Rozdział 4

202 23 3
                                    

Przepraszam za to, że nie wstawiłam wcześniej ale wynagrodzę to wam maratonem! Pojawi się niedługo!❤️ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY!

Wiem, że na pewno ta miła kobieta nie zasłużyła na to, co ją spotkało. Nie wiem co i pewnie w najbliższym czasie się nie dowiem. Nie chce naciskać, ale ciekawość mnie zżera. Narazie muszę jednak pomyśleć o sobie, to mogło zabrzmieć samolubnie, ale taka prawda. Wiem, że już późno, ale nie chce tam wracać. W lesie jest ciemno i strasznie. I co ja mam teraz zrobić?

Siedzę na krawężniku i rozmyślam, gdy nagle podjeżdża do mnie auto. Jakieś super nowe nie jest, ale w sumie to ładny ma kolor - biały. Całościowo prezentuje się dobrze. Tylko kto to jest? Zerwałam się szybko na nogi na wszelki wypadek. A jeśli to ktoś od ojca lub policja? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Z auta wysiadła...pani Maria? Ona to lubi mieć dobre wejście, nie ma co.
- Złotko, wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. Co ci jest?- spytała z troską, kochana.
- Ja po prostu się leciutko wystraszyłam, nie wiedziałam kto mógłby o tej porze do mnie podjechać - powiedziałam zawstydzona.
- Przepraszam za to, ale chciałam ci dać klucze od kawiarni. Masz jutro na rano i nie wiem czy dam radę przyjechać szybko. Mam tylko nadzieję, że mogę ci ufać?
- Oczywiście proszę pan... znaczy Mario - oznajmiłam, pani Maria podała mi klucze.
- Wspaniale, w takim razie dobranoc- powiedziała i zaczęła się kierować w stronę auta. Widać, że jest nadal smutna z powodu tamtej rozmowy. Nie uśmiecha się.
- Dobranoc - ta wsiadła i ostatni raz na mnie spoglądając z lekkim uśmiechem odjechała.

Zastanawiam się teraz co mam zrobić. Mam klucze od kawiarni i można to jakoś wykorzystać. Postanowiłam, że pójdę tam spać. To jest lepsze niż las, tak myślę. Skierowałam się do tylnego wejścia i otworzyłam drzwi. Nie zapalałam światła, bo to było by głupie. Poszłam do szatni i się przebrałam w inne ubrania. Jeśli ta pani przyjdzie wcześniej niż mówiła to zobaczy, że chodzę ciągle w tym samym. Spodnie zostawiłam tylko zmieniłam koszulkę na zwykłą czarną. Nie mam kolorowych ubrań.
Muszę w ogóle coś zrobić z wyglądem. Jeśli ojciec mnie szuka to napewno nie sam, więc warto coś zmienić, aby mnie nie rozpoznali. Może pójdę do fryzjera? Tak, chyba tak. Poproszę Marię o to, aby mnie wcześniej wypuściła. Włosy sięgają mi do pośladków i dzięki temu mnie łatwo rozpoznać. Nie wszyscy mają długie włosy, ponieważ chodzą je obcinać, a ja nigdy nie byłam u fryzjera.
Spięłam włosy w wysokiego kucyka i położyłam się na małej kanapie na zapleczu. Po chwili zmęczona zasnęłam.
***
pov. Jake
Jest 7:52 a ja jestem jeszcze w autobusie. Mam na 8:00 do pracy! Jeśli nie zdążę babcia Mar mnie zabije! Oczywiście muszę wziąć pod uwagę fakt, że nadal Maria szuka pracownika. W kawiarni pracuje ja i babcia, nikt więcej. A ruch jest dość spory. Kocham tą pracę i nie zamieniłbym jej na żadną inną, ale czasem nie daję rady.

Po 10 minutach byłem już pod kawiarnią. Skierowałem się do tylnego wejścia i zapukałem, ale nikt mi nie otworzył. Dziwne. Maria powinna już być. Mam nadzieję, że wziąłem klucze. Przeszukałem wszystkie kieszenie i znalazłem je, niestety, po ok. 5 minutach.
Otworzyłem drzwi i, co dziwne, w kawiarni było cicho, a przecież 10 minut temu mieliśmy otworzyć.
Poszedłem zmienić tabliczkę na 'OPEN' , a później do szatni zmienić strój na roboczy. Zdziwił mnie fakt, że na małej sofie był... ktoś. To była dziewczyna. Spała jakby nigdy nic. Rozłożyła się na niej jak Popiełuszko w bagażniku. Trochę dziwne, babcia Mar nie mówiła, że podczas mojej nieobecności chce otworzyć hotel. Jak dla mnie spoko.
Postanowiłem obudzić dziewczynę. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i muszę przyznać, że była całkiem ładna. But sorry gurls, i'm a gay!
Nie wiem jak ją obudzić. Potrząsnąłem ją lekko.
- Hejka, wstaniesz? - głupio to zabrzmiało, ale co mam powiedzieć nieznajomej. 'Wstań dziwko, nie mam całego dnia?'. Raczej nie. Chociaż? Nie, nie będę niemiły.

Dziewczyna przetarła oczy i otworzyła je, a jak mnie zobaczyła krzyknęła i zerwała się na równe nogi. Miło. Nie mówię, że jestem piękny, ale bez przesady.
- Heja - przywitałem się, jak wymaga kultura.
- Kim jesteś? Co tu robisz? Po co przyszedłeś? Od mojego ojca? Nie zabieraj mnie, ja nie chcę. - ostatnie słowa prawie wypłakała. Nie wiem co ją spotkało ale chyba coś złego, tak myślę. Może pokłóciła się z tatkiem, czy coś. Może 2 z przyry wskoczyła.
- Hej, jestem Jake i tu pracuje. I twoje pytanie: co tu robisz? Powinno być zadane przeze mnie. 
- Przepraszam za tamto. Wystraszyłeś mnie.
- Spoko. Mam tylko pytanie. Wygodna jest ta sofa?- spytałem, ale dziewczyna nie odpowiedziała tylko podniosła brwi ze zdziwienia. - No co? To mega przydatna informacja. Nigdy na niej nie spałem a czasem serio jestem mega zmęczony.
- Jest nawet okey. - wyszeptała. Nie jestem aż taki straszny...chyba.
- Ekstra- ta informacja serio umiliła mi życie.- Serio tu pracujesz?- spytałem a ona jedynie pokiwała głową.
- Wszystko okey? Bo zachowujesz się trochę dziwnie.
pov. Rosie
- Wszystko okey? Bo zachowujesz się trochę dziwnie.- spytał chłopak a ja nie wiem co powiedzieć. Ma czarne włosy i jest szczupły. Ma kilka tatuaży i kolczyków. Był nawet przystojny.
- Umm...tak, jasne. - powiedziałam tym razem normalnie.
- To fajnie. Wiesz może czemu nie ma babci?- przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi ale po chwili sobie przypomniałam.
- Wczoraj mi mówiła, żebym otworzyła bo prawdopodobnie przyjdzie później.
- Ok. A nie mówiła nic więcej?- pokiwałam głową na 'nie'. - To ja pójdę się przebrać i upiekę coś. A ty też się przebierz i pójdź na kasę. Ok?
- Tak, tak.- przytaknęłam i wzięłam się do pracy. Trochę głupio wyszło bo mieliśmy się poznać ,ale nie w takich okolicznościach. Dobrze, że nie pytał o to dlaczego mówiłam o ojcu.
Przebrałam się w strój roboczy i poszłam za kasę. Podczas mojej nieobecności kilka osób przyszło do kawiarni. Nie było ich dużo, ponieważ jest ranek i ludzie są w pracy. Głównie byli to starzy ludzie, którzy nie pracują. Była jedna matka z dzieckiem. Przytuliła córkę i pocałowała ją w czoło. Też chciałabym mieć takie dzieciństwo, to znaczy było do 5 roku życia dopóki moja mama nie zmarła,zniknęła. Tak właściwie nigdy się nie dowiedziałam gdzie jest, dlaczego jej nie ma, żyje czy nie. Nienawidzę żyć w tej niewiedzy. Zawsze gdy pytałam mocno mi się obrywało więc przestałam. W ogóle rzadko się odzywałam, tylko wtedy gdy musiałam. Z dziwnego transu wyrwał mnie Jake.
- Co ci jest? Czemu płaczesz?- spytał i zmarszczył brwi. Nie poczułam nawet jak kilka łez spłynęła mi po policzkach. Szybko je otarłam i oparłam ręce na biodrach.
- Ja? Ja wcale nie płacze- starałam się brzmieć wiarygodnie- Mam alergie.
- I tak ci nie wierzę. Chyba, że masz alergię na wścibskich ludzi. Straszna choroba,paskudztwo.
-Która jest godzina tak w ogóle?-chciałam jakoś zgrabnie zmienić temat.
- Jakoś po 13:00.
- Dziwne, pani Maria miała być po...w sumie to już miała być.
- I jestem- odezwał się kobiecy głos. To pani Maria.
- O! Hej babciu!- pomachał jej Jake.
- Dzień dobry, Mario.
- Witam. Widzę, że już się poznaliście.
- Na wygodnej sofie. - powiedział Jake. Musiał to mówić?
- Słucham?-spytała ze zdziwienie pani Mar.
- Ona serio jest wygodna, nie kłamię.
- Nie chodzi o jakąś sofę tylko o... a zresztą, nieważne. -powiedziała i skierowała się do szatni. Chciałam z nią pogadać więc poszłam za nią. Weszłam do szatni i powiedziałam:
- Pani Mar?
-Słucham kochana?
- Chciałam dziś wyjść wcześniej np. 17:00. Mogę jutro pracować więcej. - powiedziałam ze zdenerwowaniem.
- Rose, ty dziś kończysz o 16:00. Jake zostaje do wieczora bo nie było go 2 dni. -powiedziała z rozbawieniem.
- Oh..Mam jeszcze pytanie. Mogłaby mi pani powiedzieć gdzie jest najbliższy fryzjer?
- Niedaleko, na 3rd avenue. - oznajmiła a ja zmarszczyłam brwi. Przecież na tej ulicy mieszka ten pan z autobusu. Ale ja nie mam fioletowego pojęcia gdzie to jest!
- Wszystko w porządku złociutka?- spytała ze zmartwieniem.
C.D.N

MINE||l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz