💜11

7K 292 35
                                    

Do domu przyjechaliśmy dosyć późno i jedyne co byłam w stanie zrobić to szybko się umyć i dowlec moje zwłoki do mięciutkiego łóżka.

Następnego dnia wstałam strasznie wcześnie jak na mnie, zwykle po przebudzeniu się biegam po całym domu, żeby się do tej cholernej szkoły nie spóźnić. Wyprostowałam moje długie włosy, ale nie była bym sobą, gdybym podczas tej czynności niczego sobie nie zrobiła. Otóż mój palec został niemiłosiernie poparzony.

Szybkim krokiem wbiegłam do łazienki i włożyłam go pod lodowatą wodę, która była ukojeniem dla mojego cierpienia. Przyłożyłam jeszcze do niego kostkę lodu, którą znalazłam w zamrażalce. Wchodząc po schodach do góry zahaczyłam o jeden stopień i o mało nie zjechałam dupą na sam dół. W dodatku nie mogłam znaleźć mojej ulubionej bluzki, cóż dziś jest chyba mój szczęśliwy dzień.

Założyłam na siebie jasno niebieskie jeansy z przetarciami na kolanach oraz pudrową koszulkę z kieszonką po boku. Na stopy włożyłam białe conversy. Zapakowałam moją czarną torbę, którą zawsze biorę ze sobą. Weszłam do łazienki i pomalowałam się, nakładając trochę pudru i tuszu do rzęs na moją twarz. Popryskałam się perfumami z Calvina Kleina i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z domu.

— A śniadanie?— zapytała moja rodzicielka przypatrując się kontaktom w telefonie.

— Zjem potem na mieście.— prychnęłam, zauważając, że ją i tak to nie obchodzi.

— Tylko, żebyś potem głodna nie chodziła.— powiedziała wciąż nie spoglądając nawet w moją stronę.

— Taa poradzę sobie.— westchnęłam i zabrałam klucze z blatu stołu.

— Miłego dnia słońce!— krzyknęła, gdy już byłam na zewnątrz.

Nie mam pojęcia czemu moja matka chce grać idealną pod każdym względem, ale to już się staje irytujące. Udaje cały czas, że ją obchodzę, że tak dużo o mnie wie i to, że się niby martwi jakoś na mnie wpłynie. Prawda jest taka, że dla niej jest praca najważniejsza, chce wszystkich sobie podporządkować i zrobić z ludzi perfekcjonalistów. Kocham ją to wiadome, ale czasami mam tego wszystkiego dosyć. Nie rozmawiam z nią za wiele, nie mam pojęcia czy to z mojego powodu czy z jej, ale nigdy nie opowiedziałam jej o swoich problemach. Udaję przed nią po prostu, że ich nie mam. Chciałabym kiedyś zasiąść na kanapie i po prostu porozmawiać, chciałabym, żeby pytała mnie co u mnie słychać czy też prosiła mnie o rady w sprawie makijażu czy ubrań. Niestety nawet kiedy próbujemy rozmawiać przerywa to jej telefon, oczywiście są to sprawy służbowe.

Mój ojciec za to wcale nie jest lepszy. Razem z moją mamą prowadzą interesy handlowe z rodzicami Maxa. Ciągle nie ma ich w domu, bo wyjeżdżają na różne delegacje, więc zostaje sama.

Dla większości nastolatków było by to rajem, ale czuję się źle mieszkając właściwie tutaj samej jak palec. Ciągle tylko słyszę o kolejnych wyjazdach i tym, że muszę sama się zająć mieszkaniem. Czasami pod ich nieobecność robię imprezy, ale to bardzo sporadycznie, nienawidzę tego jak obcy ludzie, bo oczywiście się to zdarza, gdy znajomy znajomych przyprowadzi kolejnych kumpli chodzą mi po całym domu i niszczą wszystko co możliwe przy okazji ruchając się w każdym pokoju. Nie muszę mówić chyba jakie to obrzydliwe, gdy muszę po nich zmieniać pościel.

W każdym bądź razie tak, moi rodzice są cholernymi pracoholikami, którzy czerpią radość z pieniędzy i robienia czegoś cały czas. Zauważyłam, że nie mają ani chwili wolnego, ciągle tylko jakieś spotkania, wyjazdy, kupna kolejnych lini lotniczych. Rozumiem, że pieniądze są w życiu potrzebne, ale wszystko trzeba robić z umiarem, gdy ktoś wręcz nie widzi życia bez swojej pracy to się już zaczyna robić chore. Cóż, popieprzona rodzinka.

Zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się w stronę szkoły, dzisiaj postanowiłam przejść się pieszo tak dla własnego zdrowia. Włożyłam słuchawki w uszy i włączyłam moją ulubioną muzykę. Schowałam w telefon do kieszeni i pochłonęłam się we własnych myślach.

Jesteś dla mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz