37 Rozdział

3.6K 148 2
                                    

Samanta:
Nie chce żeby odszedł, mimo wszystkiego jest dla mnie najważniejszy. Jego serce biło w rytm mojego, wspolgraly idealnie ze sobą. Nagle odsunął się ode mnie, a mnie ogarnął lęk. Czyli naprawdę odejdzie?
- Muszę już iść.- on naprawdę to powiedzial on odchodzi. Zostawia mnie tutaj, na pastwe Harrego. Myślałam, że go znam myliłam się, jest bez dusznym człowiekiem! Znowu zaczęłam płakać, wszystko sie posypało w jednej chwili.
- Jeżeli wyjdziesz to już  nie wracaj.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Miał kamienny wyraz twarzy, nic nie mogłam odczytać. Jego każde słowo bardzo bolało.
- Przykro mi.- złożył pocałunek na mojej skroni i wyszedł, po prostu odszedł. Nawet, ani razu się nie odwrócił w moją stronę. Usiadlam na kanapie, nie miałam siły już płakać. Czułam pustkę, pochłaniającą mnie czarną dziure. Wybrał,  zdecydował wiec ja sama teraz sobie poradzę. Jestem strasznie zmęczona tym wszystkim. Położyłam się na kanapie i zmozyl mnie głęboki sen.
Brandon:
Stałem jeszcze przed tym chlernym domem, nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Razem z Stavem zamontowalismy podsłuch w moim garniturze. Mam wszystko nagrane, czy chce trafić do pudła i uratować moją malutka?!! Oczywiście to jest tego warte, ona jest tego warta!! Od razu wsiadlem do samochodu i ruszyłem na komendę. Gdy miałem wejść ogarnął mnie strach, sparaliżował mnie. Musiałem sie przełamać. Podszedłem do policjanta.
- Mam informacje dotyczące zniknięcia dziewczyn.- oznajmiłem na jednym wdechu. Poszedłem na gliniarzem do pokoju, gdzie o wszystkim powiedziałem od a do z. Pies patrzal na mnie zdziwieniem.
- Nie rozumiem jednego czemu się przyznajesz?
- Bo jest tam dziewczyna którą kocham.- on pokiwal tylko twierdząco głową. Po chwili powiadomił  resztę oddziału i ruszyliśmy po dom tego skurwiela. Siedziałem w samochodzie, a oni robili swoje, wszystko w ich rękach. Teraz mogłem jedynie czekać i modlić się, że Harry nie zorientował się, że coś jest nie tak.

Samanta:

Obudziły mnie krzyki ludzi w mundurze. Czy ja dobrze widzę policja??? Wstałam gwałtownie, a do mnie podszedł ratownik medyczny. Obejrzał mnie, następnie podał koc i pomógł mi wstać. Kierowaliśmy się właśnie do wyjścia, kiedy zobaczyłam Harrego skutego w kajdanki krzyczącego do mnie.

-To nie koniec! Znajdę cię!- zrobiło mi się słabo, więc wyszłam wreszcie na powietrze. Jestem wolna naprawdę czy to już koniec? Nareszcie mogę normalnie żyć? Jest to dla mnie cos nowego, nie wiem jak mam się zachować. Przeszłość zawsze zostanie ze mną, ale przyszłość jest w moich rękach. Zobaczyłam Steva i po prostu rzuciłam mu się w ramiona. Tak bardzo brakowało mi go w tych trudnych chwilach. Nie  chce żeby mnie zostawiał, on jedyny zawsze był ze mną szczery. Nie mam pojęcia ile trwałam tak w jego objęciach, w końcu odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy.

- Już nigdy cię nie zostawię malutka!- otarł moje policzki z łez.

- Dam sobie radę, on już nie wróci. Jestem bezpieczna.- uśmiechałam się szczerze, pierwszy raz od dłuższego czasu czuje jakieś minimalne szczęście. Staliśmy tak i rozmawialiśmy, nagle mój przyjaciel odszedł, a ja poczułam oddech na swoim barku.

- Samanta.- wyszeptał mi do ucha, a po mojej skórze przeszedł dreszcz.- Jesteś bezpieczna.- splótł nasze ręce, ale ja brzydziłam się nim. Odwróciłam się do niego żeby spojrzeć mu w twarz.

- Nie jestem bezpieczna bo tu tutaj jesteś! Powiedziałam ci, że jeżeli wyjdziesz to już nie wracaj!- Podniosłam swój ton i starałam się brzmieć bardzo chłodno. Udawałam obojętność, bo nie potrafię już zaufać temu człowiekowi.

- Znasz mnie...

- Nie Brandon, jesteś dla mnie już nikim! Nigdy już do mnie nie wracaj!- krzyknęłam w jego twarz i oddaliłam się do auta Steva. Czułam jak moje serce pęka, to tak boli. Muszę od niego uciec! Człowiek którego kocham okazał się fałszywy, zimnym draniem. Nie wierze, że to ten sam mężczyzna mówił, że mnie kocha i zaręczył się ze mną. Ciekawe czy po ślubie stałabym się jego dziwką?!! Siedzę już w samochodzie, jedziemy do domu mojego przyjaciela, przywiózł już tam moje rzeczy. Zaprowadził mnie do mojego nowego pokoju, powiedział że mogę tutaj zostać na zawsze. Oczywiście mam zamiar za jakiś czas poszukać czegoś własnego, ale na razie nad użyje jego gościnności. Pokój bardzo mi się podoba biała zabudowana szafa z lustrami optycznie powiększa ten pokój. Wykąpałam się i położyłam do miękkiego łóżka. Niemalże w momencie usnęłam... Obudził mnie telefon, spojrzałam na zegarek cholera 3 rano kto to?! Sięgnęłam po komórkę i zobaczyłam numer Amandy, od kiedy mam jej numer?! Chwilę się wahałam czy odebrać, ale w końcu odebrałam.

- Halo?- powiedziałam zaspanym głosem.

- Halo? Samanta, wszystko w porządku? Wiem, że Brandon poszedł na policję.- kiedy tylko usłyszałam jego imię zrobiło mi się słabo.

- Tak, jestem u mojego przyjaciela.

- Możemy się jutro spotkać? Wiem, że chcesz odpocząć, ale musze z tobą porozmawiać.- jej głos był taki cichy.

- Dobrze zadzwonię do ciebie jutro.- odpowiedziałam jej i wróciłam to mojego świata snu...

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz