Prolog.

2.1K 90 14
                                    

Angela:

Siedziałam na kanapie przyglądając się zdjęciom na komodzie. Każde przedstawiało mnie w innej sytuacji i miejscu. Na pierwszym byłam ściskana przez rodziców świeżo po maturze, drugie przedstawiało Mnie po zdaniu magisterki z dyplomem w dłoniach i wielkim uśmiechem. Jeszcze na innym siedziałam w fotelu bujanym moich dziadków z Zoe na rękach. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie, Zoe była kochanym dzieckiem. Ostatnie przedstawiało Mnie obejmującą Megan i Ethan oparty o Nadera. Zdjęcie zostało zrobione w dniu ich ślubu. 

Nie wiem czy dlatego, że był to najważniejszy dzień mojego braciszka czy przez fakt, że był na nim Nader, ale nie potrafiłam go ściągnąć. 

Wstałam i podeszłam do komody. Przejechałam po ramce palcem zamykając oczy. Minęły trzy lata. Trzy cholerne lata, a on jakby wyparował. Żadnego znaku życia, tak jakby nigdy nie istniał. I jedyny dowód na to, że było inaczej było to właśnie zdjęcie. 

Poprzestawiałam ramki chronologicznie i wróciłam na kanapę. Dochodziła dwudziesta druga, a ja nie potrafiłam spać. Za równy tydzień Megan i Ethan obchodzą trzecią rocznicę ślubu, czyli jak co roku wszyscy zgromadzą się na Florydzie, a wszystkie wspomnienia wrócą. 

Za każdym razem, niezależnie jak bardzo się starałam to wracało i mieszało mi w głowie. 

Schowałam twarz w dłonie. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Miałam  być silna dla Zoe i zapewnić jej pełną rodzinę. 

-mamo?- Zoe stanęła przede mną w zielonej piżamce i misiem w dłoniach.

- tak kochanie? -wyciągnęłam ręce w jej stronę, a już po chwili mała siedziała na moich kolanach.

-dlaczego nie śpisz?

-nie mogłam, a ty?- zapytałam unosząc brwi

- ja też nie mogę - posłała mi uśmiech roztapiając moje serce. 

- a więc usiądź, a ja przygotuje kakao.

Mała kiwnęła głową, a ja wyszłam z salonu kierując się do kuchni. 

Wstawiłam mleko i wsypałam odpowiednią ilość kakaa do szklanek.

Zoe była moją małą księżniczką. Zaadoptowałam ją dwa lata temu gdy miałam staż z sierotami. Mała blondynka wyglądem przypominająca mnie była jedną z nich. Miała niespełna kilka miesicy i aż dziwne, że nikt nie chciał je wziąć. Podbiła moje serce już na samym początku, gry tylko ją zobaczyłam, a decyzja o adopcji podjęła się sama. 

 Dziś ma dwa i pół roku i nazywa się Zoja Smith. Moja córka. 

Spojrzałam na mleko, które powoli zaczynało się gotować. Zabrałam garnuszek z kuchenki i zalałam dwie szklanki. 

Z takim ekwipunkiem wróciłam do salonu, w którym moja córka siedziała owinięta kocem na kanapie. 

Położyłam szklankę na stoliku przed nią.

- uważaj, gorące - powiedziałam poprawiając jej blond grzywkę na boki. 

- mamo, a kiedy pojedziemy do Noah? - zapytała opierając głowę o mój biust.

Noah jest dwuletnim synem Ethana, którego Zoe wręcz ubóstwia. 

- za tydzień kochanie.

- a ile to jest?

- siedem dni- powiedziałam i pokazałam jej na palcach

- ale dużo- mała wykrzywiła usta w grymasie.

- oj. no już. Jedziemy na połowę wakacji, a to dużo - posłałam jej uśmiech, 

- a będzie wujek Fabio?

To dobre pytanie. Kontakt z Fabiem urwał się dwa lata temu. Od tamtej pory widziałam go tylko raz. Na pierwszych urodzinach Noah. 

- nie wiem kochanie - powiedziałam czując swego rodzaju pustkę na wspomnienie szatyna. Brakowało mi go cholernie, jednak on wolał odsunąć się od nas wszystkich. Potraktował nas jakbyśmy mieli AIDS'a. 

- a kiedy poznam tatusia? - spojrzała na mnie ze smutnym wyrazem twarzy, a ja pobladłam.

Nie powiedziałam jej o adopcji. No bo jak wytłumaczyć trzy letniemu dziecku, że rodzice jej nie chcieli, a ja jestem obcą jej osobą? Obiecałam, że powiem jej gdy będzie starsza, choć tak na prawdę sama w to nie wierzyłam.

Miałam wybór. Albo kłamać, że ojciec nie żyje albo, że pracuje gdzieś daleko.

Nie chciałam jej zranić, więc postawiłam na drugą wersję. 

-kochanie tata pracuje ciężko za granicą by zapewnić nam to wszystko i kupować Ci nowe lalki - powiedziałam jak najłagodniej, choć w środku nie nienawidziłam się za to kłamstwo - poznasz go wkrótce - pogłaskałam jej malutką główkę. 

- a jak on wygląda? 

Całkowicie zaskoczyła mnie tym pytaniem. I skłamałabym gdym powiedziała, że nie pomyślałam o Naderze.

Był pierwszą osobą jaka przyszłą mi do głowy.

- ma czarne włosy i piękne zielone oczy - rozmarzyłam się przypominając sobie jego piękne tęczówki.

- a dlaczego ja mam blond włosy i niebieskie oczy? - dopytywała Zoe

- bo jesteś podobna do mnie - uśmiechnęłam się. 

Mała wstała chodząc po pokoju,a jej wzrok zatrzymał się na ramkach ze zdjęciami. 

- ten pan obok wujka Ethana wygląda jak tatuś, czy to on?- zapytała, a ja zaczęłam dławić się moim kakaem, które aktualnie piłam. 

Co ja mam jej powiedzieć? 

Tak.

Nie.

Tak.

Nie.

- tak - powiedziałam zakrywając sobie usta dłonią.

Co ja do kurwy wyrabiam?

Mała spojrzała na mnie, a na jej twarzy zagościł wielki uśmiech. W oczach pojawiły się iskierki szczęścia, a ja miałam jedynie nadzieje, że nigdy go nie spotka. 

___________________________________________________________________

A więc kochani, to prolog drugiej części ZAPŁACĘ CI, finally :)

Kolejne rozdziały będą pojawiać się sporadycznie, więc proszę o cierpliwość , albo przeczytać książkę w całości gdy ją skończę. 

To chyba na tyle miśki. 

Do zobaczenia w następnym. 

- V :**

Zapłaciłam CiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz