16 || Darkside

1.3K 115 15
                                    


Hermiona bardzo nie lubiła rozmawiać z kimkolwiek o tym, co działo się w jej głowie. Dziewczyna już dawno temu wybudowała fasadę fałszywie pozytywnego nastawienia i dzięki wielu staraniom, udawało jej się utrzymywać taki stan rzeczy. Jeśli dziewczyna miała być szczera przed samą sobą, o jej najgłębszych lękach i smutkach nie wiedział chyba nikt, włączając w to zarówno Harrego jak i Pansy. Komuś z zewnątrz mogłoby wydawać się to strasznie toksyczne względem niej samej i mimo, że Granger uważała tak samo, nie była w stanie porzucić swojego dotychczasowego trybu funkcjonowania. Z rzadka zdarzało się jednak, że wystarczyło jedno słowo powiedziane w nieodpowiednim momencie i cała praca dziewczyny szła na marne, wszystkie mury upadały, a ona czuła jak jej spokój rozpada się jak domek z kart. Prawda była też taka, że większość swojego dzieciństwa czuła się wyobcowana i strasznie samotna, pomimo że posiadała kolegów i koleżanki, zawsze odstawała. Sytuacji nie polepszał fakt, że niemal od zawsze w życiu towarzyszyły jej ataki paniki. Pośrednio była to jedna z przyczyn dla których tak bardzo upierała się na planowanie wszystkiego, pozwalało jej to chociaż minimalnie ograniczyć sytuacje stresowe, które najpewniej prowadziłyby do kolejnego ataku. Prawda była jednak taka, że od kiedy przybyła do Hogwartu jeszcze jako dziecko, jej stan uległ poprawie. Na palcach jednej ręki mogła zliczyć sytuacje, w których jej własny organizm odmawiał posłuszeństwa, a ona w spazmach płaczu, nie mogąc oddychać zwijała się w kącie próbując się uspokoić. Tak było. Wszystko jednak zmieniło się kiedy zaczęła ostatni rok nauki w swojej ukochanej szkole. Świat zaczął ją przytłaczać, a wizja Voldemorta czyhającego na nią i jej ukochanych gdzieś za rogiem zdecydowanie nie miała prawa pomagać. Nikt nie wiedział o jej nawracających atakach, nawet Pansy. Granger na pewnym etapie uznała, że dziewczyna ma wystarczająco dużo swoich własnych problemów i nie jest jej potrzebny kolejny. Szczególnie, że Hermiona lubiła myśleć o sobie że w kwestii swojego zdrowia psychicznego jest samowystarczalna, że da sobie radę. Niestety do czasu.

Najlepszym dowodem było to, że właśnie siedziała pod ścianą w swoim dormitorium i trzymając głowę w kolanach, w duszy modliła się żeby nikt nie zobaczył jej w stanie takiej rozsypki, a już na pewno nie Parkinson. Jej nadzieja spełzła na niczym, bo kiedy w końcu udało jej się złapać haust powietrza i chociaż trochę opanować drżenie dłoni, drzwi do jej pokoju otworzyły się i stanęła w nich Pansy, która zamarła w pół słowa. Hermionie zdało się, że chciała powiedzieć coś o życiu uczuciowym Zabiniego, nie mogła być jednak tego pewna, bo ciemnowłosa niewiele myśląc o swoich cienkich jak pajęczyna rajstopach i nowych butach z czubkami w szpic, padła przy niej na kolana. I jeśli Granger miała być szczera, ostatnią rzeczą którą pamiętała wyraźnie było przerażenie w oczach Parkinson, która chwyciła ją w ramiona i zaczęła uspokajać, tak, jakby robiła to setki razy w swoim życiu. Dla Hermiony było to jednak coś wyjątkowego, bo po raz pierwszy w życiu czyjś uścisk faktycznie pomógł jej ustabilizować oddech i powoli wrócić do stanu równowagi. A potem, nie wiadomo czy to przez poczucie bezpieczeństwa czy zmęczenie, dziewczyna zasnęła wtulona w Pansy.

