41 Rozdział

3.3K 135 3
                                    

Samanta:

Stałam tak jeszcze przez chwilę analizując słowa mojego przyjaciela. Nagle przyszła mi taka myśl do głowy, a co jak to będzie Brandon? Może wrócił po mimo zakazu, chce uratować nas... Co ja mówię nie ma nas, a on jest daleko i nie chce mieć z nim do czynienia. Usiadłam z powrotem na swoje łóżko, nie wiem co mam ze sobą robić. Nie pracuje już dobre parę tygodni, nie chcę tam narazie wracać, ale muszę się czymś zająć. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać. Ostatnio ciągle nosze luźne rzeczy, może  najwyższy czas to zmienić, nie mogę do końca życia tak się zachowywać. Poszłam wziąć zimny prysznic, następnie założyłam swoją ulubioną szarą koronkową bieliznę. Pomalowałam się i pokręciłam włosy, następnie założyłam błękitną sukienkę przed kolano, była prosta i przylegająca, miała duże wycięcie na plecach. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i delikatnie się uśmiechłam, dawno nie widziałam się tak hmm zadbanej. Gdy już założyłam kolczyki zeszłam na dół. Stev siedział na kanapie razem z Amandą. Gdy tylko znalazłam się w pomieszczeniu odwrócili wzrok z telewizora i przenieśli go na mnie. Czułam się niezręcznie przyznaje. Stev wstał i podszedł do mnie.

- Wyglądasz pięknie, gdzieś wychodzisz?- zmarszczył brwi, a ja  cicho się zaśmiałam.

- Nie mogę po prostu nareszcie wyglądać normalnie?- rozumiem, że przez te tygodnie byłam zaniedbana, miałam podpuchnięte oczy i praktycznie nie spałam przez parę dni, ale czas wrócić do rzeczywistości.

- Możesz, tylko a z resztą nie ważne. Obejrzysz z nami film?- wskazał ręką na kanapę, a ja przytaknęłam głową i usiadłam na fotelu nie chciałam im przeszkadzać. Przez cały czas nie mogłam się skupić na filmie, kątem oka widziałam jak Amanda jest wtulona w Steva, ja też kiedyś taka byłam szczęśliwa. Cóż to minęło, cała bajka prysła, a książę z bajki odjechał na białym koniu w siną dal. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi, podniosłam się i zwróciłam się do moich przyjaciół.

- Nie przeszkadzajcie sobie, otworzę.- puściłam do nich oczko i ruszyłam w stronę drzwi. Bez wahania otworzyłam drzwi. W progu stał mężczyzna z brązowymi włosami i zielonymi oczkami. Jego rysy szczęki były mocne, ale dodawało mu to uroku. Kiedy się uśmiechnął ujrzałam dwa słodkie dołeczki. Stałam tak jak zaczarowana jego uśmiechem.

- Cześć, mogę wejść?- wyrwał mnie z osłupienia.

- Hej, a kim jesteś że tak się zapytam?- nie znam go, pierwszy raz w życiu go widzę.

- Waszym 4 współlokatorem.- puścił do mnie oczko i ominął mnie w drzwiach z walizkami. Zamknęłam je i obróciłam się do niego przodem.

- Tak Stev coś wspominał.- powiedziałam podczas gdy on ściągał swoje buty.

- To znaczy, że wystroiłaś się tak na mój przyjazd?- zarumieniłam się, że akurat dzisiaj musiałam wrócić do normalności i tak się ubrać cholera.

- To jest normalny strój.- prychnęłam i chciałam go ominąć, ale potknęłam się o walizkę , a on mnie złapał. Szybko odzyskałam równowagę i stanęłam na własnych nogach.- Dziękuję, niezły masz refleks jak na lamusa.- zaczęłam się śmiać.

- Lamus?- zmarszczył brwi.

- Tak Stev mi o tobie powiedział, do niego miej pretensję.- wytłumaczyłam mu.- Stev chodź tutaj!- krzyknęłam, a zaraz na przed pokoju pojawił się mój przyjaciel razem z Amandą. Podeszli i przywitali się z nowym współlokatorem. Stev zaczął z nim rozmawiać, a ja postanowiłam się ulotnić. Weszłam do kuchni i postanowiłam zrobić sobie kolację. W radiu leciała jakaś piosenka, a ja  bujałam się w rytm melodii. Zrobiłam sobie omleta, ściągnęłam z patelni na talerz i usiadłam na blacie. Zjadłam i umyłam talerze. Stałam jeszcze chwilę przy zlewie, usłyszałam głosy dochodzące z pokoju gościnnego, ale wolałam zostać w kuchni. Zrobiłam sobie drinka i oparłam o blat. Sączyłam go pomału, aż do pomieszczenia wszedł nasz nowy współlokator.

- Czemu tak szybko uciekłaś?- zapytał, a ja wlepiłam swój wzrok w szklankę.

- Bo na pewno chciałeś się rozpakować i tak dalej.- podniosłam wzrok na niego, patrzył się na każdy mój ruch.

- Chciałem ci się przedstawić bo nie zdążyłem, jestem Nick.- podał mi rękę, a ja uścisnęłam ją.

- Jestem Samanta.- uśmiechnęłam się do niego,a on odwzajemnił go.

- Stev mnie nie poinformował że są tutaj takie piękne kobiety.- znowu do mnie mrugnął.

- Mnie najwidoczniej okłamał bo nie wyglądasz na takiego lamusa.- razem wybuchliśmy śmiechem.

- Długo tutaj mieszkasz?

- Parę tygodni, zastanawia mnie jedno co cie zmusiło do zamieszkania z tamtym kretynem.- zaśmiałam się znowu, jak on tutaj dłużej zostanie to chyba mój uśmiech będzie trwał o wiele dłużej.

- No cóż, wróciłem tak naprawdę do swojego miasta bo byłem za granicą, ale najlepiej jest w domu. On zawsze mówił, że jak wrócę to mogę szukać u niego noclegowni.

- Rozumiem, ja już pójdę jestem zmęczona. Do zobaczenia współlokatorze.

- Słodkich snów maluszku.- puścił mi oczko, a ja przewróciłam oczami. Wróciłam do swojego pokoju i zdjęłam sukienkę. Weszłam do łazienki i udałam się pod prysznic. Gorąca woda spływała po moim nagim ciele. Wyszłam i wytarłam się, następnie zarzuciłam na siebie czarną koszulkę sięgającą do połowy ud. Pod spód założyłam granatowe majtki, które podkreślały moje pośladki. Wskoczyłam pod kołdrę i zerknęłam jeszcze na zegarek, jest 22 może uda mi się zasnąć. Rzeczywiście zmorzył mnie sen, ale nie na długo. Obudziłam się o 2 w nocy i nie mogłam już zasnąć. Chyba wszyscy śpią więc nie wzięłam szlafroka i zeszłam na dół do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę i oparłam się o blat. Po chwili woda się zagotowała, a ja zalałam nią kubek z herbatą. Niezdarnie polałam blat i woda pociekła po szafkach.

- Cholera!- powiedziałam do siebie. Znalazłam ścierkę i zaczęłam ścierać wodę, wtedy usłyszałam za sobą odsuwane krzesło, a ja się wzdrygłam. Obróciłam się i zobaczyłam Nicka szczerzącego się do mnie.

- Mogłaś nie wstawać widoków mi nie brakowało.- obciągnęłam koszulkę , a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.

- Co ty tutaj robisz?- zapytałam, a on podszedł i zabrał mi ścierkę. Następnie starł wodę i stanął przede mną.

- Nie mogłem spać, więc chciałem się czegoś napić, ale Stev nie wspominał że w kuchni są również takie seksowne duchy.- uśmiechnęłam się chamsko i ominęłam go. Skierowałam się z kubkiem herbaty na kanapę. Siedziałam i piłam, miałam nadzieje że on nie przyjdzie tutaj niestety myliłam się. Po chwili przyłączył się z kubkiem herbaty, usiadł koło mnie.

- Czy ty nie masz gdzie siedzieć?- zapytałam z irytacją.

- Mam, ale chciałem ci dotrzymać towarzystwa mała.

- Nie jestem już mała!- skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Jesteś przy mnie malutka- faktycznie jest wyższy ode mnie z jakieś dwie głowy, ale denerwuje mnie to.

- Trudno pff.- przewróciłam oczami i upiłam łyk herbaty.

- Jesteś słodka kiedy się oburzasz i złościsz.- na moich policzkach pojawiły się rumieńce, nie wiedziałam jak je ukryć. Odłożyłam kubek i chciałam przejść, ale potknęłam się o jego nogi i wylądowałam na nim, oblewając przy tym nas jego herbatą.

- Przepraszam, ojeju nie chciałam.- zaczęłam się tłumaczyć, a on tylko zaczął się śmiać.- Co cię tak bawi?

- Nic , ale niezdara z ciebie.- nadal znajdowałam się na nim, podniosłam się. Czułam że moja koszulka jest mokra.

- Lepiej już pójdę, dobranoc.

- Możesz zostać, ta bluzka zmoczona wygląda o wiele lepiej malutka.- zaczerwieniłam się i wyszłam z pomieszczenia. Gdy byłam pewna, że już mnie nie widzi pobiegłam szybko do swojego pokoju. Stanęłam przed lustrem i zrozumiałam o co mu chodziło. Moja bluzka zrobiła się  prawie całkowicie przezroczysta i widać przez nią moje stojące sutki. Jeju jaki wstyd, przebrałam bluzkę. Położyłam się pod kołdrą i momentalnie zasnęłam.



Czyżby Samanta również znalazła sobie kogoś innego,  przypadek czy przeznaczenie? Czy Brandon i Samanta dadzą radę o sobie zapomnieć?

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz