4:30 pm
Po przyjeździe na oddział ratunkowy na który BARDZO trudno było sie dostać bo wraz z Calumem musieliśmy trzymać Megan mineło trzy godziny. Od dwóch godzin siedzi w zabiegówce i czekamy na werdykt. Co dalej?
Calum stwierdził że zostanie ze mną do końca bo według niego wyglądam strasznie i nie chce mnie zostawić samej.
Czy sie przejmuje? Bardzo. Martwie się co bedzie z jej przyszłością,jaka będzie reakcja rodziców,jej realcje z Jackiem oraz najważniejsze. To jak ona sie czuje.
Może Megan Lucker nie należy do świętych osób pewnie przez nią wiekszosc aniołów widząc to co ona robi mieli ochote uciąć sobie skrzydła.
Może nasze relacje nie należą do idealnych ale nie są takie złe. Bo są do dupy.
Ale nie moge siedzieć z założonymi rękami patrząc jak ona cierpi.
Nie wytrzymam tego.
Chce jej pomóc.
Nagle z moich przemyślen wybudza mnie głos mojego towarzysza.
-Lucker,może pójde po kawe bo jezeli to coś poważnego to możemy tu siedzieć do wieczora okej?
-Okej.
-A gadałaś z Tylerem? Co on powie rodzicom?-spytał zaciekawiony
-Powiedział mi że wyjechali na wyjazd służbowy do Sochi i wrócą za trzy dni więc problem z głowy...na jakiś czas.
- Dobra to ja pójde po tą kawe. Latte z podwójnym mlekiem jak zawsze dla Pani?-spytał zmieniając przy tym głos na bardziej czarujący oraz poprawiając kołmierzyk.
-Jak ty mnie dobrze znasz,kelnereczko-uśmiechnełam się znacząco.
Nie chciałam Calumowi mówić jak przebiegła rozmowa z starszym bratem bo nie chciałam go martwić.
*1:59 am*
-Halo mała stało się coś? Dzwoniłaś kilkakrotnie. Mam nadzieje ze znowu nie zapomniałaś kluczy i nie wchodzisz rynną wiesz co sąsiedzi pomyślą-zaśmiał sie przypominając incydent z kluczami o którym wspominać nie zamierzam.
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć,ale Meg leży w szpitalu-powiedziałam na jednym wdechu.
-Jak to w szpitalu? Jeździła sama czy nawaliła się na imprezie?
-Nie będę Ci opowiadać całej historii,ale ktoś ją zepchnął ze schodów podczas imprezy u Jacka-powiedziałam niepewnie czekając na reakcje brata.
-Chyba sobie żartujesz! Jack jej pomógł? Jak się czuje? Czy rodzice wiedzą o tym?-w jego głosie można było wyczuć gniew.
-Nie,nie wiem i nie,Tyler. Dlatego dzwonię. Musisz powiedzieć rodzicom,że upadła podczas próby pokazu dla Calvina i że wszystko jest w porządku. Jak się dowiedzą to wiesz,że i ja oberwę i ty.
-Dobra mów dalej...
-Panna Lucker?- z zamyslenia wyrwał mnie głos lekarza,który wyszedł z sali zabiegowej w której znajdowała się Megan.
-Tak,to ja.-na głos lekarza energicznie podniosłam się z krzesła i niepewnie podeszłam do doktora Colneya. Tak na to wskazywała plakietka. Co z nią?
-Zrobiliśmy Pani radiologię,która wykazała przemieszczenie kości skokowej. Niby brzmi to groźnie,ale przemieszczenie jest małe i lekko pokruszone. Przez tydzień będzie mieć unieruchomioną nogę od kolana w dół wiec lepiej jakby leżała i stosowała się do moich zaleceń. Jak wszystko będzie szło dobrze to wtedy pomyślimy o rehabilitacji. Podaliśmy jej leki znieczulające i musi zostać pod obserwacją. Jutro możemy ją wypisać.-powiedział ze stoickim spokojem lekarz.
-Mogę się z nią zobaczyć?-spytałam niepewnie patrząc prosto w oczy doktora.
-Oczywiście,lecz na chwile.Panienka musi odpoczywać-po tych słowach odszedł w głąb szpitala.
Niepewnie zapukałam do sali,w której leżała moja siostra.Gdy usłyszałam ciche „proszę" weszłam do białego pomieszczenia w którym znajdowało się duże szpitalne łóżko,stoliczek wraz z lampką a obok znajdował się wózek.
Spojrzałam się na Megan. Była blada. Jej twarz bez makijażu wyglądała jakby nie należała do prawie dwudziestoletniej kobiety tylko do piętnastolatki. Jej długie blond włosy były spięte w niedbałego kucyka a jej usta,na których zawsze znajdował się błyszczyk,zniknął. Były popękane. Tak jak ona.
-Jak się czujesz?-spytałam niepewnie.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam się dziwnie będąc przy niej,gdy ona rzucała we mnie jadem,ale nie mogłam jej zostawić. Nie jestem taka.
-Dziwnie.-odpowiedziała bez emocji. Była zamyślona. Patrzyła się w obraz,który wisiał na końcu sali. -Rodzice wiedzą?
-Nie-odpowiedziałam. -Ty ma im powiedzieć ,że się wywaliłaś podczas próby. Lekarz mi powiedział,że masz przemieszczenie kości,oraz lekkie skruszenia,ale w ciągu miesiąca powinnaś już normalnie chodzić.
Nie odpowiedziała.Nadal się patrzyła w ten obraz. Nigdy nie widziałam w jej stanie. Zawsze coś komentowała nawet głupim „aha". Tu tak nie było. Ta cała sytuacja ją zmieniła.
Gdy już miałam wyjść z sali złapała mnie za rękę, po czym szepnęła ciche:
-Dziękuje. Gdyby nie ty nie wiedziałabym co mam zrobić. Dopiero zdałam sobie sprawę,jaka byłam głupia obrażając i wyzywając moją siostrę jak sama jestem głupia?-powiedziała cicho się śmiejąc. Przepraszam Cię Elle. Wybaczysz mi?-zapytała patrząc mi prosto w oczy. Nie mogłam odczytać jej oczu. Były tajemnicze i smutne,takie same jak ona.
-Tak Megan,wybaczam ci.

CZYTASZ
The Lovers L.H fanfiction
Fanfiction- Uważaj jak jeździsz, pokrako! - Nie wiem jak w "Twoim" dużym mieście jeżdżą, ale jesteśmy w Melbourne i nie słyszałam o tym, aby zapierdalać siedemdziesiąt na godzinę na parkingu. U nas tego jeszcze nie wynaleźli. Zdziwiony moimi słowami blondyn...