______

Pansy Parkinson miała zdecydowanie kiepski dzień. Od samego rana bolała ją głowa, okazało się że jej ostatni esej na eliksiry nie uzyskał maksymalnej ilości punktów, pomimo, że spędziła nad nim horrendalną ilość godzin, a na domiar złego Blaise gdzieś się zaszył i nie była w stanie skonfrontować z nim swoich najnowszych informacji. Jeśli tego wszystkiego było mało, przy śniadaniu jakiś pierwszoroczny wylał na nią sok dyniowy, którego zapachu szczerze nienawidziła, a ostatni papieros którego miała w kieszeni spadł jej do kałuży. Czuja się jak w jakimś dennym mugolskim filmie, w którym głównym wątkiem komediowym jest niepowodzenie głównego bohatera. Szkoda tylko, że kozłem ofiarnym musiała zostać ona sama. Z racji faktu, że zupełnie nic nie szło po jej myśli, Pansy postanowiła odwiedzić w jej dormitorium Hermionę, bo już samo jej towarzystwo zawsze poprawiało jej nastrój.

Jednak to, co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Granger wyglądająca jak siedem nieszczęść, z rozmazanym makijażem, histerycznie próbująca zaczerpnąć powietrza, trzęsącą się przy tym jak osika. Nie musiała wiele myśleć o tym, co musi zrobić. Umiała rozpoznać atak paniki, szczególnie w wydaniu jednej z najbliższych jej osób. Jej matka całkiem regularnie miewała takie problemy, szczególnie w depresyjnej fazie swojej choroby. Wszystko to potęgował fakt, że odmawiała konsultacji z mugolskim lekarzem, podczas gdy magomedycy jeśli chodzi o zdrowie psychiczne, byli zdecydowanie w średniowieczu. Wszystko to w końcu poskutkowało tym, że kiedy po drugim roku nauki w Hogwarcie wróciła do domu na wakacje, przez pierwsze dwa tygodnie było idealnie, a potem jej matka popełniła samobójstwo topiąc się w stawie. Pansy była wtedy tylko dzieckiem, nadal jednak miała żal do wszystkich, którzy przez swoją ignorancję wobec świata mugoli dopuścili do tego co miało miejsce. Kiedyś nawet umówiła się do niemagicznego lekarza, tak zwanego psychiatry żeby potwierdzić swoją teorię odnośnie matki. Pomimo, że do ostatniego momentu miała nadzieję, że nie ma racji, a dla jej rodzicielki nie było już ratunku, lekarz ze smutkiem w oczach powiedział tylko, że gdyby otrzymała należną pomoc i stosowała się do zaleceń, prawdopodobnie w ciągu dalszym nadal żyłaby i dobrze funkcjonowała.

Użył też określenia ChAD, którego dziewczyna nie rozumiała przez lata, aż do momentu, w którym kiedyś przypadkiem zabłądziła do mugolskiej biblioteki i w przypływie impulsu, zapytała starszą kobietę stojącą za ladą czy mogłaby pomóc jej z odnalezienia tego hasła. Kiedy w końcu opasła encyklopedia rozwiała jej wątpliwości, Parkinson zaczęła interesować się niemagicznymi praktykami dotyczącymi zdrowia psychicznego i w tajemnicy przed wszystkimi uczęszczała nawet na wolontariat w szpitalu psychiatrycznym. Wszystko to odcisnęło na niej gigantyczne piętno i pomimo, że stan Hermiony był daleki od tego, w którym znajdowała się jej matka, do Pansy wróciły wspomnienia, a po policzkach przy okazji potoczyły się jej łzy. Obiecała sobie przy okazji, że nieważne co miałoby się wydarzyć w ich życiu później, musi troszczyć się o Granger, a sytuacja której właśnie doświadczyła utwierdziła ją w tym przekonaniu.

Pansy, mimo że nie należała do największych, miała w sobie trochę siły, dlatego też najdelikatniej jak mogła podniosła Hermionę i przełożyła na łóżko, po czym oddaliła się w stronę drzwi chcąc przynieść dziewczynie z kuchni coś na później, bo przez całą tą sytuację obie ominęły kolację. Miała tylko nadzieję, że uda jej się wrócić zanim Granger się obudzi, dlatego otarła ostatnie łzy wierzchem dłoni i ciaśniej owijając się swetrem Hermiony, otworzyła drzwi.

Cały ten dzień nie był jednak tak szokujący jak moment, w którym po drugiej stronie zobaczyła Rona Wesleya z uniesioną w górę pięścią i otwartymi ustami.

tear you apart || drarry/pansmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz