Rozdział 2

142 46 14
                                    

„Rodzina jest naprawdę ważna, w końcu to jedyni ludzie, którzy zostaną ze mną do samego końca."

~ Liv

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Liv już od godziny siedziała w łazience, doprowadzając tym do szału Olivera, który od jakiegoś czasu czekał, aż będzie mógł wziąć prysznic. Dziewczyny to jednak nie obchodziło – przecież dzisiaj mieli iść do Gilberta, to znaczy do państwa Knight. Sama kąpiel zajęła jej trzydzieści minut, teraz próbowała ładnie się pomalować. Co chwila zmywała makijaż i nakładała go od nowa. W końcu zdecydowała się na srebrny, metaliczny eyeliner i zrobiła nim kreski, które na szczęście wyszły jej za pierwszym razem, delikatną różową szminkę i odrobinę różu, aby nadać swojej twarzy trochę świeżości.

– Liv, wyłaź z łazienki, ile można się do cholery myć?! – zawołał jej brat, waląc w drzwi pięścią.

– Oliverze Hale, wyrażaj się – skarciła go matka, wchodząc po schodach prowadzących na piętro.

– Przepraszam – mruknął niewyraźnie i po chwili udał się do swojego pokoju.

– Kochanie. – Kobieta zapukała do drzwi łazienki. – Może wyjdź już i nie denerwuj brata, on też chce dobrze wyglądać na kolacji u państwa Knight. Przecież wiesz, że będzie tam Gloria... – dodała ciszej.

– Mamo! – zawołała Liv, wychodząc z łazienki.

– Pięknie wyglądasz – powiedziała pani Hale, obejmując córkę. – Levi będzie zachwycony.

– Oczywiście – odparła, udając, że szykuje się dla swojego narzeczonego. – Pójdę się przebrać.

To mówiąc, dziewczyna wyminęła matkę i weszła do swojego pokoju. Lubiła to miejsce, chyba tylko tutaj mogła naprawdę być sobą. To był jej azyl; przechodził oczywiście wiele remontów, ale zawsze był dla niej idealny, począwszy od czasów, gdy ściany były w kolorze pudrowego różu, a kończąc na jego aktualnym stanie, w którym dziewczęca kolorystyka został zastąpiony przez szarość. Pokój był przestronny i dobrze oświetlony przez dwa okna. Naprzeciwko drzwi stało duże, dwuosobowe łóżko, przykryte czarną narzutą, na której leżało mnóstwo puchatych poduszek, kolekcjonowanych przez dziewczynę od początku gimnazjum. Naprzeciwko łóżka stała biała komoda razem z okrągłym lusterkiem, niewielkim stojaczkiem na biżuterię i dużą ozdobną szkatułką, którą dostała od mamy na poprzednie urodziny. Biurko znajdowało się pod oknem i również było białe; leżało na nim pełno książek, bloków rysunkowych i kredek, których jeszcze nie zdążyła odłożyć na miejsce, i niewielki laptop. Sporych rozmiarów biała szafka wypełniona książkami, zeszytami i płytami różniła się trochę stylem od innych mebli, ale nie przeszkadzało jej to – najważniejsze, że pasowała kolorystycznie. Ten mebel jako jedyny nie należał do kompletu i pierwotnie był jasnobrązowy, ale jej tata specjalnie go dla niej przemalował. Na parapecie stały kwiaty w różnokolorowych doniczkach; był wśród nich fiołek, którego dostała od Glorii na imieniny, i wrzosy, które mama wręczyła jej dziś rano. Nad łóżkiem wisiały ramki ze zdjęciami. Na jednym z nich byli Liv i Oliver, kiedy mieli pięć lat i po raz pierwszy pływali w dmuchanym basenie. W kolejnej ramce znajdowało się zdjęcie rodzinne podczas wypadu do zoo. Oczywiście mieściły się tam nie tylko fotografie członków rodziny. Jedno ze zdjęć powstało dość niedawno – było to zdjęcie Liv, Glorii, Gilberta, Leviego i Olivera, które zrobili podczas imprezy urodzinowej Glorii.

Gwiazdy Spadają Tylko O PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz