Rozdział 1

1.4K 77 27
                                    

- Cornelia, spóźnisz się do szkoły! - usłyszałam głos mamy.

Codzienny rytuał zaczął się od nowa, ona mnie budzi przeraźliwym krzykiem, że się spóźnię, a ja przekręcam się na drugi bok z cichym jęknięciem, że „jeszcze pięć minut". I zupełnie przypadkiem zazwyczaj to „pięć minut" zamienia się w dwadzieścia.

- Cornelia!

Zerwałam się gwałtownie, gdy mama otworzyła drzwi tak mocno, że aż odbiły się od ściany.

- Nie śpię! - uniosłam ręce w obronnym geście.

Rodzicielka pokręciła głową i rzuciła czymś we mnie. Wzięłam rzeczy do ręki. Były to tusz do rzęs, eyeliner, podkład i szminka. Spojrzałam na nią pytająco.

- Lia, jesteś prawie pełnoletnia, zacznij wyglądać odpowiednio do swojego wieku!

Westchnęłam, wzięłam odpowiednie rzeczy i poszłam do łazienki. Przebrałam się i wykonałam poranną toaletę. Zdążyłam jeszcze na spokojnie zjeść śniadanie, złożone z płatków z mlekiem.

- Masz jakieś plany po szkole? - zapytała mama, robiąc sobie kanapki do pracy.

- Takie jak zawsze - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Upiłam łyk herbaty.

- Cornelia - westchnęła. - Musisz w końcu znaleźć sobie jakichś przyjaciół, chłopaka, nie wiem, kupiłabym ci psa, ale wiesz, że...

-Nas nie stać, wiem - dokończyłam. - Dobrze mi tak, jak jest.

- Musisz mieć w końcu własne życie. Ani ja, ani Rebecca, nie będziemy żyć wiecznie. Nie chciałabym umierać z myślą, że zostajesz sama.

- Oj tam, dramatyzujesz. Jesteś przecież jeszcze młoda, gdzie ci do umierania?

- Życie jest kruche - odpowiedziała sentymentalnie. - Jak po szkole przyjdziesz zjeść obiad, wychodzisz z domu i nie wolno ci wrócić przed jedenastą.

- Żartujesz - zaczęłam się śmiać, ale poważna twarz mamy mówiła sama za siebie. - Nie żartujesz - zrobiłam przerażoną minę.

Co ja będę robiła przez tyle czasu? Zazwyczaj w takich sytuacjach zaszywam się w bibliotece. To nie pierwszy raz, jak mama wygania mnie z domu. Próbuje różnych sposobów, żebym zaczęła integrować się z ludźmi. Po przeprowadzce zamknęłam się w sobie i stałam się aspołeczna, rozmawiam jedynie z mamą, ciocią Rebeccą i panią Maną Ibuką - bibliotekarką. Najwidoczniej rodzicielka dowiedziała się o godzinach zamykania biblioteki i postanowiła lekko zmienić taktykę.

- Jaka mama wygania swoje dziecko z domu i każe wracać późno w nocy? - roześmiałam się nerwowo, próbując się wybronić.

- Jaka nastolatka narzeka na pozwolenie na późny powrót do domu? Inni by pewnie jeszcze marudzili, że to za wcześnie - odwróciła kota ogonem.

Westchnęłam. Trzeba coś wymyślić na te kilka godzin wygnania.

Umyłam miskę i łyżkę i poszłam do pokoju po plecak. Przytuliłam mamę na pożegnanie i wyszłam z domu. Na przystanku byłam akurat, jak przyjechał autobus. Wskoczyłam do środka, przywitałam się z kierowcą i szybko zajęłam swoje stałe miejsce przy oknie. Ruszyliśmy w kierunku kolejnego przystanku, w tych okolicach byłam jedyną osobą, chodzącą do szkoły.

Autobus był na tyle duży, że zawsze siedziałam sama. Na początku różni ludzie próbowali się ze mną zaprzyjaźnić, siadając obok i próbując mnie zagadać. Każdy jednak po jakimś czasie się poddawał, widząc moją niechęć. Od kilku lat już wszyscy wiedzą, że jestem samotnikiem i uważają mnie za dziwnego odludka, z którym nie można się dogadać.

Tokio Drift - Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz