36 Rozdział

3.5K 156 2
                                    

Samanta:

Właśnie założyłam na siebie błękitną suknię z odkrytymi plecami, całość wykańczały granatowe szpilki i biżuteria wraz z makijażem w tym samym odcieniu. Całość idealnie pasowała do mojej sylwetki, suknia podkreślała moją talię. Możliwe, że byłabym w stanie cieszyć się moim wyglądem gdyby nie fakt, że idę na jakąś kolację z Harrym. Dwie godziny wcześniej, przyszedł do mnie i obiecał mi, że jeżeli pójdę z nim na ta kolację już nikt nigdy mnie nie skrzywdzi.  Faktycznie jestem naiwna, ale zawsze mam nadzieję do końca. Siedziałam na łóżku w jego sypialni, przeważała tutaj biel i dodatki czarnego. Pomieszczenie było dość przytulne. Usłyszałam rozmowy dochodzące z dołu, wzięłam głęboki wdech. Wyszłam z pokoju i kierowałam się schodami do jadalni, Zatrzymał mnie głos Harrego,  stanął za mna i przejechał swoimi palcami po mojej ręce. Później musnął moja skórę na szyji.  Przeszedł mnie nie przyjemny dreszcz, więc odwróciłam się do niego przodem i blado się uśmiechnęłam.

- Wyglądasz pięknie, spokojnie nic ci nie zrobię w końcu mamy umowę. Zapomniałem ci powiedzieć, że zaprosiłem pewnych gości abyś nie czuła się niezręcznie siedząc ze mną sam na sam.- złączył nasze ręce w dość mocny warkocz. Na ręce miałam jeszcze bandaż, który psuł mój strój. Zeszliśmy i zatrzymaliśmy się w kuchni, słyszałam już szepty dobiegające zza ściany. Bałam się, nie wiem czego mogę się spodziewać. Harry widocznie to zauważył, wziął moją twarz w jego duże ręce.

- Nie bój się nic ci się nie stanie, śmiesznie to brzmi z moich ust prawda?- kiwnęłam głowo twierdząco, a on się zaśmiał i wprowadził nas do jadalni. Przy stole siedziała kobieta, w bordowej sukni.

- Amando.- upomniał dziewczynę. Kiedy spojrzała na mnie ja zamarłam, to kobieta z fotografii. Kasztanowe włosy i jej czekoladowe oczy. Mam pamięć do takich szczegółów. To jest siostra mojego... znaczy Brandona. Nie wiedziałam co mam zrobić podeszłam do niej i szerzej się uśmiechnęłam. Ona mnie nie zna, ale ja ją znam  w jakiś sposób.

- Gdzie twój braciszek?-  Słyszałam głos Harrego, który zignorowałam. Przytuliłam ja do siebie, a ona zaskoczona dopiero po chwili również mnie mocno przytuliła. Odsunęłam się od niej i spojrzałam w jej oczy. Były takie jakby wygasły, pełne cierpienia. Wiem co czuje, ja teraz również mam tylko i wyłącznie ból.

- Jestem Samanta, a ty jesteś siostrą Brandona.- zmarszczyła brwi i patrzyła się na mnie zaskoczona.

- Skąd wiesz??- jej głos był delikatnie roztrzęsiony.

- Jestem byłą...- nie było dane mi dokończyć, usłyszałam znajomy głos w tej sali. Obróciłam się pomału, jakiś mężczyzna stał do mnie tyłem i rozmawiał z Harrym. Podeszłam trochę bliżej, ale później sparaliżował mnie strach i stałam w bez ruchu.

- Kwiatuszku podejdź przedstawię ci kogoś.- zwrócił się do mnie Harry, a ja jak robot zrobiłam co mi każe, ze spuszczoną głową podeszłam do niego. Stanęłam przy nim i widziałam jego twarz, jego oczy pełne zdziwienia. Był przepełniony gniewem, smutkiem oraz iskierką szczęścia. Brandon, stał przede mną wpatrując się we mnie. Mój oddech przyśpieszył, to jakiś chory żart. Ten układ Harrego to jego kolejna gierka, zgodził się na to bo chciał mi zadać kolejny cios. Stał przede mną człowiek którego kochałam i kocham. Nie mogłam poczuć się znowu bezpiecznie w jego ramionach, nie jest już mój.

- To jakiś chory żart?!!!- wysyczał Brandon do Harrego. Podszedł do niego i przygwoździł go do ściany. Nie wiedziała co zrobić wymieniałam spojrzenia z Amandą, byłyśmy zdezorientowane. W końcu podbiegłam do Harrego i odciągnęłam Brandona, był zszokowany moją reakcją. W tej chwili przypomniała mi się sytuacja z klubu, kiedy był o mnie zazdrosny, Tylko, że teraz jest o wiele gorzej.

- Usiądźmy do stołu.- jak Harry mógł tak spokojnie to powiedzieć. Miał kamienną twarz i obojętność w oczach. Usiadłam koło niego, a na przeciwko nas usadowili się oni, rodzeństwo. Patrzyłam na wszystkich wymownie czekając na jaką kolwiek reakcję, wyjaśnienia.

- To może teraz w końcu powiesz o co tutaj chodzi?!!- krzyknął Brandon ciągle wpatrując się we mnie.

- Oczywiście, po pierwsze to, że twoja siostra jest tutaj w sumie od zawsze to wiesz. Kiedy Samanta uciekła ode mnie, śledziłem ją. Lubię wyzwania, a ona ciągle nim jest. Nie da się sobą kierować jest inna.  Dowiedziałem się później, że jest z tobą no i tutaj zrodził się mój plan. Postanowiłem zadać jej ciosy, tak żeby była pogubiona, samotna i bezbronna. To mój znajomy do ciebie dzwonił, a ty tak jak ja sobie to wymyśliłem zrobiłeś dokładnie to czego oczekiwałem. Zostawiłeś ją na pastwę losu, a ona zdesperowana pojechała pić. Później wziąłem ją do siebie, specjalnie kazałem twojemu koledze żeby pokazał ci zdjęcie Samanty, że ją przeleciał, co wcale kłamstwem nie było haha. To było takie łatwe.- upił trochę wina z kieliszka, a ja siedziałam jak osłupiona.- Schodki się zaczęły kiedy Samanta podcięła sobie żyły w tym samym czasie jak i Amanda. Wtedy uznałem, że weźmiesz sobie siostrzyczkę, ale mam cos cenniejszego i tobie też zadam na kolacji w ten sposób ból.- spojrzałam na Amandę, rzeczywiście na jej racę również widniał bandaż. Czyli to kolejna gra w której jestem pionkiem. W moich oczach stanęły łzy. Spojrzała prosto w oczy Brandona. Wstałam od stołu i skrzyżowałam ręce.

- Nie będę już twoim pionkiem Harry w twojej głupiej grze, a ty Brandon jesteś taki sam jak on, pracowałeś dla niego! - wykrzyczałam, dławiąc się przy tym swoimi łzami.  Harry się śmiał, a Amanda uroniła parę łez. Brandon podszedł do mnie za blisko, dlatego wybuchnąłem płaczem czując jego zapach. Nie mogę go dotknąć, on jest takim samym draniem jak Harry, tylko różnica jest taka że to jego kocham. Dotknął mojego ramienia, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.

- Dam wam chwilę, ostatni raz się widzicie ty Brandon jesteś zwolniony, a Amandę możesz zabrać jest już kiepska i klienci na nią narzekają.- powiedział i wyszedł z pomieszczenia, Amanda również się ulotniła.

- Samanta to nie tak. Ja cię tyle szukałem, wyjdziemy stąd jeszcze dzisiaj, będziesz bezpieczna.- przytulił się do mnie, chciałam go odepchnąć, ale był zbyt silny. W końcu nie wytrzymałam i przytuliłam się do niego, był taki ciepły. Jego dotyk zawsze mnie uspokajał, ale już nigdy go nie zobaczę. Chce zapamiętać jego rysy twarzy, te oczy wpatrzone we mnie i jego wyrzeźbione ciało. Usta pełne takie zimne.

- Zabierz mnie stąd.- mimowolnie wyszeptałam do niego. Chce wyjść z stad , chce znowu być kimś kto ma swoją wartość. Na razie jestem zwykłą szmatą! Każde wspomnienie z nim wróciło, Brandon jest tym kimś kogo potrzebuję. Oddałam mu tylko jedną rzecz bardzo ważną, serce....

Zaufaj mi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz