Co się stało?

14 4 5
                                    

Narrator

Nadia narysowała kolejną kreskę na ścianie jaskini. Ona i Paul spędzili na tym pustkowiu już ponad rok, a czuli się jakby to była wieczność. Wieczność, która nigdy się nie skończy. Mimo, że dziewczyna dawno już porzuciła nadzieję, iż ktoś ich odnajdzie, chłopak nadal ją posiadał wspierając przyjaciółkę.

Oboje jednak zapomnieli o skrzynce, którą podarowała im śmierć. Było to bardzo dużym błędem, ponieważ pragnący trupów Władek postanowił zabić jedną osobę z tej dwójki.

Pewnego dnia Paul chcąc zrobić niespodziankę Nadii wyruszył wczesnego ranka w dżunglę. Planował upichcić dla niej pyszne śniadanie,gdyż właśnie tego dnia chciał jej zadać bardzo ważne pytanie.

Szukając już ostatniego składnika do ulubionego dania dziewczyny chłopak dostrzega małpkę trzymającą potrzebny mu owoc.Paul podchodzi do niej.

Perspektywa Paula

Jakiegoś rodzaju makak wisząc na ogonie próbował dobrać się do ostatniego o tej porze roku banana. O nie, tak to się bawić nie będziemy.

Podszedłem więc do tej małpy i próbowałem wyrwać jej wyżej wspomniany owoc. Gdy myślałem już ,że zwycięstwo jest po mojej stronie, szympans nagle dostał ataku jakiejś agresji i wyglądało to jakby miał padaczkę.

W ostatniej chwili wyrwałem jej przysmak jednak małpa nie poddając się rzuciła się na mnie gryząc tym samym w ramię. Oswobodziłem się od niej i uciekłem czym prędzej, myśląc : Ta perfidna małpa użarła mnie w rękę.Skubana pewnie pochodzi z Polski, bo jak polak głodny to Polak zły. Mam nadzieję,że  nie zdąży mnie dogonić.

Bojąc się jednak,że zwierzę, które jeszcze nie skończyło ewolucji mnie dopadnie przyśpieszyłem kroku, tym samym w niecałe 5 minut znalazłem się w jaskini,gdy normalnie zajmuje mi to nie mniej niż 20. Kurcze chyba maratończykiem powinienem zostać.

Na moje szczęście Nadia jeszcze się nie obudziła. Spała przykryta liściem palmy cicho  pochrapując. Z buzi wyciekala  jej kapka śliny przez co wyglądała jeszcze bardziej słodko. Trochę się zapatrzyłem przez co musiałem pośpieszyć się ze śniadaniem dla niej.

Perspektywa Nadii

Obudził mnie piękny zapach. Czyżby to były zapiekane banany które wręcz kocham? Jeśli to one to błagam zabijcie mnie. Działają one rewelacyjnie na biały uśmiech, a przecież na tej wyspie bez kosmetyków trzeba sobie jakoś radzić.

Otworzyłam leniwie swoje oczy i dostrzegłam Paula siedzącego przy ognisku. Coś słabo wyglądał. Ciekawe co mu się stało.

Narrator

Ciekawska dziewczyna zmartwiona złym stanem fizycznym chłopaka podeszła do niego,by spytać czy wszystko z nim okej.

Perspektywa Paula

Nałożyłem właśnie banany na kamień,który imitował talerz, gdy podeszła do mnie Nadia. Wyrobiłem się w czasie. Jestem z siebie w 100% zadowolony.

- Dzień dobry. Wyspałaś się? - Mam nadzieję, że tak. Lubię jak ma dobry humor.

-Tak.A ty? Bo coś nie wyglądasz za dobrze.- Ja? Niedobrze?  Przecież ja zawsze wyglądam dobrze. Czyżbym stracił swój urok?

-Wszystko w porządku.- No wszystko oprócz bolącej ręki...

-Coś bredzisz.- Spojrzała na mnie przenikliwe.

-Ale nie będę drążyć tematu bo jestem strasznie głodna. - Uff.

Perspektywa Nadii

Jedząc banany i tak jednak zerkałam na niego kątem oka. Zaczęłam od lustrowania jego twarzy pokrytej gdzieniegdzie piegami, pogrążonej w głębokiej zdumie. Ciekawe o czym teraz tak wnikliwie myśli.

Później natomiast przeszłam do skanowania wzrokiem jego zarysowanych wyraźnie mięśni, aż dotarłam do rąk. Zdziwiłam się gdy dostrzegłam,że po jego prawej dłoni spływa czerwona ciecz. Mieszanka erytrocytów, leukocytów i trombocytów. Więc krzyknęłam głośno do Paula budząc go tym samym z transu:

- Japierdziele co ci się do ku*wy nędzy stało?! -Tak się przestraszył,że aż z kamienia spadł. Chyba troszkę przesadziłam...

- Co ty robisz?! Chcesz żeby mnie tutaj jeszcze ta małpa znalazła?!-  Co? O jaką małpę mu kurcze chodzi? I dlaczego on się tak tym przejmuje? Jakby go jakiś orangutan obchodził.

- Paul o jakiej ty małpie mówisz?

- No przecież o tej, która mi dzisiaj w dżungli... - I takiego czegoś nienawidzę najbardziej. Jak ktoś nie dokańcza zdania i myśli, że skończę je za niego.

-Co ci dzisiaj w dżungli? No wysłów się wreszcie człowieku.

- No małpa mnie dzisiaj w dżungli w rękę użarła.- Ojoj chyba naruszył swoje męskie ego.

-To powiedz mi po cholerę szłeś rano, sam samiutki w głąb dżungli i to jeszcze z jakąś małpą?!- Co za kretyn. Sam mi powtarzał, że nie wolno zapuszczać się samemu w gąszcz ,a potem zrobił to samo.

-Dlatego, że chciałem przygotować ci twoje ulubione śniadanie, ale coś mi to jakoś nie wyszło. - Aww on to wszystko zrobił ,by mnie uszczęśliwić. Jednak nie jest, aż takim kretynem...

- Ale to wspaniałe z twojej strony. Dziękuję. - Pocałowałam go w policzek, a on momentalnie się zsczerwienił. To urocze. Chyba pierwszy raz w życiu widzę jak chłopak się rumieni. Jakikolwiek chłopak, a miałam ich już wielu.

- No to chodź opatrzymy ci tę ranę. - Uśmiechnęłam się. Zawsze chciałam zostać lekarzem,  tylko pojawiły się pewne komplikacje związane z obrzydzeniem dotykania ludzkich organów, ale taka rana to pestka.

Oczyściłam miejsce ugryzienia czystą  wodą i obłożyłam je liściem babki, która jest naturalnym opatrunkiem. Następnie obwiązałam całość kawałkiem materiału i gotowe. Oczywiście jak każdy normalny chłopak, tak i Paul posykiwał przy każdym moim najmniejszym dotyku. Ach ci faceci mają taki niski próg bólu.

Narrator

Z dnia na dzień stan chłopaka się pogarszał. Był nadpobudliwy, a jego temperatura ciala ciągle rosła. Nadia nie wiedząc co ma robić. Jak pomóc swojemu przyjacielowi. Wyruszyła do dżungli, by znaleźć dla niego jakiekolwiek lekarstwo.

C.D.N

Dodaję trochę późno, ale lepsze to niż wcale.😅

Życzę wszystkim czytającym moje książki Wesołego Alleluja i Mokrego Dyngusa 😃😄😘

~Oni są wśród Nas...~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz