5

275 23 12
                                    

Rozdział może być trochę nudnawy ale mimo wszystko lubię was rozpieszczać i napisałam go jeszcze dziś ^^<3

~*~

EVIE

Spojrzałam na brata zdumiona.Wstrzymałam wierzchowca czując jak ten chętnie poszedł by za swoim przyjacielem. Nie rozumiem go. Kobieta się o niego martwi a on udaje jakby nic nie zauważał. Odwróciłam się do Nellie zauważając jak ta smutno kołysze się w siodle. Westchnęłam ciężko po czym przystanęłam na moment by się z nią zrównać.Kobieta spojrzała na mnie przelotnie z wyraźnym grymasem na twarzy.

- Nellie, jak się czujesz? - zapytałam sięgając po jej dłoń.

- Dobrze, ale zaczynam czuć, że to był zły pomysł... - odparła zaciskając dłonie na wodzach.

- Kochana nie myśl tak. Jeszcze Ci się tu spodoba a Jacobem się nie przejmuj. On... Potrzebuje by przy nim być – uśmiechnęłam się ciepło kładąc na jej ramieniu dłoń.

- Wiem... Chcę przy nim być ale widząc jak mnie odtrąca to chce mi się płakać – mruknęła czując jak łzy nachodzą jej do oczu.

Przygryzłam wargę odwracając smutno głowę. Czasami mój brat był naprawdę chodzącą zagadką. Raz zachowuję się arogancko i na wszystko ma wylewkę a innym razem żałuję z całego serca i próbuję jakoś załagodzić sytuację.Chociaż czy był to ten sam Jacob? To pytanie ugrzęzło w mojej głowie przez resztę podróży. Jechaliśmy w grobowej ciszy co jakiś czas obserwując otaczające nas lasy. Jacob przez dłuższy czas nawet się nie odwracał. Widziałam, że jeszcze nie zagojone rany dawały o sobie znać. Łapał się za bok wykrzywiając twarz w lekkim grymasie. Spojrzałam przed siebie zauważając już słabe zarysy kryjówki asasynów. Na mojej twarzy od razu zaistniał uśmiech. W głębi serca nie mogłam doczekać się spotkania z Henry'm i dziećmi. Ciekawiło mnie czy Jacob pamięta mojego syna –Indrę. Wtedy miał zaledwie dwa latka a teraz już uczy się sztuki skrytobójstwa. Natomiast sześcioletnia Lucy, która z natury jest nieśmiała woli spędzać czas czytając książki. Szczerze to nawet cieszę się, że spotka takiego wujka jak mój brat. Może oboje znajdą wspólny temat pomimo tego, że Jacob nie przepada za książkami. Zaśmiałam się pod nosem wyobrażając brata czytającego mądrości filozoficzne. Jacob spojrzał w tył marszcząc brwi na co ja szybko odwróciłam głowę udając, że wcale o nim nie myślę. Ten tylko burknął coś pod nosem przewracając oczami.

W końcu po pół godzinie dojechaliśmy na miejsce, gdzie powitało nas kilku asasynów. Zsiedliśmy z koni dając je stajennym. Nellie trzymała się mnie blisko obserwując wszystko z lekkim strachem w oczach. Tutaj raczej nic jej nie grodziło oprócz niektórych nachalnych mężczyzn. Może chociaż wtedy mój kochany braciszek się ożywi. Jak na razie był nieco nieobecny a w jego oczach istniał smutek. Wiedziałam, że muszę coś zrobić bo brat mi się kompletnie zamknie w sobie. Weszliśmy do budynku, gdzie znaleźliśmy się w ogromnym holu. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc przed sobą Henry'ego i Indrę. Pierwszy odwrócił się mąż a na jego twarzy zaistniał pełen radości uśmiech. Podbiegł do mnie po czym zatopiliśmy się w uścisku pełnym tęsknoty. Po chwili podszedł do mnie syn także się przytulając. Henry spojrzał na mojego brata posyłając mu ciepły uśmiech.

- Dobrze Cię widzieć przyjacielu –Jacob odwzajemnił uśmiech wyciągając do niego dłoń.

Henry zaśmiał się pod nosem po czym złapał go w przyjacielskim uścisku. Mężczyzna zamilkł na chwilę ale w ostateczności odwzajemnił uśmiechając się smutno pod nosem.

- Ciebie także – mruknął Henry odsuwając się lekko i klepiąc go po ramieniu.

- Jacob, poznajesz Indrę? - zapytałam dotykając dłońmi ramion mojego syna.

- Od mojego ostatniego przybycia tutaj bardzo urósł – odparł posyłając mi słaby uśmiech.

Indra uśmiechnął się ciepło witając po czym powiedziałam mu by wracał do przyjaciół.Rozejrzałam się holu ale nigdzie nie zauważyłam Lucy. Nagle ktoś złapał się mnie kurczowo za bluzkę chowając przed wzrokiem innych.

- Lucy – odparłam głaszcząc córeczkę po główce. Dziewczynka skuliła się jeszcze bardziej widząc wzrok mojego brata.

JACOB

Spojrzałem na dziewczynkę widząc jej duże błękitne oczy. Tak bardzo podobne do mojej siostry. Jej wystraszony wzrok i to jak się trzęsła spowodowało u mnie dziwne ukłucie w sercu. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem po czym przykucnąłem przed nią patrząc przyjacielsko w oczy.

- Ty jesteś Lucy, tak? Miło mi poznać tak cudowną panienkę – odparłem posyłając jej ciepły uśmiech.

Dziewczynka patrzyła na mnie jeszcze wystraszona po czym nieśmiało wyszła zza nogi Evie nerwowo wiercąc nogą dziurę w podłodze.

- Podobno jesteś moim wujkiem... -mruknęła zakłopotana.

- Jeśli będziesz tego chciała to tak będzie – rzekłem głaszcząc ją po długich ciemnych włosach.

- Nie zjesz mnie? - zapytała na co zaskoczony tym pytaniem zaśmiałem się lekko.

- Nie gustuję w księżniczkach –odparłem puszczając małej perskie oczko.

Lucy zaśmiała się pod nosem wyciągając rączki. Z uśmiechem na twarzy złapałem ją lekko po czym podniosłem do góry usadawiając na ramiona. Dziewczynka zawtórowała śmiechem wyciągając ręce jak ptak. Evie uśmiechnęła się pod nosem opierając głowę o ramię męża.

- Jacob, byłby świetnym ojcem –wyszeptała mu do ucha.

- To prawda.

Nellie ucieszyła się  widząc jak Jacob uśmiecha się pod nosem. Żeby tak było zawsze...Ocierając ramiona dłońmi wyszła z budynku chcąc choć trochę zwiedzić okolicę.

Mistake\Assassin's Creed SyndicateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz