Rozdział 3.

495 51 5
                                    


DWA LATA PÓŹNIEJ

- Jeszcze raz! - krzyknął do mnie Mizukage.

Ponownie złożyłam pieczęcie, by wykonać technikę ognia. Tym razem była trochę mniejsza od poprzednich. Schyliłam się, ciężko oddychając.

- Więc twój limit to pięćdziesiąt dwa powtórzenia, zanim siła jutsu zacznie spadać. Doskonale, Kamira-chan! - Uśmiechnął się do mnie. - Teraz tylko przebiegnij dwadzieścia kilometrów i koniec treningu na dziś.

- Hai, Mizukage-sama! - Skłoniłam się i zaczęłam wykonywać polecone zadanie.

- Przyjdź tu jutro o czwartej - zawołał za mną. - Poddam cię egzaminowi na jonina.

- Hai, Mizukage-sama!

Tak rozpoczęła się moja kariera jonina - gdy miałam siedem lat. Ma pierwsza misja polegała na odebranie zwoju dwóm szpiegom z Wiatru. Oczywiście wykonałam zadanie bezbłędnie, przy okazji pozbywając się świadków. Myślałam, że zrobiłam to idealnie, dopóki nie wróciłam do domu. Nic nie było idealne. Zabiłam dwójkę ludzi. Spaliłam ich martwe ciała. Tak po prostu - jednym ciosem zakończyłam ich życie. Śmierć była taka łatwa? Czy zabijanie jest tak proste jak oddychanie?

Przez całe trzy dni wymiotowałam wszelkie posiłki, jakie dostawałam od Nazashi'ego. Chłopak chyba w końcu to zauważył, to i ogromne cienie pod moimi oczami. Zapytał mnie, co się dzieje. Powiedział, że chce mi pomóc. I pomimo tego, że chciałam odpowiedzieć, to przez moje gardło nie przeszło ani jedno słowo. Zamiast tego wybuchłam płaczem.

Nazashi tylko przytulił mnie i pogłaskał po plecach. To nie był pierwszy raz, kiedy to zrobiłam, ale pierwszy raz, gdy zrobiłam to świadomie. Poza tym oni nic mi nie zrobili! Tamten człowiek chciał mnie wykorzystać, więc się broniłam. Zasłużył na to. Ale tych dwóch shinobi wykonywało tylko swoje zadanie. "Tak jak i ja" - dodałam w myślach i natychmiast potrząsnęłam głową. To nie to samo!

- Kamira... - zaczął łagodnie Nazashi. - Spójrz na mnie.

Posłusznie podniosłam głowę w górę i spojrzałam w jego przepełnione troską oczy.

- Jesteśmy shinobi, a służba naszemu krajowi to nasz obowiązek. Otrzymałaś takie rozkazy i musiałaś je wykonać, rozumiesz? Nie zrobiłaś nic złego, bo coś takiego jak zło nie istnieje. Są tylko różne punkty widzenia, ale ty nie widź wcale. Nie patrz na to, co dobre, a co złe, tylko na to, co jest przydatne dla ciebie i twojej wioski. Tym się powinnaś kierować.

Kiwnęłam głową na znak, że dokładnie rozumiem, co chciał mi przekazać. Otarłam oczy, a mały uśmiech powoli pojawił się na mojej twarzy.

- Będę służyć mojej wiosce, otōsan.

Mężczyzna uśmiechnął się, słysząc moje słowa i jednym ruchem podniósł mnie z ziemi, sadzając sobie na karku.

- Idziemy zrobić kolację. Co chciałabyś zjeść?

- Hm... - zastanowiłam się. - Ramen! - krzyknęłam, śmiejąc się mu do ucha.

- A więc zrobimy ramen! - odpowiedział z równą radością.

Teraz, gdy już mogłam dosięgnąć do blatu, gotowanie szło mi dużo łatwiej. Nie mogłam jednak dorównać Nazashiemu. Bezsprzecznie był mistrzem kuchni. Uwielbiałam jeść posiłki, które przygotowywał. Były przepyszne.

_______________________________

W tym krótkim rozdziale chciałam ukazać relacje pomiędzy Kamirą, a Nazashim. I mam nadzieję, że mi się to udało. Nie wiem, jak je nazwać, ale oscylują gdzieś między starszym bratem, a ojcem, choć skłaniają się bardziej ku temu drugiemu, gdyż możemy zauważyć, że dziewczynka zwraca się do niego "tato".

Narodziny Legendy | Naruto FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz