12|| Slutface

2.4K 229 32
                                    

Harry przemierzał korytarze w stanie głębokiego zamyślenia, a jedynym co w tym momencie zaprzątało jego głowę była niejednoznaczna relacja z Draconem Malfoyem i pomimo, że zdawał sobie z faktu absurdu tej sytuacji, tak po prostu się działo i on nic nie mógł z tym zrobić. Sytuacji nie poprawiał też fakt, że takie szczeniackie zakochania nie zdarzały mu się często, dlatego też nie miał najmniejszego pojęcia jak radzić sobie z tymi dziwnymi, nieznanymi emocjami i nawet Hermiona nie była w stanie mu pomóc, bo w jej przypadku - sytuacja tego typu rozwiązała się jakby samoistnie. Harry szczerze mówiąc szczerze jej zazdrościł, dlatego też powoli zaczynał układać plan następnej rozmowy z Malfoyem w głowie kiedy przechodząc obok jednych z wielu schodów usłyszał fragment dialogu prowadzonego przez Rona Weasleya i prawdopodobnie któregoś z członków aktualnej drużyny Quidditcha Gryffindoru.

- Cholerne Węże, założę się że kiedy tylko nadarzy się okazja, sprzedadzą nas Voldemortowi jak świnie na rzeź. - Ron wypowiadał swoją opinię jak zwykle znużonym tonem mędrca, który posiadł wiedzę o dalszych losach całego ludzkiego gatunku.

- Nie zdziwiłbym się, gdyby Malfoy przewodził temu wszystkiemu, mówi się nawet, że po lekcjach spotykają się żeby uczyć się zaklęć niewybaczalnych. - Odparł jego kompan, najwyraźniej tak samo przekonany o swojej racji.

I wtedy stało się coś, czego Harry nigdy w życiu by nie się nie spodziewał. Przez jego ciało przeszła potężna fala energii, a potem poczuł niewypowiedzianą potrzebę rzucenia się z pięściami na Gryfonów, którzy do tej pory nawet nie zauważyli jego obecności. Tak też się stało, a Potter pomimo, że nigdy nie był szczególnie muskularny, nagle znajdował w sobie nowe pokłady agresji i siły, kiedy okładał dwóch chłopaków. Oczywiście, z prostej przyczyny ich przewagi liczebnej Harry nie wyszedł z tego bez śladu, a jego twarz wyglądała jakby z całej siły wbiegł prosto w ścianę. Nie przeszkodziło mu to jednak w obezwładnieniu przeciwników, których pozostawił pół-przytomnych pod jedną ze ścian i jakby w transie udał się do Pokoju Życzeń, w którym to bez siły opadł na kanapę jakby cała energia, która buzowała w nim jeszcze chwilę wcześniej nagle zniknęła, zabierając ze sobą całą siłę witalną Pottera.

Chłopak nie miał najmniejszego pojęcia jak długo siedział bez ruchu będąc w zbyt wielkim szoku, żeby chociaż się ruszyć. Sam fakt, że rzucił się na kogoś z pięściami był dla niego skrajnie dziwny, a to, że udało mu się niemal znokautować dwóch chłopaków, którzy pewnie byli od niego dwukrotnie szersi w barach jeszcze bardziej dodawał tej sytuacji absurdu. Harry nie miał najmniejszego pojęcia dlaczego zrobił to, co zrobił i nawet fakt, że w ich rozmowie przewinęło się nazwisko Malfoya nie usprawiedliwiało jego zachowania.

Potter siedział tak i siedział, bez najmniejszego zarysu planu odnośnie tego, co powinien zrobić dalej, kiedy wpadł na koszmarnie głupi pomysł, żeby sprowadzić do siebie właśnie Malfoya. Nie Mionę, swoją najlepszą przyjaciółkę, a właśnie tą zidiociałą fretkę, której nie mógł pozbyć się ze swojego umysłu od długiego czasu. Chłopak niewiele myśląc wysłał blondynowi wiadomość i czekał na niego, powoli czując jak bezsensowny był to pomysł.

Nie dotarło to do niego jednak w pełni zanim nie zobaczył twarzy Malfoya, który patrzył na niego z mieszanką przerażenia i złości wypisanymi w stalowych oczach chłopaka.

- W co ty się znowu wpakowałeś? - Tylko tyle udało się wydukać Draconowi zanim podszedł do Pottera i chwycił jego twarz w dłonie, dokładnie ją oglądając, zupełnie jakby był pewien tego co robi i próbował ocenić szkody zanim wyda jakikolwiek werdykt. Wtedy właśnie Harry uświadomił sobie, że Malfoy prawdopodobnie miewa kontakt z wszelkiego rodzaju ranami i obrażeniami znacznie częściej niż on, - Zaraz wszystko mi opowiesz. - Zarządził blondyn tonem, który nie znosił sprzeciwu i wyraźnie dał tym Potterowi znać, jak szybko zaadaptował się do ich obecnego położenia.

Harry właściwie nie wiedział co może mu powiedzieć. Że właśnie zaatakował swojego byłego najlepszego przyjaciela? Że nagle stał się agresywnym idiotą? Że na kilka minut stracił jakiekolwiek panowanie nad swoją wolą i ciałem, stając się jakby katalizatorem gniewu, który został przelany na pierwsze żywe istoty, które weszły mu w drogę? Chłopak nie miał najmniejszego pojęcia co i w jakiej kolejności miałby powiedzieć, Draco patrzył na niego jednak w tak cholernie naglący sposób, któremu nie umiał się sprzeciwić, że Potter po prostu zaczął mówić. Opowiedział mu wszystko, a nawet więcej niż mógłby chcieć, bo okazało się, że blondyn był idealnym słuchaczem, ale też rozmówcą.

- Wiesz co Harry, - Zaczął Malfoy, a Pottera uderzyło to jak bardzo dobrze jego imię brzmiało w ustach blondyna. - Myślę, że w obecnej sytuacji nie mamy innego wyjścia niż powiadomienie Hermiony i Pansy.


________

Na zegarze zawieszonym nad drzwiami widniała dokładnie godzina 19:27, a Pansy obserwowała pędzącą wskazówkę sekundową przesuwającą się po tarczy kiedy Hermiona delikatnie przeczesywała jej włosy palcami. Właściwie bardzo często spędzały ze sobą czas w ciszy już od początku swojej znajomości kiedy tylko okazało się, że wzajemne towarzystwo odpręża je nawet kiedy nie robią zupełnie nic po prostu leżąc wspólnie w wąskim łóżku Granger i przytulając się jak spragnione czułości kocięta.

Tym razem nie było inaczej, chociaż Hermiona mogła śmiało powiedzieć, że tego dnia nawiedziło ją coś w rodzaju przeczucia. Nie miała pojęcia na jakiej zasadzie się pojawiło, szczególnie, że jej wiara w przewidywanie przyszłości była bardzo nikła, dlatego też postanowiła, że nie będzie tym niepokoić swojej dziewczyny, która już i tak była wystarczająco zestresowana wszystkim co je otaczało w ostatnim czasie. Dlatego też tak ceniły wspólne chwile, w których zostawały tylko one same, a cała reszta świata była nieistotna chociaż przez krótką chwilę.

Okazało się jednak, że cała ta sprawa z przeczuciem okazała się bardziej niż trafna, bo kiedy kilka minut później Parkinson trzymała w palcach wiadomość naprędce napisaną przez Malfoya i podpisaną "H&D", co mogło znaczyć tylko i wyłącznie Harry i Dracon, Granger już wiedziała, że to wszystko nie może znaczyć nic dobrego.

Dlatego też w kilku szybkich ruchach razem z Pansy niemal zerwały się z łóżka i kiedy tylko udało im się znaleźć płaszcz Parkinson, który w momencie, który ciężko doprecyzować znalazł się w najbardziej oddalonym kącie pokoju, trzymając się za ręce niemal bez słowa skierowały kroki do Pokoju Życzeń aby pomóc swoim dwóm przyjaciołom, skrajnie nieodpowiedzialnym idiotom.

tear you apart || drarry/pansmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz