4.

1.4K 76 10
                                    

Spojrzałam na córkę z góry czując się podle. Całkowicie zapomniałam o brunecie znajdującym się przede mną, jednak Zoe szybko mi o tym przypomniała.

Wpatrywała się w niego, a jej usta wykrzywiły się w największym uśmiechu jaki kiedykolwiek widziałam. Iskry w jej oczach mówiły wszystko.

Musiałam to jakoś przerwać.

-mamo czy to tat...

-Emily zabierz Zoe i kupcie bilety- powiedziałam podając brunetce moją torebkę.

Ta szybko się ewakuowała zabierając małą ze sobą. Widziałam tylko smutne spojrzenie córki, która niechętnie odeszła ciągnięta przez Em.

- nie wiedziałem, że masz córkę- Nader odezwał się pierwszy raz, a ja poczułam jak na dźwięk jego głosu miękną mi kolana.

- wiele się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy- odpowiedziałam obojętnie, choć w środku cała drżałam z emocji.

- widzę właśnie - zlustrował mnie ponownie - miło Cię widzieć.

- wzajemnie. Co tutaj robisz?- ciekawość wzięła górę.

- jakbyś nie pamiętała mieszkam tutaj.

Faktycznie. Przybiłam sobie mentalną piątkę za moją głupotę.

- ale tutaj na lotnisku- wskazałam dłońmi dookoła nadal unikając jego palącego wzroku na mojej osobie.

- przyszedłem kupić bilety.

- wybierasz się gdzieś?- podniosłam wzrok krzyżując nasze spojrzenie.

Jego zielone tęczówki skanowały moją twarz, a w oczach pojawiły się iskierki. Cwany uśmieszek zagościł na jego twarzy, a ja dostałam wewnętrznego zawału.

Tęskniłam za nim cholernie i dopiero ta sytuacja mi o tym uświadomiła.

- tęskniłam - postanowiłam być szczera.

- ja też, nawet nie masz pojęcia jak bardzo - dokończył robiąc krok w moją stronę.

- więc dlaczego nigdy nie odpisałeś na mojego maila?

- nie mogłem.

Odległość między nami zmniejszyła się całkowicie, a ja poczułam znane mi perfumy w nozdrzach. Wolno uniosłam ręce obejmując bruneta w pasie.

Dawno nie czułam się tak bezpieczna.

Nader tulił mnie do siebie wkładając w to wiele emocji. Sama nie pozostawałam mu dłużna ściskając go najmocniej jak potrafiłam.

Chciałam aby ten moment trwał wiecznie, jednak nie mogłam tak łatwo dać się złamać. Budowałam ten mur zbyt długo by jeden moment mógł go tak po prostu zniszczyć.

- muszę iść - szepnęłam w jego koszulkę, choć zamiast go puścić ścisnęłam jeszcze bardziej.

- rozumiem- odsunął się ode mnie niechętnie.

Ścisnęłam dłonie w pięści czując pewnego rodzaju irytację. Byłam zła sama na siebie za to co wydarzyło się kilka sekund wcześniej.

- a więc żegnaj - powiedziałam uśmiechając się promiennie.

Musiałam udawać, że mnie to nie rusza.

- do zobaczenia.

- raczej nie - dopowiedziałam sobie pod nosem i odwróciłam się nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem.

Stawiałam niepewne kroki oddalając się od niego. Im większy dystans był między nami, tym bardziej bolało.

Oddychałam nierównomiernie, moje serce tańczyło makarenę co jakiś czas przyśpieszając rytm, głowa wypełniła się mnóstwem pytań, a ja sama czułam się jak po powrocie z Florydy trzy lata temu- złamana.

Podeszłam do Emily i Zoe, które pochłonięte były rozmową. Mała uparcie twierdziła, że to był tatuś, a brunetka starała się wmówić coś innego.

Odchrząknęłam, a oba spojrzenia przeniosły się na mnie.

- prawda mamo, że to był tatuś?- zapytała Zoe - bo ta tutaj mi nie wierzy.

-yyy..eee.. porozmawiamy o tym później młoda damo- powiedziałam unikając odpowiedzi i tym samym dając sobie więcej czasu na zastanowienie.

-ale mamo!- mała tupnęła nóżką i zrobiła naburmuszoną minę.

Czułam się winna tej całej sytuacji, dlatego musiałam to jakoś odkręcić albo wynagrodzić córce to co się wydarzyło.

-macie bilety?- spojrzałam na Em, która w odpowiedz kiwnęła głową - a więc jedziemy do domu.

Całą drogę powrotną nie mogłam się na niczym skupić, więc skończyło się na tym, że to brunetka prowadziła samochód.

Jedyne co miałam w głowie to jego głos za którym szczerze tęskniłam i to przenikliwe pełne siebie spojrzenie. Nie przypuszczałam, że można za kimś tak cholernie tęsknić. Szczególnie, że zranił mnie tak mocno jak nikt inny wcześniej. Czułam łzy pod powiekami na wspomnienie naszego czułego gestu. Nie podejrzewałam go o to, chociaż tak naprawdę nigdy dobrze go nie poznałam. Byłam też zła na siebie za to, że tak łatwo dałam się podejść, ale głównym i największym powodem było to, że miałam nigdy nie spotkać bruneta o zielonych oczach. To chyba bolało najbardziej.

Nie nacieszyłam się nim wystarczająco, a już musiałam to przerwać. Spojrzałam na Zoe z czułością zastanawiając się o czym teraz myśli. Pewnie była zagubiona bardziej niż ja i to mnie dobijało.

Od początku wiedziałam, że jeśli kiedyś go spotkam to wiele się skomplikuje, jednak gdy to się stało czułam bardziej zawiedzenie, że trzeba to skończyć. Nie miałam czasu by się nim nacieszyć w najmniejszym stopniu i ten jeden jedyny moment musiał mi wystarczyć na zawsze.

Nadzieja, która zawsze się gdzieś we mnie tliła musiała zgasnąć aby nie zadawać więcej cierpienia na które ani psychicznie ani fizycznie nie byłam gotowa.

***

Cały wieczór unikałam rozmowy na temat Nadera z Zoe. Nie miałam pojęcia co jej powiedzieć, a nie chciałam dłużej ciągnąć kłamstwa, które w swoim następstwie przyniosło by kolejne.

Aktualnie leżałam w łóżku kręcąc się z boku na bok i myśląc o tym, jakby to było gdybym nie musiała tego kończyć. Czy wyszło by z tego coś więcej czy tylko ból i rozczarowanie. Skłamałabym mówiąc, że nie byłam gotowa by zaryzykować. Szykowałam się na tą konfrontację trzy lata układając każdego wieczora inny schemat konwersacji. Wewnętrznie byłam gotowa zaryzykować by przeżyć to wszystko z nim jeszcze raz od początku. Mimo smutnego zakończenia to było tego warte.

Nie byłam jednak nastolatką i miałam córkę, której nie mogłam zawieść. Chciałam być przykładnym rodzicem tak aby nigdy nie musiała się za mnie wstydzić. Musiałam myśleć za nas dwie i sprawić, abyśmy jakoś były szczęśliwe. Głównie Zoe. To na jej szczęściu zależało mi najbardziej, dlatego czułam się podle gasząc w niej wszelką nadzieję na poznanie ojca, której ja nie potrafiłam się wyzbyć. To było egoistyczne podejście i aż wstyd się przyznać, że matka mogła takie posiadać wobec dziecka.

Kolejny raz przewróciłam się na bok wyobrażając nas sobie jako szczęśliwą rodzinkę. Ja, On i Zoja.. i może jeszcze jakieś maleństwo. Jedno spotkanie zamieniło moje myślenie na nastolatkę, która wymyślała przed snem najróżniejsze historie miłosne z udziałem siebie i swojego crusha.

Chciałam go i to było oczywiste, a zarazem chciałam aby zniknął.

Pogubiłam się we własnych myślach będąc wykwalifikowanym psychologiem.

Boże, co on ze mną znów zrobił!?

___________________

Akcja pomału nabiera obrotów.. 

Czekałam na ten moment chyba od początku tej książki.

Następny powinien być już niebawem.

Kocham i do następnego!❤❤

Zapłaciłam CiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz