Rozdział 9

237 33 10
                                    

///A/N: Uprzedzam, że rozdział jest trochę inny niż te dotychczas, jak i trochę krótszy, więc bądźcie gotowi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

///A/N: Uprzedzam, że rozdział jest trochę inny niż te dotychczas, jak i trochę krótszy, więc bądźcie gotowi..💓 //

✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

Jak to z nim było, że stojąc, a nawet patrząc z daleka na Marka, czuł się bezradny, jakby zaraz miał się zapaść pod ziemię, a tu i teraz, siedząc ku boku Yiena i rozmawiając z nim, czuł, że może zrobić wszystko, a nawet więcej? To było nie logiczne, przecież to ta sama osoba. Mark to Yien, Yien to Mark. Więc, dlaczego odczuwał "ich" obecność aż tak różnie? Rozmawiając z Yienem, czuł swobodę, której my brakowało, gdy ukradkiem spoglądał na Marka. Jackson, otrząśnij się, myśl racjonalnie, powtarzał sobie wielokrotnie, co ku końcowi zazwyczaj mu się udawało, jednakże owym momencie nie był w stanie zrobić nawet tego. Obecność Yiena sprawiała, że Jackson czuł się tak, jak kiedyś, zanim jeszcze tu trafił i zanim jego rodzice doszczętnie zniszczyli mu życie. Siedząc z nim na tej spruchniałej ławce, nie miał nic przeciwko zostaniu w klinice, choćby i na kilkanaście miesięcy, jeżeli tylko to uczucie by nie ustawało.

Rozmawiając z chłopakiem, Jackson kompletnie zapomniał, że tamten jest chory i gdzie tak właściwie się znajdują. Czuł się jak w normalny dzień, będąc na spotkaniu ze swoim całkiem normalnym znajomym, którego nie widział latami. Z takim, z którym miał tyle tematów do rozmów, albowiem pomimo iż była to ich pierwsza prawdziwa i poprawna rozmowa, Jackson czuł się aż za swobodnie i był pewien, że Yien czuje się tak samo. Inaczej by z nim nie rozmawiał, prawda? Podczas tej godzinnej wyprawy do parku, Jackson i Yien wymienili tyle zdań, że brakłoby teraz czasu, aby to wszystko spisać na kartę A4. Jackson w jedną godzinę dowiedział się o blondynie więcej, niż ile planował się dowiedzieć w ciągu całego jego pobytu w klinice. Dowiedział się, że będąc małym mieszkał w Ameryce, lecz sprawy się skomplikowały i został zmuszony do powrotu w rodzinne strony. Jednakże tam sprawy także nie wyglądały za ciekawie, i po kilku miesiącach trafił do Korei, do miejsca w którym w końcu czuł się chciany. Oprócz przeszłości chłopaka, Jackson dowiedział się także takich mniej istotnych faktów, które niejednej osobie wydawałyby się głupie i bezsensowne. To, że ulubioną porą roku Yiena była wiosna, gdyż to właśnie wtedy świat budził się z powrotem do życia, po długiej, zimowej drzemce. Uwielbiał spacerować po parku, gdy z drzew spadały płatki rozkwitniętych kwiatków, gdy liście się zieleniły a powietrze było obdarzone przeróżnymi melodiami ptaków. Dowiedział się, że ulubionym kolorem chłopaka jest niebieski, dlatego też jego ulubionymi lodami są te jagodowe, a jego perfumy mają odcień błękitu. Głupie, prawda? Takie drobnostki u nowo poznanej osoby, nie powinny mieć jakiegoś większego znaczenia, zazwyczaj trafiłyby one do pamięci krótkotrwałej, po czym by zniknęły, tak szybko jak się pojawiły. Jednakże, widząc jak Yien tryska radością opowiadając o swoich ulubionych rzeczach, Jackson pragnął zapamiętać z tego jak najwiecej, aby w przyszłości sprawić, że chłopak będzie jeszcze bardziej szczęśliwy, niż podczas ich pierwszej rozmowy. Czy ten rozpromieniony chłopak siedzący przed nim, zwijający się z bólu spowodowanym nadmiernym śmiechem, był tym samym, co chorował na schizofrenie? Który borykał się z samym sobą, któremu nie mógł nawet spojrzeć w twarz? W owym momencie, Jacksona opanowało pragnienie bycia tym, który sprawi, że Yien codziennie będzie taką właśnie osobą. Zapragnął być jak taki anioł stróż; trwać ku jego boku i sprawiać, że policzki chłopaka będą bolały od nadmiernego uśmiechania się, że jego myśli będą równie kolorowe i szczęśliwe, jak ta szczerość w jego śmiechu. Ale czy to w ogóle było możliwe? To, że raz Jacksonowi udało się być powodem szczęścia innej osoby, nie znaczyło przecież, że znowu mu się to uda. W każdym razie,  spróbowanie nie zaszkodzi, prawda?Gdy tylko dostanie jakiś znak od chłopaka, zawsze będzie mógł się wycofać, zniknąć z jego pola widzenia jak i życia, tak, jak to robił dotychczas. Jedynym problemem, jaki stał na jego drodze, były oddziały, do jakich było przydzieleni. D5 był blokiem, który miał najwiecej swobody, albowiem był on blokiem do którego trafiały osoby z najlżejszym przypadkami, jak i Ci, którzy w każdej chwili mogli opuścić klinikę. Natomiast blok A2, był drugim w kolejności oddziałem, do którego należały osoby, z tymi najcięższymi przypadkami. I chodź obie litery dzielą tylko dwie inne, dystans, jaki te litery tworzyły pomiędzy Jacksonem i Yienem był prawie jak z Hong Kongu do Ameryki.

✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

- Jak tam nasz kochaś? - Radosny głos Youngjae osadził się na dnie bębenków Jacksona, gdy ledwo co znalazł się w jego polu widzenia. - Zdajesz sobie sprawę, że całą godzinę spędziłeś nie w naszym towarzystwie? Jaki masz teraz plan? Przenieść się do któregoś z bloków A i zostawić mnie na pastwę losu? - Syknął, zarzucając ramie na szyi Jacksona.

- Young, uspokój hormony. Nigdzie się nie wybieram i nie zamierzam Cie zostawiać, okej? - Odparł Jackson, starając się ściągnąć klejącą się rękę Youngjae z jego karku. - A planu jeszcze nie mam, dlatego pomożesz mi go wymyślić. - Na jego twarzy, momentalnie pojawił się jeden z tych jego jednoznacznych uśmieszków, sprawiając, że Yooungjae natychmiast się odsunął i z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, podbiegł do Jinyounga i Amber.

- Hej, wiedzieliście, że Jackson jest tak naprawdę pedofilem? - Rzucił tak szybko, jak tylko wepchał się pomiędzy tamtą dwójkę. - Aż mam ciary..

- Nie jesteś od niego aż tyle młodszy, chyba że o czymś nie wiem.. - Przykładając dłoń do klatki piersiowej, Jinyoung starał się wyglądać na zszokowanego, lecz owy wyraz twarzy szybko przerodził się w niedowierzające westchnięcie.

- Young, jesteś czasami tak porypany, aż się nie dziwię, że się przyjaźnimy.. - Odparł Jackson, dołączając do grupy najgłośniejszych osób w całej klinice. - Wiecie co, zostawiam was samych, znowu. Musicie jakoś przeżyć beze mnie. - Dodał, zerwawszy na, idący pare metrów dalej, blok A2, a konkretnie na blondyna, który w tamtym momencie, sam spoglądał w stronę Jacksona.

Gdy Yien zobaczył idącego w jego stronę chińczyka, speszony przeniósł wzrok gdzieś indziej, udając, że wcale go nie widział, jednocześnie starając się zachowywać jak najbardziej naturalnie, oraz ukryć fakt, że pare sekund temu zbyt intensywnie wpatrywał się w nowego towarzysza, aż jego oczy zaczęły bolec od zbyt długiego niemrugania.

- Mówiłem Ci, że kiedy już poznasz Jacksona Wang, trudno będzie Ci się miewało bez towarzystwa jego osoby. - Odparł wspomniany chłopak, idąc u boku blondyna i obdarzając go szczerym i ciepłym uśmiechem.

- Twoi znajomi wyglądają na niezbyt zadowolonych. - Odezwał się towarzysz Jacksona, rzucając szybkie spojrzenie w stronę obserwującej ich świętej trójcy. Wróciwszy z powrotem wzrokiem na chłopaka, Yien zmarszczył przy tym nos, co Jackson odebrał jako frustracje? Zdenerwowanie? Nie był do końca pewny, ale na pewno uważał, że chłopak wyglądał w owym momencie nadzwyczaj uroczo.

- Ci tam? Przynajmniej od nich trochę odetchnę. Czasami podziwiam samego siebie, że potrafię z nimi tyle wytrzymać. - Odparł po chwili, ze śmiechem w głosie, Jackson, na co Yien odpowiedział cichszym, niepewnym chichotem.

Ich rozmowa nie potrwała długo, albowiem pielęgniarka z działu Jacksona najwidoczniej się zdenerwowała tym, że Jacksona nie ma ze swoim blokiem. Jackson tylko przewrócił oczami i zostawił Yiena obiecując mu, że za niedługo znowu się zobaczą, jeżeli tylko tamten będzie tego chciał. A gdy w odpowiedzi dostał przytakniecie głową, w towarzystwie tego samego zmarszczonego noska, Jackson uśmiechnął się promiennie szczerząc białe zęby i w pośpiechu wrócił do Youngjae, który czekał na przyjaciela w samotności. Owy dzień wydawał się Jacksonowi najlepszą rzeczą, jaka spotkała go od bardzo dawna. Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio tak bardzo się śmiał i uśmiechał, aż na samą myśl kąciki jego ust ponownie unosiły się ku górze, lecz bolące policzki nie pozwalały utrzymać uśmiechu zbyt długo. Czy dzisiejszy dzień aby napewno się wydarzył? Nie był to jakiś magiczny sen, który zawierał wszystkie pragnienia, jakie Jackson skrywał gdzieś tam bardzo głęboko? Miał nadzieję, że ten dzień się jeszcze powtórzy i że znowu będzie powodem do anielskiego uśmiechu Marka, jak i jego szczęścia.

Ale nic nie trwa wiecznie, nie wszystko idzie po naszej myśli. To dzisiaj, które wydarzyło się nim wskazówki zegara ustawiły się jedna pod drugą, może być wypełnione szczęściem i miłością, podczas gdy dzisiaj, które nastąpi gdy tylko wskazówki zmienią swoją pozycje, może być pełne trwogi i żalu, nieprawdaż?
Życia nie można przewidzieć a jutro może wcale nie nastąpić.

|| Therapy || MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz