JACOB
Otworzyłem ciężkie powieki dusząc się lekko. Promieniujący ból przeszedł moje plecy. Jak w amoku słyszałem nawoływania Evie i Nellie. Mieszały się ze sobą wzajemnie co wcale mi nie pomagało. Nagle poczułem na sobie czyjeś dłonie. Odwróciłem głowę w bok widząc zamazany obraz mojej przyjaciółki.
- Jacob... Proszę odezwij się... -szeptała zalewając się łzami.
- Nic mi nie jest... - mruknąłem podnosząc się na dłoniach do góry.
Wszystko było zamazane a dźwięki naokoło łączyły się w jedno. Zacisnąłem oczy wzdychając ciężko.Kątem oka ujrzałem jak podbiega do mnie siostra razem z Henry'm i Lucy. Dziewczynka płakała głośno cały czas mówiąc pod nosem:„To moja wina." Usiadłem na ziemi pocierając swoje skronie. Po dłuższej chwili odpoczynku wszystko zaczynało dochodzić do normy.Musiałem mocno grzmotnąć.
- Jak się czujesz? - zapytała siostra dotykając dłonią mojego policzka. Spojrzałem na nią wykrzywiając twarz w lekkim grymasie.
- Dobrze, to nic takiego – odparłem uśmiechając się słabo.
Nellie przytuliła mnie do siebie mocno łkając w ramię. Zmarszczyłem brwi by po chwili pogłaskać ją delikatnie po plecach. Kątem oka spojrzałem na rękawice. Ktoś przeciął linkę i zastanawiało mnie po co to zrobił. Z tego z mi było wiadomo jeszcze nikomu tutaj nie podpadłem.
- Tak się bałam... - załkała Nellie zaciskając dłoń na mojej koszuli.
- Już dobrze. Nic się takiego nie stało – odparłem odsuwając się trochę od niej. Przyłożyłem dłonie do jej policzków po czym wytarłem kciukami łzy.
Evie uśmiechnęła się ciepło pod nosem po czym spojrzała ostro na córkę. Lucy spuściła smutno wzrok wiercąc nóżką dziurę w ziemi. Westchnąłem ciężko wiedząc, że małej się pewnie za to oberwie.
- Do pokoju ale już. Masz tam na mnie zaczekać – odparł Henry patrząc na córkę surowo. Lucy szybko ze łzami w oczach pobiegła do domu po czym zamknęła się w pokoju. Mężczyzna westchnął ciężko zerkając na mnie. -Dziękuję, Jacob.
- Nie masz za co – uśmiechnąłem się słabo chcąc wstać ale poczułem przeszywający ból w dole pleców. Zaciskając dłoń w pięść w końcu wstałem wzdychając ciężko. - Nie miej jej tego za złe.
- Nie mogę jej tego odpuścić. Musi wiedzieć, że to źle – mruknął odwracając wzrok.
EVIE
Spojrzałam na Henry'ego ze zdziwieniem ale i równą pobłażliwością. Mężczyzna próbował za wszelką cenę ominąć go ale z każdą kolejną chwilą robił się coraz bardziej czerwony na twarzy. Jacob zaśmiał się pod nosem lekko aż w końcu nagle nie wybuchnął razem z Nellie.
- Wasze miny... Są bezcenne –parsknął łapiąc się za brzuch.
- Evie... Błagam, nie patrz tak na mnie... - mruknął próbując się ode mnie odwrócić ale złapałam go za ramię gromiąc wzrokiem.
- Na pewno nie możesz odpuścić. Co będzie tym razem? Opowiesz jej śmieszną historię? A może zaczniecie knuć coś za moimi plecami? Ty nawet głosu byś nie podniósł na swój mały promyczek słońca – odparłam wzdychając ciężko.
- Evie...
- Tak mam na imię – zaśmiałam się kręcąc przecząco głową. - Kanciarz jeden.
- Też Cię kocham – odparł całując mnie w usta.
Zaśmiałam się pod nosem skinając by poszedł do córki. Po ich rozmowach córka czuła się lepiej i znowu była uśmiechnięta. Spojrzałam na brata i Nellie, którzy pokładali się ze śmiechu. Przewróciłam oczami po czym skierowaliśmy się na śniadanie. Po dłuższej chwili dołączyli do nas Henry razem z dziećmi. Lucy nie śmiało usiadła przy Jacobie co jakiś czas zerkając na niego ukradkiem. Brat w końcu spojrzał na nią marszcząc brwi.
CZYTASZ
Mistake\Assassin's Creed Syndicate
FanfictionOd terroru Kuby Rozpruwacza minęło już trochę czasu. Evie próbuję pomóc bratu gdy ten jest w rozsypce. Wyjeżdżają do Indii razem z Nellie - przyjaciółką mężczyzny, która od dawna jest w nim zakochana. Jacob próbuję jak może udawać przed resztą jak ś...