Narrator:
Gorzka substancja rozprowadziła się po
organiźmie Nadii powodując przy tym dziwny grymas na jej twarzy. Zachwiała się ona lekko, po czym upadła gwałtownie na skalne podłoże. Na twarzy śmierci pojawił się szeroki, złowieszczy uśmiech. Władek od razu chwycił swymi lodowatymi dłońmi za kostkę Nadii. Po ułamku sekundy poczuł on piekący ból. Jego zazwyczaj sina skóra zaróżowiła się na skutek poparzenia. Zakapturzona postać gwałtownie puściła stopę brunetki. Nagle ciało dziewczyny zaczęło lśnić niczym diamenty.Perspektywa Nadii:
Widziałam światło. Było piękne, ciepłe i bardzo jasne. Swym urokiem wręcz ciągnęło mnie w swoją stronę. W promieniach dostrzegłam machające do mnie postacie. Po dłuższym przyglądaniu się cieniom, rozpoznałam w nich ciocię Valerie, mamę i tatę. Obok nich stał również Paul. Nie mogłam w to uwierzyć...
Chciałam do nich podbiec, przytulić ich i ucałować, lecz nagle poczułam ucisk na swojej kostce. Coś mnie tu trzymało...
Próbowałam się wyrwać, lecz nie dałam rady.Narrator:
Powieki Nadii otworzyły się, ukazując jej piękne, niebieskie oczy. Dziewczyna była bardzo zdziwiona, a zarazem przerażona tym co się stało. Odruchowo spojrzała na Władka, który również miał zdziwiony wyraz twarzy. Był on wściekły, że jego plan się nie powiódł.Perspektywa Nadii:
Nic nie rozumiem. Miałam już nie czuć tego bólu... miałam być z mamą i tatą...
-Jak ty to zrobiłaś?- zapytał Władek- śmierci się nie oszukuje. Pożałujesz tego.
-Jak już chcesz kogoś otruć to weź zrób to raz, a dobrze.-powiedziałam wściekła.
-Hmm... Może napój był przeterminowany...-zastanawiał się Władek.
-Brawo kretynie. Nawet nie potrafisz dobrze zabić.-zadrwiłam. Nie rozumiałam co się stało. Dlaczego nie odeszłam do lepszego miejsca? Dlaczego nawet umierając się nie wydostanę z tego piekła?
-Zdobądź drugą truciznę. Tylko tym razem bardziej skuteczną.-rozkazałam Władkowi.
-Z przyjemnością.-oznajmił-tylko jest jeden problem...
-Jaki znowu?
-Musi ktoś zginąć, aby skrzynka się otworzyła..
-Nie ma problemu. Tu jest mnóstwo ptaków.-oznajmiłam.
-A jest taki ptak, którego kochasz?
-Co masz na myśli?
-No bo wiesz... szkatułka otworzyła się, bo zmarł ktoś, kogo kochasz.
-Coś ci się pomyliło. Ja go nie kocham. Pewnie dlatego trucizna nie zadziałała...-stwierdziłam.
-Oczywiście że go kochasz. Musisz to tylko przyznać.Wtedy zaczęłam się zastanawiać. A może ja go rzeczywiście kocham? Może muszę to tylko przyznać?
CZYTASZ
~Oni są wśród Nas...~
AdventureJak to jest stracić dosłownie wszystko w ułamku jednej sekundy? Jak wtedy dalej walczyć? O czym myśleć, by nie zwariować? Co trzeba robić? Przekonała się o tym pewna niczemu niewinna dziewczyna, która wraz z rodzicami wracała samolotem z wakacji...