06|| Cellophane

3.6K 293 92
                                    

Pansy zwaliła się na łóżko Hermiony przy okazji powstrzymując paniczny śmiech cisnący się na usta i ciągnąc Granger za sobą.

Był środek nocy, one obie były mocno wstawione, gdzieś po drodze udało im się zgubić Filcha, a im bardziej obydwie uświadamiały sobie, co się wydarzyło tego wieczoru, zamiast być zmartwione, absurd sytuacji bawił je jeszcze bardziej. Minęła dłuższa chwila, w trakcie trwania której Hermiona położyła głowę na kolanach Parkinson i nadal ocierając łzy z policzków, w końcu wyartykułowała pełnoprawne zdanie;

- Jak myślisz, kto będzie bardziej truć, Harry czy Malfoy? - Pansy przez chwilę składała w głowie wszystkie za i przeciw, a potem powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie;

- Blaise. To musi być Blaise, ta baba w męskiej skórze nie da mi żyć bez poznania każdego, nawet najdrobniejszego detalu. Będzie pytał jak i kiedy to się zaczęło, gdzie się widzimy i najlepiej żebym zapisywała mu każde wypowiadane słowo. Ale i tak najgorzej będzie, kiedy postanowi się obrazić, że nie wiedział wcześniej.


_________

- Wiesz co Draco? - Zagadnął Zabini siadając w fotelu znajdującym się w dormitorium Draco, a fakt, że dochodziła druga w nocy, niespecjalnie zniechęcił go do odwiedzenia pokoju przyjaciela. - To był najbardziej pojebany wieczór od dawna.

- Co konkretnie masz na myśli? - Malfoy odpowiedział mu przez ramię przy okazji odwieszając czarną, aktualnie śmierdzącą dymem papierosowym marynarkę do szafy.

- Nie pal głupa, blondie. - Nonszalancko rzucił Blaise, a Draco poderwał ze swojego łóżka zieloną poduszkę i zdzielił ciemnoskórego przez głowę. - Ciesz się, że mam za krótkie włosy żebyś mógł popsuć mi fryzurę, Malfoy. - Udawanie groźnym tonem dodał Zabini. - I nie unikaj tematu.

- Eh, jasne. Ale bardziej chodzi ci o Pottera czy Pansy i wybrankę jej serca? - Draco bez większej polemiki dał za wygraną.

- Jedno i drugie. Cholera jasna, pomyślałbyś że Pans kiedykolwiek wkręci się tak w jakąś relację z kimkolwiek z Gryffindoru? A już tym bardziej z Granger? Ja jeszcze wczoraj dałbym sobie rękę uciąć, że na pewno znalazła sobie jakąś krukonkę kochającą The Smiths i Bukowskiego. - Dla podsumowania swojej wypowiedzi Blaise westchnął i pociągnął łyk wina prosto z butelki, którą wziął nie wiadomo skąd, ale Draco podejrzewał że to Parkinson musiała ją gdzieś wcześniej porzucić. Czasami trochę przerażało go to, że zarówno on jak i jego przyjaciele pili niektóre alkohole jak wodę, nie zanosiło się jednak na zmianę takiego stanu rzeczy.

- Może jest sapioseksualna? - Zapytał bez przekonania blondyn, układając się na łóżku, z zerowym przejęciem przyjmując obecność Blaisea.

- I co to kurwa niby ma znaczyć? - Niemal prychnął Zabini, czym niezamierzenie wywołał szczery śmiech przyjaciela.

- Noo, z tego co się orientuję to chyba jest wtedy kiedy kręcą cię tylko osoby z wysokim IQ, ale nie dam za to głowy. - Draco na tym chciał zakończyć, ale widząc spojrzenie siedzącego na fotelu chłopaka, szybko dodał; - Pamiętam to tylko dlatego, że Pansy razem z Dafne kiedyś przeszmuglowały do pokoju wspólnego jakieś mugolskie magazyny, a potem przekrzykiwały się abstrakcyjnymi pojęciami, które w teorii miały idealnie tłumaczyć ludzką seksualność. W sumie to było gdzieś na początku czwartego roku i jak tak sobie teraz o tym pomyśle, to chyba chciały mnie tym zachęcić do wyoutowania się.

Na to młody Malfoy również nie dostał innej odpowiedzi jak perlisty śmiech czarnoskórego.

___________

Wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi, Harry Potter po powrocie do zamku nie udał się grzecznie spać, tylko najpierw pod peleryną niewidką wymknął się do kuchni w poszukiwaniu kanapki z serem, a potem dumny z udanych połowów, usadowił się na fotelu przed kominkiem. Tak jak oczekiwał, w pokoju wspólnym było prawie pusto, co oznaczało ni mniej ni więcej tylko tyle, że będzie mógł w spokoju poskładać myśli bez jazgotu pierwszorocznych nad uchem.

I nie żeby miał coś konkretnie do pierwszorocznych, nie, on po prostu nie lubił ludzi jako ogółu i ostatnimi czasy coraz częściej i wyraźniej manifestował to otoczeniu.

Dlatego też nadal nie mógł wyjść z podziwu jak było możliwe, że spędził cały wieczór w towarzystwie Zabiniego i Malfoya bez większych oporów. Oczywiście, wcześniej miewał sporadyczny kontakt z Blaisem, nigdy jednak nie rozmawiali dłużej niż kilkanaście minut, a fakt nieprzymuszonej obecności Malfoya, który dosiadł się z własnej woli jakoś nadal nie mógł przetrzeć sobie szlaku do jego mózgu. 

Przy okazji uderzyło go to, że tak naprawdę, w momencie w którym pozwolił procentom przejąć stery i chociaż częściowo rozluźnił się w towarzystwie ślizgonów, dogadywał się z nimi lepiej niż na przykład z Ronem (którego Harry nie winił za to nawet w najmniejszym stopniu, po prostu, z wiekiem ich charaktery okazały się zbyt sprzeczne i gdzieś zniknęła zbudowana wcześniej nić porozumienia). Ślizgoni mieli cięte języki i słuszne spostrzeżenia, co momentami wybijało Pottera z rytmu, kiedy nagle okazywało się że Blaise jest entuzjastą mugolskiej muzyki alternatywnej i w wolnych chwilach czyta Hemingwaya, a cholerny Draco Malfoy kolekcjonuje płyty winylowe wszelkich maści i rodzajów.

Tak naprawdę chyba pierwszy raz od początku nauki w Hogwarcie dostrzegł, (albo chociaż postarał się) w uczniach z domu SLytherina ludzi takich jak on, z pasją, zainteresowaniami, takich, dla których sztuka i uczucia coś znaczą, a sarkastyczne komentarze nie są oznaką czystego robienia na złość, ale sposobem na odreagowanie.

Myśli buzowały mu w głowie, tworząc niezgrabny potok, zalewając świadomość faktami i pytaniami, tym, jak bardzo ograniczone było jego myślenie i jak bardzo stereotypowo podchodził do wszystkiego co go otaczało. Wszystko zawsze było albo białe, albo czarne i nawet on, jako teoretyczny wybraniec, nie umiał uciec od tego schematu myślenia, dając innym przykład postępowania.

Kiedy na niebie było już prawie zupełnie jasno, a ogień w kominku nie palił się od dobrych paru godzin, Harry w końcu podniósł zdrętwiałe ciało z fotela i chwiejnym ze zmęczenia krokiem udał się do łóżka, w którym to nadal nie chciał przyjść do niego sen. Myśli krążyły mu po głowie jak upierdliwy rój komarów, kąsając tu i ówdzie, jakby prowadziły wojnę zaczepną.

Pomimo wszystko jednak dla Harryego w jego własnej głowie wyszło z tego coś nowego, coś co wydawało mu się dobre.

Wybraniec postanowił, że postara się chociaż oględnie poznać uczniów Slytherinu i już nawet wiedział, kto może mu w tym pomóc.



_______

jak już pewnie wszyscy się domyślają, całość jest niesprawdzona, jak będę miała chwilę, to do tego siądę

mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa

tear you apart || drarry/pansmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz