Kolejny dzień w Buenos Aires zapowiadał się raczej spokojny. Poprzedniego dnia wszyscy wróciliśmy do pokoi po zadaniach zmęczeni i zupełnie wyczerpani z jakiejkolwiek energii, co oznaczało, że dzisiaj będzie luz, jak zwykle po cięższych pracach. Nie miałem dziś ochoty na żaden wysiłek fizyczny, dlatego też zamiast wstać wcześnie, planowałem nie wychodzić z łóżka do południa. Miałem więc nadzieję, że nie obudziłem się kilka minut przed tym, jak Kasia wchodzi do pokoju z zieloną kopertą i tajemniczym uśmiechem. Moje myśli szybko się potwierdziły, ponieważ zamiast porannej pobudki, na zegarku czekała mnie godzina jedenasta i w takich chwilach jak te, życie jest najpiękniejsze. Od razu zrobiło mi się jakoś lżej na sercu i mimo, że nie obudził mnie delikatny promień światła wpadający tu między zasłonkami, ptaki nie ćwierkały radośnie, pukając w okna hotelowego pokoju, ani na widok moich otwartych w końcu oczu nikt nie wystrzelił powitalnych fajerwerek, to i tak czułem się jak pan świata, ponieważ dzisiaj miałem wolne. Prawdopodobnie po śniadaniu w hotelowej stołówce nie został nawet okruszek, ale na moje szczęście, w pokoju także wyposażyli nas we własne kuchenki i nawet razem z Kędziorkiem kupiliśmy sobie coś do wszamania. Wyszedłem więc z łóżka, kiedy mój żołądek się odezwał i na powitanie w pokoju z telewizorem zobaczyłem znajome twarze z programu. Odeta i Daria mogły mieć z mami sojusz, ale kręciły, również poza programem. Miedzy nimi na kanapie siedział Kędzior, niczym pieprzony Alvaro , szczerzył się do mnie. Przeleciał wzrokiem po mojej posturze i słusznie zauważył brak koszulki.
-Ubrałbyś się, antychryście.
-U siebie jestem. - Odpowiedziałem, otwierając lodówkę, jednak w wyciągnięciu z niej jajek przeszkodziło mi pukanie do drzwi. - No bez jaj. - Jęknąłem z niezadowoleniem, odchylając głowę do tyłu.
-Dosłownie. - Kędziorek zaśmiał się, drapiąc się po szyi. Dziewczyny spojrzały po sobie porozumiewawczo, oczywiście spodziewając się koperty od Kingi. Nie ma mowy, ten sojusz na takim poziomie, żeby dzielić się informacjami bez żadnych wyjątków, nie sięga dalej niż ja i Kędzior. Podszedłem do drzwi, by zobaczyć o co chodzi dzisiaj, ale Kinga nie stała za nimi. Była tylko zielona koperta z moim imieniem. Sięgnąłem po nią szybko, i nie zastanawiając się długo, odszedłem na koniec. Otworzyłem kopertę, ale zamiast ujrzeć tam kolejne zadanie... zobaczyłem krótki wierszyk.
''Blady księżyc krąży po niebie,
maluje wzory na ciemnym tle,
moje serce tęskni do Ciebie,
a usta szepczą:
Ja kocham Cię!''
Prychnąłem pod nosem, to na pewno jakieś nieśmieszne żarty. Uczestnicy patrzyli na mnie z przymrużeniem oka, jakby oczekiwali ode mnie wskazówek dotyczących ich zadania. Tylko, że tu nie ma żadnego zadania.
-I co?- zapytała zdezorientowana Daria. Skrzywiłem się.
-Niech cię to nie interesuję- wziąłem kartkę papieru i czym prędzej wyszedłem z pokoju, trzaskając przy okazji drzwiami. Usiadłem na jednym z krzeseł stojących na tarasie. Zimny wiatr otulił moje ciało, zamknąłem oczy i postanowiłem odprężyć się. Jeżeli jest okazja do odpoczynku to trzeba z niej korzystać.
-Powiedz mi Alanku, co tam było napisane?- ni stąd ni zowąd obok mnie zjawił się Kędzior. Zaśmiał się głośno i szybkim ruchem wyrwał z mojej ręki skrawek papieru.-No, no, no, ktoś się chyba w tobie zakochał- zaczął śmiać się jeszcze głośniej.
-To tylko żarty- prychnąłem.
Wstałem ze swojego miejsca i bez żadnych wyjaśnień dla innych uczestników, skierowałem się do miejsca, gdzie aktualnie miała przebywać Kinga.
Szedłem zdecydowanie i pewnie, nawet po przeanalizowaniu kolejny raz tego tekstu nie zauważyłem tam niczego co mogłoby mi podpowiedzieć o co chodzi, to w żadnym wypadku nie mogło być zadanie, ale jakim sposobem znalazło się w tej kopercie? Ujrzawszy kobietę, krzyknąłem donośnie.
-Kinga!- podbiegłem do niej. Ta tylko patrzyła się na mnie ze zdziwioną miną.
-Coś się stało?
-Tak- odpowiedziałem podając jej kopertę z tekstem ''wiersza''. Otworzyła szerzej oczy i uśmiechnęła się pod nosem.
-Tak, to było skierowane do ciebie, a właśnie tu masz kopertę z zadaniem dla ciebie i dla Piotrka.- uśmiechnęła się, a ja stanąłem jak słup. Czy może być jeszcze dziwniej?
Zacząłem biec w stronę hotelu, nie zważałem na nic, po prostu biegłem. Tuż przed budynkiem zatrzymałem się aby obmyślić strategię działania... agencie, jeżeli ten list to twoja kolejna podpucha, pożałujesz. Spokojnie podążałem do swojego pokoju, gdy tylko do niego wszedłem zobaczyłem tam zamyślonego przyjaciela, patrzył ciągle w jeden punkt na ścianie, nie zauważył nawet, że ktoś jest z nim w pomieszczeniu. Otworzyłem szafkę i schowałem tam kopertę z wierszem.
-A ty co? Zakochany?- zaśmiałem się, a on przestraszony obrócił się gwałtownie. Moja mina zmieniła się widząc jego przerażenie w oczach- Nie chciałem cię przestraszyć- dodałem.
Podszedłem do niego i przy nim otworzyłem kopertę z zadaniem.
-Co to?- zapytał.
-Nasze zadanie, dostałem to od Kingi- po przeczytaniu zawartości koperty podałem kartę przyjacielowi. Gra zaczyna się od nowa...
Pamięta ktoś, jak jeszcze godzinę temu wmawiałem sobie, że ten dzień będzie odpoczynkiem? Otóż nie był. Razem z Kędziorem szliśmy przez jakieś pola, szukając nie wiadomo czego. Nasze zadanie polegało na tym, by znaleźć po jednej rzeczy należącej do każdego z uczestników i dopasować je do ich zdjęć. Na zadanie mieliśmy dwie godziny, a pole ciągnęło się w nieskończoność. Póki co, znaleźliśmy tylko grzebień zawieszony na sznurku na drzewie. Trawa była tu wysoka, co utrudniało chodzenie, dodatkowo słońce grzało wyjątkowo mocno i to było straszne.
-Myślę, że Daria napisała ten liścik. - Zatrzymałem się, kiedy kamery były trochę dalej. Nie chciałem tego w programie, nie chciałem robić z siebie idioty, który padł ofiarą słabego żartu koleżanki.
-Dlaczego? - Wzruszyłem ramionami.
-Wkurwia mnie. - Kędzior uśmiechnął się pod nosem, kiedy ja z poirytowaniem urwałem kawałek trawy i cisnąłem nim przed siebie. - Lubi mnie drażnić i uważa to za super zabawne. A jeśli to nie ona, to agent coś knuje.
-A przeszło ci przez myśl, że to wcale nie są żarty? - Spojrzałem na Piotrka z politowaniem.
-Oczywiście, Kinga próbuje zdradzać męża, wysyłając mi miłosne poematy. - Przewróciłem oczami, ale przynajmniej już nikt nie kontynuował tematu. Szedłem przez to pole i rozglądałem się za jakimś przedmiotem. Nie wiem czy byłem zły, w każdym razie na pewno poirytowany tymi liścikami. Tylko tego mi było trzeba, tajemniczych miłostek.
-Znalazłem coś Kreta. - Zawołał Piotrek, wskazując kopiec w trawie z ogromnym uśmiechem na twarzy. Zaśmiałem się głośno, żarty z Jarka były zawsze śmieszne, no umówmy się. Zaraz jednak wróciły do nas kamery i musieliśmy się trochę uspokoić, dlatego kontynuowałem po prostu szukanie przedmiotów gdzieś wokoło nas.