Rozdział 8

257 35 10
                                    

 ✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

✧ ˳೫˚∗ 疗法 ∗˚೫˳ ✧

"Jackson...Jackson obudź się! Nie możesz przespać całego dnia, a co ze mną? Chcesz abym zniknął na zawsze, zostawiając Cię samego, tak bezradnego, żałosnego, nic niewartego? Nie poradzisz tu sobie, napewno nie sam. Dlatego obudź się, daj mi rękę a pokażę Ci prawdę.. Jackson... Jackson.."

- JACKSON DO JASNEJ CHOLERY! ILE MAM CIĘ BUDZIĆ? - Wspomniany chłopak nie zdołał jeszcze otworzyć oczu, a już wiedział, że ten dzień nie będzie najlepszym. W każdym razie, nie poranek, nie po tak dziwnym śnie, nie po tak brutalnej pobudce. Zaspany, nie mógł nawet zidentyfikować do kogo należy ten nachalny głos, dlatego jedyną odpowiedzią na jaką było go stać, było ciche mruknięcie w towarzystwie ciężkiego sapnięcia. - Jak teraz nie wstaniesz, gdy ja Cię ładnie proszę, zaraz będziesz miał konfrontację z pielęgniarkami, więc sam wybieraj. - Syknął ponownie nieznośny dla uszów Jacksona głos, lecz tym razem, Jackson wiedział kto tak bardzo chce mu uprzykrzyć ten wtorkowy poranek. Jinyoung.

- Przecież wstaję. Nie widzisz? - Mruknął ponownie, machając w jego stronę zaspaną ręką. - Lepiej obudź Younga, a mną się nie przejmuj. - Dodał, ledwo zrozumiałe, gdyż mając twarz w poduszce, ciężko osobie drugiej, jak i trzeciej, odgadnąć mamrotanie.

Jednak po chwili, gdy już doszedł do siebie, albowiem jego powieki odmawiały posłuszeństwa i nie chciały przyjąć poprzedniej pozycji, przetarł zaspane oczy i chwytając za telefon sprawdził wczorajszą historie wyszukiwań. Od kilku dni była taka sama, gdyż sam nie do końca wiedząc czemu, chciał wiedzieć jak najwiecej o tej przeklętej chorobie, co nie było to łatwym zadaniem. Przecież nawet nie miał pewności, czy dobrze trafił, czy jest na dobrym tropie, czy w ogóle to co robi ma jakikolwiek sens.

- Co tam googlujesz? - Zabrzmiał chropawy, choć wesoły głos Youngjae, co wydawało się Jacksonowi lekko dziwne, bo kto normalny jest tak wesoły, zaraz po tym jak wstanie? Tylko Choi Youngjae, moi mili. Zerkając Jacksonowi zza ramienia, jego twarz przybrała niezadowolony grymas, raz; przez jego zaspane oczy, które nie zdołały przyzwyczaić się do blasku wyświetlacza, dwa; przez to, co na owym wyświetlaczu odczytał. - "Dissociative identity disorder", to nie brzmi zbyt zabawnie. - Zaczął, łamanym angielskim czytając tytuł artykułu naukowego. Może to dlatego, że pewnie nawet nie rozumiesz, co tu jest napisane.. pomyślał Jackson, mimowolnie przewracając oczami. - Nie spodziewałbym się tego po Tobie, w sensie używania internetu do czegoś innego, niż szukanie porno. - Dorzucił, dodając to tego jeden z tych bardziej żenujących uśmieszków.

- Jezu, Young, daj se spokój, bo aż mi jelita skręca.. - Spojrzawszy na chłopaka, z uniesioną jedną brwią, na twarzy Jacksona pojawił się niesmak, który szybko przemienił się w grymas niezadowolenia, taki sam jak u Youngjae pare sekund temu. - Szukam odpowiedzi na moje pytania, bo wiesz, kto pyta nie błądzi.

|| Therapy || MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz