Mów o drodze we mgle,
kiedy wciągał mnie piach,
gdy nie miałem już sił,
by się odbić od dna.Tydzień mijał w tempie ślimaczym. Bez szkoły, bez treningów, bez wyściubiania nosa spod kołdry - i Kenmę gnębiły wyrzuty sumienia, że zostawiał drużynę na lodzie.
Dotykał też boleśnie nastrój w domu, kiedy wciąż tak świeża w pamięci domowników śmierć jego dziadka. Tygodnie to za mało, by ukoić serca.
W takich okolicznościach Kozume nie chciał obciążać swoją niedyspozycją matki, która i tak z uporem maniaka katowała się kolejnymi artykułami o białaczce; wstrząśnięta, znerwicowana, pragnąca uchronić pozostałych członków rodziny, skoro ojca nie zdołała.
Wolał raczej stanąć na nogi tak szybko, jak tylko poczuł się na nich stabilnie. Jedyne logiczne wyjście - wtedy bliscy wydawali się o tyle spokojniejsi.
A jaki Kuroo zdawał się zadowolony, kiedy spotkali się w drodze do szkoły.
- Witamy z krainie żywych. Czekaliśmy na ciebie - oznajmił rzeczony.
- Zaczynam się bać - mruknął Kenma pod nosem.
Jako że organizm upominał się jeszcze o ulgowe traktowanie, zwolnił kroku.
x
- Znowu grałeś do nocy?
Kenma nie wiedział, kiedy zasnął. Wiedział tylko - a i to nie tak znowu łatwo przyszło zmęczonemu umysłowi wydedukować - że rodzicielka budziła go potrząsaniem za ramię, że miał pod głową podręcznik i że rozlał kawę.
- Tak - skłamał, bo stwierdzenie było najwygodniejsze, choć mijające się z prawdą. Nie dawało jednak szczególnych powodów do zmartwień, zaś to przede wszystkim się liczyło.
- Nie rób mi tego, dbaj o siebie. - Matka wreszcie zsunęła dłoń z jego ramienia, upewniwszy się, że jest już przytomny. Wciąż tym niemniej się nad nim pochylała. - Jak ty blado wyglądasz.
- Przepraszam. Czuję się dobrze. Naprawdę - odparł, możliwie najłagodniej.
- Dbaj o siebie - powtórzyła.
- Będę - obiecał syn.
Rano natomiast odrobinę wcześniej wymknął się z domu, by bez ściągania zbędnej uwagi ujść z torbą sportową.
Miał różne obowiązki, tak wobec matki, jak inne; partycypacja w treningu była jednym z nich.
x
- Skąd ty masz tyle siniaków? - rzucił Tetsurou, kiedy Kenma ściągnął koszulkę sportową i zakładał każualową.
- Możesz się we mnie nie wpatrywać, proszę? - Blondyn pośpiesznie obciągnął ubranie wzdłuż tułowia.
- Czemu nie?
Na to pytanie Kozume pozwolił sobie nie odpowiadać. Bardzo za to zainteresowała go struktura podłogi.
Ale to bardzo.
Nie protestował atoli, gdy wędrowali przez opustoszałą uliczkę, a palce Tetsurou zacisnęły się delikatnie wkoło jego własnych. Ani nie myślał więcej o chowaniu dłoni w kieszeni.
x
Na rogu ulicy, z której schodziło się już w obręb ich osiedla, minęli się z matką Kenmy. Kuroo z szacunkiem się ukłonił.
Kobieta uśmiechnęła się w odpowiedzi. Lecz blado, ze zmęczeniem, nie tak, jak dawniej.
Jeszcze za wcześnie na to.
- Dobrze widzę, że twoja matka jest jakaś smutna? - zapytał Tetsurou, zerkając za oddalającą się, zgarbioną sylwetką, w której dostrzegał podobieństwo do innej, często widywanej, młodszej, a mimo to też niby przygniecionej niewidocznym ciężarem.
- Przeżywa śmierć dziadka.
- Przykro mi. Przepraszam, nie powinienem był pytać.
- Nie znałem go aż tak dobrze. Rzadko się widywaliśmy, bo ojciec i on niezbyt się lubili. - Kozume ponownie uciekł wzrokiem. Nie był pewien, czy podobne sprawozdania przedstawiają sobą jakąkolwiek wartość, jednak cześć niego potrzebowała wypowiedzenia paru słów, choćby zbędnych. - Matka chciała mnie przyprowadzić, żebym się pożegnał. Dziadek się nie zgodził. Chociaż mnie lubił. Właściwie dlatego, że mnie lubił. Coś w tym jest. Chciałbym tak odejść. Angażując jak najmniej osób.
- Czy ja wiem - mruknął Kuroo. - Ja wolę chyba nie myśleć o śmierci. Przyjdzie i bez tego.
Drugi chłopak przytaknął cichym pomrukiem.
- Też masz przemyślenia - parsknął wreszcie Tetsurou, dla rozluźnienia atmosfery.
Interlokutora niezbyt cieszyła owa reakcja.
x
- Badania krwi? Nie, nie chcę robić badań krwi, mamo - odpowiedział grzecznie Kenma, ocierając posokę spod nosa.
CZYTASZ
Gdybym kiedyś odszedł stąd, nie obrażaj się na śmierć (Haikyuu || KuroKen) √
FanfictionBo to nie ma sensu, Kuroo. Ale sposób, w jaki udajesz, że ma, jest naprawdę uroczy. Historia mająca miejsce w duszach, sercach i umysłach bohaterów. Marginalnie zahacza o rzeczywistość i medycynę. Czasem rozdział opisuje dzien, czasem miesiace.