*Perspektywa Silwy*
No a więc, dziś zacznę od początku. Ponieważ notki na końcu to jedno ale to co pisze tu na górze to drugie..
Nie jestem zainteresowana żadnymi betami.. spoko, moje rozdziały może i mają kilka błędów.. może i mogła bym je poprawić i coś z tym zrobić, ale jeśli komuś to aż tak bardzo przeszkadza to nie musisz tu być 😉
Nie chce być niemiła, nie chce być też wredna.. aleeeee. Nie.Po prostu nie. Miałam jedną betę i mi starczy.. Tak samo jak i mam jedną osobę od okładek. Jeśli będę szukała czegoś nowego to dam znać, wiec skończcie o to ciągle pytać.
Wiem że w końcu trafię przez to na ,,Hejted: Wattpad,, ale na szczęście to kiedyś.Dziękuję za uwagę a teraz wracamy do rozdziału.
*Perspektywa Smarka*
Nie wiedziałem ile spałem, ale chyba nie aż tak długo. Obudził mnie mój ojciec i oznajmił że wszyscy już wrócili. Kiwnąłem mu tylko głową i wróciłem do leżenia jednak on nie chciał tak szybko odpuścić.
-Sączysmark. Czy coś się stało?- zapytał nienaturalnie spokojnym głosem. Zmarszczyłem brwi i przykryłem sie szczelnie kocem.
-Nie. Nic tato.- Odpowiedziałem z nadzieją na to że sobie pójdzie. Jednak mój tato to mój tato. Położył dłoń na moich plecach i westchnął.
-Możesz mi zawsze powiedzieć jeśli coś Cię dręczy. To był ciężki i waleczny dzień, synu.
-Tak wiem, wszyscy są zmęczeni i.. szczęśliwi.
-Jednak Ty na takiego nie wyglądasz.
Jongersonowie mają być silni i nie pokazywać leku! Ale w rodzinie zawsze mogą znaleźć wsparcie. Więc jak będzie?-Chodzi o Czkawke.. ile razy będzie odchodził i wracał? Ile jeszcze razy Berk będzie przez niego w stanie żałoby? Nie lepiej by było dla wszystkich gdyby wreszcie został albo zniknął na zawsze?
-Było by lepiej.- odpowiedział szybko a ja spojrzałem na niego zza koca i Zmarszczyłem brwi.
-C..co powiedziałeś?
-Syn Stoika przyprawia nas o wiele kłopotów.. wiele smutku, rozczarowań oraz szczęścia. Wszystko w jednym.. Jednak wiesz czemu wszyscy cieszą się na jego powrót? - uśmiechnął się lekko a ja usiadłem i spojrzałem na niego zdziwiony.
-Niby czemu?- odezwałem się po chwili ciszy.
-Ponieważ jest jednym z nas, każdy z wikingów na tej wyspie to jedna wielka rodzina. Każdy z nas kocha drugą osobę na swój sposób. Musisz to zrozumieć synu, a kiedy już to zrobisz będzie Ci lżej.
-Naprawdę tak sądzisz? -westchnąłem a ten tylko sie Zaśmiał i wstał po czym uderzył mnie otwarta dłonią w plecy.
-Dokładnie Tak! A teraz doprowadź się do pożądku i idź do twierdzy na kolację, Twoi przyjaciele kazali mi przekazać Ci że dziś macie jakieś smocze spotkanie.
-Dzięki tato..-Uśmiechnąłem się i po chwili zostałem sam w pokoju..
Każdy kocha kogoś na swój sposób tak?.. westchnąłem i spojrzałem na swoje dłonie.. może i lubię Czkawke.. Ale równie mocno go nienawidzę.*Perspektywa Czkawki*
-Stoik uważaj!! -Krzyknąłem mając nadzieję że mężczyźnie nic się nie stało. Zeskoczyłem z Śmiertnika i szybko odepchnąłem wodza Berk od dziecka z klatki.
-Co do!- Usłyszałem głos wodza, nie zdziwiło mnie to.. sam był bym w szoku gdybym był na jego miejscu. Złapałem dziecko jedną dłonią a druga zabrałem mu nóż. Mimo iż wyglądałem na słabego moje mięśnie były w stanie wytrzymać wiele. Dużo ćwiczyłem odkąd Łupieżcy uznali że zrobią ze mnie jednego z nich. Spojrzałem na rudobrodego i lekko sie uśmiechnąłem w jego stronę.
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka Inna Wersja
FanficHejka! A więc tak historia zaczyna się od pierwszej części to jest taki mój własny pomysł jak to się toczą losy bohaterów. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany czytaniem o innym przebiegu wydarzeń to nie zmuszam. Jest to wersja w której znajdzie się...