A gdy przyjdzie mój czas,
gdy pokryje mnie rdza,
musisz wierzyć, że znów,
pobiegniemy nad staw.Jeżeli cokolwiek, Kenma wiedział dwie rzeczy.
Kuroo go kocha, a on kocha Kuroo.
I że wszystko będzie dobrze.
Wciąż z kolei obawiał się mrowia innych, za siebie i za Tetsurou. Już choćby tego, że zbliżał się koniec roku szkolnego. Jego awans do trzeciej klasy, a graduacja w przypadku Kuroo. Dla niego oznaczało to najwyższy czas na wybór ścieżki kariery, dla starszego chłopaka - już studia.
- Pomożesz mi z nauką w przyszłym roku? - zapytał.
- A czy słońce świeci? - zagaił Tetsurou.
Na to Kenma subtelnie zmarszczył brwi.
- Uhm... pada deszcz - zauważył.
- Ej, ale gdzieś tam świeci. Czyli tak.
Najpierw jednak liczył na najpiękniejsze dni w swoim życiu. Wakacje.
x
- Kenma, ty przegrywie. - Kuroo śmiał mu się w słuchawkę. Momentami milkł raptownie, a gdy już Kozume obstawiał, że się udusił, zaczynał rechotać na nowo. - A tak na poważnie... - Brunet parsknął jeszcze parę razy, zanim się uspokoił. - Bardzo jesteś schorowany?
- Nie, nie - wymamrotał Kenma, potrząsając termometrem z niedowierzaniem. Co z tym jest nie tak?
- Brzmisz, jakbyś był.
- Sam brzmisz... - mruknął pod nosem rozgrywający.
- Bo jestem, z miłości. Ugodziła mnie strzała amora - westchną Tetsurou. - Tak czy siak, faktycznie przekładamy nasze spotkanie. Chorować w wakacje, też coś. Daję ci dwa dni i masz być zdrowy.
Postawionego warunku Kozume nie miał spełnić.
Nastał wieczór. Siedział w poczekalni, otulony obszernym swetrem, trzęsąc się jak w febrze i nie mogąc wykrzesać z siebie nawet tyle energii, by otrzeć zakatarzony nos.
Jego komórka spoczywająca obok dzwoniła i dzwoniła, a on z uporem nie patrzył na ekran.
Przypuszczalnie to Kuroo.
A Kuroo by się martwił...
x
- Kochanie, Tetsurou dzwoni - oznajmiła matka, przystając przy łóżku Kenmy na tę krótką chwilę, tyle tylko, by podać blondynowi swój telefon. Nim znów ulotniła się nagabywać personel, który nie zrobił dla jej syna dość. Jej zdaniem przynajmniej.
- Cześć - mruknął Kozume do słuchawki.
- Co się dzieje?
- Nic. - Cóż, musiał spróbować. Zaraz tym niemniej sam się zreflektował. I przyznał. - Jestem w szpitalu. Gorączka. Już spadła. Z czterdziestu jeden. Mówię ci, że już spadła. Spokojnie.
CZYTASZ
Gdybym kiedyś odszedł stąd, nie obrażaj się na śmierć (Haikyuu || KuroKen) √
Fiksi PenggemarBo to nie ma sensu, Kuroo. Ale sposób, w jaki udajesz, że ma, jest naprawdę uroczy. Historia mająca miejsce w duszach, sercach i umysłach bohaterów. Marginalnie zahacza o rzeczywistość i medycynę. Czasem rozdział opisuje dzien, czasem miesiace.