Nie wiedziałem gdzie jestem, nie miałem nawet pojęcia co sie ze mną dzieje, jednak jedno było pewnie.. zostałem uprowadzony, pytanie jednak brzmiało przez kogo?
Gdzie? I dlaczego?Wydawało mi się że czuje jak kołysze się z boku na bok, co mogło przyprawić o lekkie mdłości, tak więc obstawiałem, że mogłem być na łodzi. Jednak kto i po co miałby mnie porywać. To nie miało sensu. Po Co? Nagle usłyszałem kroki a towarzyszyło im skrzypieniepienie startych i spruchniałych desek. Pewnie byłem więziony pod pokładem. Chyba że moja teoria na temat lokalizacji była błędna. Trudno było by więzić mnie gdzie indziej zważając iż czułem się jakby wszystko się kołysało. Poczułem szarpniecie i wstałem przy pomocy jakiegoś ktosia. Co wprawdzie mówiąc nie należało do przyjemniejszych rzeczy.
-Hej! Gdzie ja jestem!? -krzyknąłem mając nadzieję że mój jakże uprzejmy przewodnik mi odpowie jednak nie.. odpowiedziała mi cisza.
Kiedy chciałem się odezwać raz jeszcze poczułem że wchodzimy po schodach. Nie będę ukrywał że kilka razy potknąłem się i prawie wybiłem wszystkie zęby. Mój przyjacielski ktoś pchnął mnie na bok i otworzył klapę a wtedy uderzyło we mnie świeże morskie powietrze co utwierdziło mnie w przekonaniu że byłem pod pokładem. Nagle ktoś rzucił mnie na kolana co wywołało u mnie jęk niezadowolenia. Mógłbym przysiądz że był to ten sam człowiek który zabrał mnie z pod pokładu. Odsłonili mi twarz i wtedy ujrzałem jakiegoś starszego i niezadbanego mężczyznę, co prawda przez chwilę słabo go widziałem, niestety moje oczy nie zdążyły sie przyzwyczaić do panującej tu jasności.
-Witaj, pogromco smoków!- krzyknął i ukłonił sie teatralnie. Kiedy moje oczy przyzwyczaili sie do światła uświadomiłem sobie że przecież ja znam tego człowieka. Miałem z nim do czynienia.. Jednak nigdy nie widział mojej twarzy. Może powinienem zachować pozory?..
-Pewnie słyszałeś wiele historii odnośnie mojej osoby od Twojego ojca!- krzyknął triumfalnie a za nim horda jego goryli zaczęła krzyczeć i warczeć zadowolona, jeszcze jakby takich potrzebował.
-Przepraszam a Pan to kto?- Mruknąłem udając wystraszonego. Musiałem zachowywać pozory, jeśli nie bede sie wychylał może mnie nie pozna oraz nie zabije w dość nieprzyjemny dla mnie sposób?
-Co.. zaraz Ty jesteś Czkawka Haddock, racja? Syn Stoika Ważkiego?
-T..tak..- Mruknąłem udając przerażenie. Irytujący typ ale głupi zarazem.
-Eee.. jesteście pewni że to on? Spodziewałem sie czegoś więcej po Stoiku..
-Panie... proszę odstaw mnie do domu. Nie będzie ze mnie żadnego pożytku ani okupu..- Spojrzałem smutno na ziemię. Nie mogłem dać po sobie niczego poznać, a co w najgorszym wypadku. Nie mogłem zostać rozpoznany.
-Bestial! Miałeś mi przyprowadzić pogromce smoków a nie jakiegoś szczyla.. przecież to dziecko zaraz wyzionie ducha ze strachu..- warknął.
-A..ale Panie przysięgam że chłopak dzielnie ze mną walczył. Pewnie zna Cię i udaje niewiniątko by uratować skórę.
-Może i masz rację.. na razie do lochu z nim..- mruknął a Bestial zabrał mnie do tak zwanego lochu.. Nie chciałem wiedzieć co mogło być gorsze.. grzebanie w smoczych odchodach czy może przebywanie w ich lochach..
Dopiero weszliśmy pod ziemię a ja już czułem ten nieprzyjemny dla nosa odór zgniłego mięsa oraz innego jedzenia.. nawet nie chciałem wiedzieć czym były pozostałe zapachy. Mężczyzna rzucił mną i tak trafiłem na zimne kamienie. Uderzyłem głową o ziemię i straciłem przytomność. Miły początek.*Perspektywa Astrid*
Z samego rana udałam sie do domu wodza by obudzić Czkawke. Ten to nigdy nie stawiał sie o czasie i zawsze o czymś zapominał więc uznałam że przyjdę go obudzić. Kiedy trafiłam do wodza, Stoik spożywał śniadanie.
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka Inna Wersja
Fiksi PenggemarHejka! A więc tak historia zaczyna się od pierwszej części to jest taki mój własny pomysł jak to się toczą losy bohaterów. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany czytaniem o innym przebiegu wydarzeń to nie zmuszam. Jest to wersja w której znajdzie się...