Czy w bezsilnej złości łykając żal,
dać się powalić,
czy się każdą chwilą bawić,
aż do końca wierząc, że
los inny pisany jest.Musiał być cierpliwy, czyż nie? Kenma był chory i Kuroo nie uważał, że mógłby tak po prostu zirytować się na młodszego chłopaka. To byłoby egoistyczne.
Cierpliwość.
Cierpliwości.
x
O czym miał mu napisać? O punkcji lędźwiowej? Prześwietleniu? Nic innego obecnie go nie dotyczyło.
Tak, Kenma mógłby o tym wspominać, gdyby nie miał resztek litości nad Tetsurou, który i tak musiał za wiele się martwić.
Głupi Tetsu...
x
Kuroo starał się skupić uwagę na podręczniku. Gdy nie mógł wytrzymać – a to przytrafiało się często, fakty były dlań wciąż jak świeże rany, może jeszcze przyjdzie mu się z nimi oswoi – odsuwał książkę na bok, sięgał po telefon i sprawdzał, czy na pewno, ale to na pewno nie ma nowej wiadomości od Kozume.
Następnie wczytywał się w medyczne brednie, które albo przyczyniały się do chwilowej poprawy jego humoru, albo jeszcze dobijały.
Wreszcie znów sięgał po podręcznik, przynajmniej na kilka minut. Cóż, próbował w każdym razie. Powoli, bo życie – normalnie, tak po prostu – zdawało się rodzajem zbrodni.
x
Ale o czymś musiał pisać do Kuroo, prawda? Milczenie to okrucieństwo. Obojętność. Przeciwny biegun niż jego uczucia.
„Mówią, że mam szansę wyjść po czterech tygodniach. Być może. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze."
Wahał się nad wysłaniem tej wiadomości. Nie brzmiała, jak powinna brzmieć. Zbyt szczera?
„Lekarz mówi, że wyjdę po czterech tygodniach."
Brzmiało... krótko, zwięźle, w miarę optymistycznie. Godne pochwały.
Wyślij.
Oby nie okazało się kłamstwem i paroma miesiącami. Nie chciał kłamać.
I chciał, żeby to były ledwie cztery tygodnie. Tęsknił. Znalazłby sporo zróżnicowanych rzeczy, za którymi mógłby tęsknić.
Leczenie tymczasem to wiele obrzydliwych rzeczy, zaś te, z którymi dotąd wszedł w kontakt, wprowadzały go dopiero w znacznie szerszy horyzont.
Na tym etapie czuł się jak pasożyt, nie mogąc zaufać własnemu organizmowi, że bez intensywnej zewnętrznej pomocy utrzyma go przy życiu. Kiedy przez cewnik wsiąkały w niego zbawcze substancje.
Już miał dosyć.
x
Kuroo się wysypiał. Dojadał. Dbał. Nadal wydawało się zbrodnią, ale gdyby tego nie robił, przedstawiałoby się to nader lekkomyślne. Nie tego od niego oczekiwano. Jest silny, prawda?
Nie potrafił tylko zmusić się do wyjścia do ludzi.
Dokładając też tylu starań, niekonieczne naprawdę cieszył się wzorowym samopoczuciem. Chyba miał wdzięczniejszą rolę – aby wiernie czekać. Bezbolesną rzekomo.
Wciąż jednak odciskała na nim swoje bezlitosne piętno. W mimowolnej solidarności przemienił się przynajmniej do pewnego stopnia w cień człowieka.
x
Ciekawiło go, co Kuroo robi. Poza tym, że chciałby mieć pewność, czy starszy chłopak daje sobie radę na nowym etapie nauki, jak miałby ją, gdyby normalne był przy nim... po prostu nie znajdował innego godziwego zajęcia.
Widoczne niezrealizowane plany, by spędzić jak największą część wakacji z Tetsurou zalegały jego podświadomość.
„Wychodzisz gdzieś? Co robisz?"
Może nie winien pytać. Albo lepiej w ogóle zniknąć z życia chłopaka. Pasożyt.
Trudno. Naprawdę chciał wiedzieć.
Wyślij.
x
„Tak."
Musi gdzieś wyjść. Musi być silny, cholera.
A/N
Kiedy siedzisz całą noc i pożerasz czekoladę, bo teraz, właśnie teraz musisz dokończyć to opowiadanie. Hm.Tak, prawie skończyłem. Brakuje mi kawałka przedostatniego rozdziału.
CZYTASZ
Gdybym kiedyś odszedł stąd, nie obrażaj się na śmierć (Haikyuu || KuroKen) √
FanficBo to nie ma sensu, Kuroo. Ale sposób, w jaki udajesz, że ma, jest naprawdę uroczy. Historia mająca miejsce w duszach, sercach i umysłach bohaterów. Marginalnie zahacza o rzeczywistość i medycynę. Czasem rozdział opisuje dzien, czasem miesiace.