Jackson, przecierając zmęczone oczy. - Chodzi o to.. Chodzi o to, że sam nie wiem co się dzieje..
- Chodzi o tego chłopaka, tego z kartki, prawda? Znowu go spotkałeś? Na spotkaniu? - Wypytywał Youngjae. Coś czuł, że mógłby dać chłopakowi odpowiedz na wszystkie jego pytania, albo chociaż większość, gdyby tylko wiedział coś więcej.
- A co jeśli odpowiem tak? - Przełamał się, nie mógł dłużej trzymać tego w sobie.  - Masz rację. - Wziął głęboki oddech, nim kontynuował. -  Cały czas chodzi o jedną i tę samą osobę. Pamiętasz, jak raz na stołówce pytałem o chłopaka, który siedział obok tego Tajlandczyka? - Youngjae skinął głową, nie chciał nic mówić, był pewny, do czego dążył Jackson, potrzebował tylko potwierdzenia z jego ust. - To on był nadawcą tej kartki. On.. Bawi go moja osoba, nie potrafię Ci tego wytłumaczyć, bo sam do końca nie rozumiem. Dwa tygodnie go nie widziałem, nie słyszałem o nim, jakby zniknął z kliniki. Aż w końcu spotkałem go na sesji z nową grupą, , tylko..
- Tylko, że co? - Odezwał się w końcu drugi, gdyż widział, jak słowa ciężko wydostają się z ust chłopaka.
- On jakby o mnie nie pamięta. Zachowywał się, jakby to było nasze pierwsze spotkanie. Nie powinien od tak zapomnieć tego, co zrobił, prawda? - Głos Jacksona załamał się chwilowo, bardziej z zażenowania niż zdenerwowania. Czuł zażenowanie, że pozwolił jakiemuś nieznajomemu zdominować nad sobą, który teraz udaje, że go nagle nie zna. - Young. - Youngjae nie był przygotowany, na tak nagłe usłyszenie zdrobnienia, które wydostało się z ust Jackson, przez co jego ciało lekko drgnęło ku górze. Był zdenerwowany, a Jackson to widział. Tamten nie umiał ukrywać zdenerwowania, zwłaszcza przy Jacksonie. - Powiedz mi prawdę, wiem, że nie powiedziałeś mi wszystkiego. Powiedz mi wszystko o chłopaku, zwanym Mark Tuan. - Dokończył, wbijając wzrok w zakłopotanego Youngjae, który pod naciskiem Jacksona, poddał się ku końcowi.
- Nie powinienem Ci tego mówić, ale dobra. - Westchnął, chowając twarz w drżących dłoniach. Wziąwszy głęboki oddech, przetarł twarz i pozostawiając wzrok wbity w podłogę, niechętnie zaczął tłumaczyć, wszystko co sam wiedział. - Ten twój Mark, tak naprawę przyszedł tu pod imieniem Tuan Yi En. Gdybyś zobaczył go w tamtym momencie, gdy tak samo jak ty, po raz pierwszy przekraczał próg kliniki, pomyślałbyś wtedy "Świetnie, kolejny rozpieszczony bachor, który ma taakie niesprawiedliwe życie", sam tak pomyślałem. Jednak.. On okazał się być całkiem inny. Kryjący w sobie tajemnice, a dokładniej kryjący w sobie.. siebie. Razem z Jinyoungiem przez długi czas nie byliśmy w stanie rozgryźć, co tak naprawdę się z nim dzieje, zawsze kończyło się to porażką. On prawie nigdy nie wychodził ze swojego pokoju, to pielęgniarki przychodziły do niego, a wchodził tylko i wyłącze o 23 każdego dnia, zazwyczaj do łazienki. Aż pewnego dnia, gdy razem z Jinyoungiem siedzieliśmy po godzinach w salonie, tak jak my jednego razu, usłyszeliśmy trzask tłuczonego szkła. Gdy udaliśmy się w miejsce, skąd dochodził dźwięk, znaleźliśmy jego, stojącego w kałuży wody, wylewającej się z umywalki, z jego dłoni ciekła krew, był wpatrzony w rozbite lustro na ścianie i szeptał coś, czego nie bylem w stanie usłyszeć. Próbowaliśmy do niego podejść, porozmawiać z nim, ale gdy tylko Jinyoung dotknął jego dłoni, on zastygł, zamknął oczy, i zaczął wrzeszczeć, sam zakrywając sobie uszy zakrwawionymi dłońmi. A gdy Jinyoungowi w końcu udało się do niego dotrzeć, on kucając na podłodze, z krwi stworzył napis "Mark Tuan wrócił", znaczy, tak mi się zdaje. Po tym zdarzeniu, przez dobry tydzień nie był tą samą osobą, która jak szara, bezbronna myszka trafiła do kliniki. Był szorstki, oschły, pewny siebie, górował nad innymi, rządził wszystkimi, zachowywał się jak jakiś samiec Alfa, który bawił się wszystkimi Omegami, które bały się jego zachowania. Po tygodniu, znowu usłyszałem ten sam krzyk, co wtedy z łazienki, więc znowu pobiegłem skądkolwiek dochodził ten wrzask. I zgadnij co? Znowu go znalazłem, tym razem sam. Siedział na podłodze, skulony jak dziecko, cały się trząsł i płakał. Wydaje mi się, że słyszałem jak szeptał "On po mnie wróci", ale gdy tylko mnie zobaczył, przestał i jeszcze bardziej zaczął wyć. Potem, przez dobre kilka miesięcy znowu był tym samym Yi Enem, który do nas trafił. I wiesz co? Udało mi się nawet zdobyć jego zaufanie, do czasu.. - Na owych słowach, Youngjae zamarł, a na jego policzkach pojawiły się samotne, błyszczące się łzy. Zaciskając pięści na kolanach, nie był w stanie ponownie otworzyć ust a Jackson nawet nie zmuszał go, do dalszej rozmowy. Objął chłopaka, delikatnie głaskając go po plecach, i lekko kiwając się na boi, starał się uspokoić przyjaciela.
- Ej, ej. - Zaczął cicho, a w jego głosie było słychać troskę i zmartwienie. - Nie muszę wiedzieć więcej, powiedziałeś i tak więcej, niż się spodziewałem. Dziękuję, Young. A teraz nie płacz już, wszystko będzie dobrze. - Dodał, gdy tamten również go objął, mocząc jego koszulkę licznymi łzami.

✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

Wieczór skończył się na tym, że Youngjae, zmęczony stresem, zasnął w objęciach Jacksona, więc chłopak musiał zanieść go do ich pokoju i położyć do łóżka. Sam Jackson nie był w stanie zasnąć. Nie teraz, nie gdy tyle się dowiedział, nie gdy musiał wszystko sobie poukładać. Wszystko, z pomocą słów Youngjae, zrobiło się bardziej jasne. Musiał wszystko sobie dobrze wypisać, tak aby nie pominąć żadnej informacji, aby wiedzieć i rozumieć jak najwiecej o tajemniczym Tuanie.

*Ostatnie słowo, które zapisał na kartce, zaznaczył w kółko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*
Ostatnie słowo, które zapisał na kartce, zaznaczył w kółko. A bardziej, w kółka, liczne kółka. Czyżby znalazł odpowiedz na swoje pytanie? Atmosfera w okół jego osoby robiła się coraz gęstsza. Czuł się jak jakiś detektyw z CSI który właśnie pracuje nad sprawą morderstwa, czy coś takiego. Pochwytując telefon w dłoń i szukając potwierdzenia jego własnych przemyśleń, był skupiony do takiego stopnia, jak jeszcze nigdy w życiu. Aż w końcu znalazł. Znalazł, to czego szukał.
  "...zaburzenie dysocjacyjne, polegające na występowaniu przynajmniej dwóch osobowości u jednej osoby. Zazwyczaj poszczególne osobowości nie wiedzą o istnieniu pozostałych...".
Był blisko, prawie sam odpowiedział sobie na pytanie. 'Czyli to nie tak, że mnie ignorował. Naprawdę zmienił osobowość, która nie ma pojęcia o tym, że się spotkaliśmy..' tłumaczył sam sobie.
- IDIOTA - Krzyknął, nie zdając sobie sprawy, że cały monolog miał miejsce w jego głowie, co sprawiło, że Youngjae mruknął i obrócił się na drugi bok.
Czytając resztę artykułu, napisanego przez jakiegoś znanego doktora, po raz kolejny zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo tu nie pasuje. On nie borykał się z poważnym problemem, jego rodzice uważali go za problem, podczas gdy Mark naprawdę cierpiał i potrzebował pomocy. 'A co jeśli 'tego' jest więcej? Co jak ma więcej osobowości, których nikt nie wyłapał?' pomyślał,  po czym jeszcze raz uważnie przeczytał artykuł. Jackson, jak pewnie każdy inny człowiek, który miał kontakt z Markiem, pewnie wiedział tylko o istnieniu Marka Tuana i Yi Ena. Być może, sam chłopak nie wiedział, że istnieje więcej osobowości, być może nawet nie wiedział o istnieniu Marka. Chociaż, Jackson dobrze pamiętał ich pierwsze spotkanie, gdy siedząc w kołku razem z Alanem przedstawiali się sobie nawzajem. Mark zachowywał się wtedy dziwnie, jakby dwubiegunowo. Udawał? Próbował ukryć swoją obecną osobowość? Dlatego powiedział, że ma zaburzenia osobowości, a nie tożsamości? Przecież to dwie, całkiem inne choroby. W tej chwili, gdy Jackson wszystko wytłumaczył sobie na papierze, sprawy nabrały innego obrotu i znowu miał mętlik w głowie. Nie mógł tego tak zostawić, czuł potrzebę pomocy chłopakowi. Jego własny plan zmienił się w jeden wieczór. A przecież zaraz miał wydostać się z tego miejsca, jeszcze pare dni temu, planował co będzie robił, gdy już wróci do siebie. Teraz jednak, siedział w swoim pokoju, zamartwiając się czy Yi Enem wszystko w porządku i co może zrobić w owej sytuacji, jak mu pomóc i choć wiedział, że ta myśl całkowicie nie jest ma miejscu zastanawiał się, czy jeszcze kiedyś spotka Marka.

A/N: Hello hello~
Jako iż teraz mam serio aż za dużo nauki, a nie chciałam aby to umarło, wrzucam taki krótki rozdział tłumaczący trochę o co tak naprawdę chodzi~ Od teraz, mam zamiar ruszyć trochę akcje, ale z Yienem nie będzie ona równie "adrenalinowa" niż jaką będzie z Markiem (mini spojer? hehe)^ ^

*pomyślałam, że zdjęcie będzie lepsze i ciekawsze + po angielsku, bo chińskiego nie znam ani ja, ani zapewne większości, tak samo koreański, a Jackson zapewne miesza języki na codzień^ ^*

|| Therapy || MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz