Rozdział 4

287 48 14
                                    

✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

Poszedł. Pragnienie odkrycia anonimowości zielonego właściciela, nie dawało mu spokoju przez całe popołudnie. Gdy wskazówki zegara ułożyły się w prostą linię, niepewny swoich ruchów, wyszedł z pokoju i udał się we wskazane miejsce. Nie zdążył jeszcze pozwiedzać owego korytarza, ale nie chciał prosić o pomoc Youngjae, dlatego dotarcie do miejsca docelowego, zajęło mu równe 15 minut. Lecz, mimo iż minął kwadrans od wyznaczonego czasu, na miejscu nikogo nie było. Nie przyszedł? Albo przyszedł, ale znudziło go czekanie? Skoro to on, albo nawet ona, chciał się widzieć z Jacksonem, powinien tu czekać aż przyjdzie..
- Proszę, czyli jednak ciekawość Cię zjadła. Nie mówiono Ci, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? - Rozbrzmiał  głos, wypełniając wypustoszały korytarz. Jackson, niekontrolowanie obrócił się w stronę dochodzącego głosu, lecz właściciel stał w miejscu, gdzie światło nie było w stanie rzucić swojego blasku. 
- A Ciebie nie uczono kultury? - Rzucił, takim samym tonem, jaki odebrał od nieznajomego. Po chwili, jedyną odpowiedzią jaką Jackson wyłapał, było ciche prychnięcie, a kolejnie prze jego oczami ukazało się coś, czego w życiu by się nie spodziewał.
Mark Tuan.
A może się mylił? Szczerze, to miał taką nadzieję. I mimo, iż widział go tylko przez chwilę, był pewny, że Mark Tuan którego widział po raz pierwszy, zachowaniem jak i wyglądem, przypominał owieczkę - niepewną, impulsywną owieczkę. Osoba która przed nim stała, w każdym procencie nie przypominała puszystego zwierzątka. Bardziej przypominała zdziczałe zwierze. Przebiegłego, cwanego wilka. Jeden niewłaściwy ruch, a owy wilk rzucił by się na Jacksona z ostrymi kłami i pazurami.
- Cóż. - Zaczął, robiąc kilka kroków w przód, ostatecznie zatrzymując się przy małym, wysokim stoliku. - Może mnie uczono, może nie. W każdym razie, osoba taka jak ty nie zasługuje na mój szacunek. - Wzrok chłopaka na chwilę powędrował na drewniany stolik, spoglądając na stukające opuszki palców, lecz równie szybko wrócił na Jacksona, w towarzystwie tego cwanego uśmieszku, jednakże w owym momencie, Jackson nie miał pojęcia, że owy uśmiech jeszcze bardziej zniszczy jego życie. - To prawda, że staje Ci na widok ładnych chłoptasi?
Przesłyszał się? - Przepraszam, ale co ty właśnie powiedziałeś? - Może i nie samo pytanie sprawiło, że coś zaczęło się gotować głęboko w Jacksonie, ale sam fakt, z jaką satysfakcją i z jakim uśmieszkiem chłopak patrzył się na Jacksona.  - Słuchaj, nie wiem kim jesteś i nie wiem, co takiego Ci zrobiłem, że aż tak nie przypadłem twojemu gustowi, ale daruj sobie takie komentarze, okej? Takimi słowami nie sprawisz mi przykrości, więc jeżeli takie są twoje intencje, to radzę Ci popracować nad nową taktyką. - Dodał, najspokojniej jak tylko potrafił, po czym parsknął pod nosem, mierząc wzrokiem chłopaka od czubka głowy aż po same stopy, aby następnie odejść, zostawiajac chłopaka samego w blasku mrugające żarówki.
- Mark Tuan. - Uderzyło jego uszy, gdy już prawie miał skręcać w lewy korytarz, jednak, owe słowa sprawiły, że zatrzymał się tak gwałtownie, że sam nie rozumiał swojego gestu. - Miej pewność, że owe imię osadzi Ci się głęboko w pamięci. - Dodał Mark, gdy Jackson nie odwracając się, stał i słuchał kolejnych słów wydobywających się z ust Amerykanina.

A/N: Taki mini double update🙈 Mam nadzieję, że jak dotąd wszystko jest okej i jest ciekawe;;
Miłego dnia i dziękuję wszystkim za komentowanie i gwiazdki!♥️

|| Therapy || MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz