Narrator
Mijały tygodnie, miesiące, a Nadia i Paul zbliżali się do siebie osaczeni samotnością. Ciężko im było znaleźć jakikolwiek temat do rozmowy,gdyż byli zupełnymi przeciwieństwami.Ona rozmawiałaby tylko o ubraniach i kosmetykach,a on natomiast wolałby podyskutować o ekonomii,motoryzacji,czy polityce.Dwa odmienne spojrzenia na świat .I jak tu żyć?
Nie miejąc innego wyboru musieli naruszyć swoje sprawy osobiste.Perspektywa Nadii
-Ej ty tubylec.-szturchnęłam mojego sąsiada siedzącego wraz ze mną w jaskini na kamieniu.
-Jezuu no co tym razem chcesz. Znowu mam ci oczyścić jaskinię od...hmm..jak ty to nazywasz? Najgorszych zwierząt stworzonych przez Boga do celów obrzydzania?- Paul powiedział zrezygnowany.
-Nie to nie o to mi chodziło tym razem,ale skoro tak bardzo nalegasz.-Nawet miał dobry pomysł.Chyba nie jest tak głupi za jakiego go miałam...
-Ja wcale nie nalegam. Powtarzam tylko twoje słowa.- Pff a jednak idiota...
-Ej.- Szturchnęłam go ponownie.
-No co?
-Mam pomysł.-powiedziałam po któtce.
-Hahaha chyba zaraz się posikam ze śmiechu.-O co mu kurde chodzi?
-Serio nie jarzysz? Kurcze ty naprawdę jesteś jakaś niedorozwinięta?- Naprawdę nie wiem o co mu chodzi. Z czego on się śmieje?
-Po prostu nie mogłem uwierzyć,że masz pomysł skoro nie masz mózgu, a to przecież paradoks.- Powiedział trzymając się za brzuch.Chyba od tego śmiechu aż kolki dostał. Postanowiłam zignorować jego żenujące uwagi.
-To pomyślałam sobie,że skoro będziemy tu nie wiem ile czasu moglibyśmy to jakoś dobrze wykorzystać. Może gra w 20 pytań? - Pewnie się nie zgodzi jak to on. Nudziarz Paul...
- Okej. Dla mnie może być.- Uuuuu szalejesz...
-To może ja zacznę. Jak wylądowałeś na tej wyspie?- Zawsze byłam tego ciekawa, a teraz wreszcie nadarzyła się okazja, by się o tym coś dowiedzieć.
-Bo widzisz. Właśnie leciałem prywatnym samolotem do Madrytu, by odwiedzić moją mamę ,która rozwiodła się z moim ojcem.Byliśmy już w połowie drogi,gdy nagle zaczęło trzęść jednopłatowcem,który runął w taflę wody . I tak teraz znajduje się tutaj z tobą.
Narrator
Opowiadając sobie sytuacje z życia wzięte czas bardzo szybko im minął .Nawet nie zauważyli kiedy na dworze zrobiło się ciemno. Granatowe niebo pokryły miliony iskrzących się punktcików,a na samym środku wisiał jasny księżyc w pełni.
W jaskini paliło się ognisko ogrzewając rzwawo gestykulujących nastolatków.Około godziny duchów zerwał się porywisty wiatr ,a do jaskini wkroczyła zakapturzona,czarna jak smoła postać trzymająca w swojej bladej,a wręcz sinej prawej dłoni jakąś rzecz. Nie odzywając się podeszła do brunetki i wręczyła jej przedmiot. Była to stara, poniszczona skrzynia zamknięta na równie zniszczoną kłudkę. Tajemnicza postać odwróciła się do wyjścia z zamiarem odejścia lecz jeszcze niczym to uczyniła trochę bardziej odważniejsza Nadia spytała:
-Kim ty jesteś? - Tajemniczy gość przestanął na chwilę i odpowiedział głosem mrożącym krew w żyłach;
-Jam jest pan koszący żniwa co roku. I jak każdy gospodarz staram się ich zebrać jak najwięcej. Potocznie nazywa się mnie śmiercią...
C.D.N
CZYTASZ
~Oni są wśród Nas...~
AventuraJak to jest stracić dosłownie wszystko w ułamku jednej sekundy? Jak wtedy dalej walczyć? O czym myśleć, by nie zwariować? Co trzeba robić? Przekonała się o tym pewna niczemu niewinna dziewczyna, która wraz z rodzicami wracała samolotem z wakacji...