Harry oparł podbródek na klatce piersiowej Dracona i jedyne na co mógł się zdobyć w tym momencie to patrzenie na twarz Malfoya, który przymknął szare oczy i wyglądał jakby bardzo intensywnie nad czymś rozmyślał. Minuty mijały im w przyjemnej ciszy, aż Draco spojrzał na Pottera i zapytał;
- Dlaczego ty ciągle musisz pakować się w kłopoty?
- Szczerze mówiąc nie wiem, ale chyba pora się do tego przyzwyczaić. - Odpowiedział mu chłopak po chwili zwątpienia i krótkiej analizie tego, jak przebiegało jego dotychczasowe życie.
Tak już z nim było i nic nie zapowiadało zmiany szczególnie jeśli wziąć pod rozwagę wszystkie wydarzenia, które miały miejsce chociażby w przeciągu ostatnich paru miesięcy. Taki już był, a autodestrukcja powinna zastąpić jego aktualne drugie imię. Potter nie umiał określić źródła takich zachowań, ale biorąc pod uwagę całe jego życie był to powtarzający się schemat. Najlepszym bo i najświeższym przykładem na potwierdzenie tej torii był sam fakt rozwijającej się nieustannie i w absurdalny sposób relacji z Malfoyem. Obiektywnie nie wróżyło to nic dobrego, chociaż w tym momencie Harry zdecydowanie nie był w nastroju żeby się tym martwić, szczególnie, że drugi chłopak chyba zdążył się zniecierpliwić przedłużającą się ciszą i znowu zaczął szukać ustami jego ust. Nie trwało to jednak długo bo blondyn nagle odsunął go od siebie i przez chwilę patrzył w jego twarz jakby właśnie odkrył coś niesamowitego ale też zadziwiająco oczywistego.
- Wiesz kim był Egon Schiele? - Zapytał nagle, przy okazji zdejmując Potterowi z nosa okulary.
- Powinieneś wiedzieć, że nie. - Odparł mu ten drugi, przy okazji mrużąc oczy żeby chociaż minimalnie wyostrzyć swoje widzenie.
- Był malarzem, było wkoło niego od cholery kontrowersji. Byli też tacy, którzy twierdzili że jego prace kwalifikują się jako pornografia, chociaż ja uważam że to duże uproszczenie i przesada. - Zaczął opowiadać Malfoy i gdyby nie to, że Harry przerwał mu w pół zdania, prawdopodobnie mówiłby jeszcze bardzo długo.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? - W końcu zapytał ciemnowłosy chłopak, przy okazji prawie wyrywając mu z ręki swoje okulary i wciskając je na nos szybkim ruchem.
- Przypominasz mi postaci z jego obrazów. Szczególnie z autoportretów. I nie chodzi mi tu nawet o wygląd zewnętrzny, tylko jakąś postać... energii? Nie jestem pewien jak lepiej to nazwać. Po prostu, kiedy patrzę na jego prace, czuję jakbym patrzył na czyjąś interpretację twojej twarzy. Rozumiesz? - Malfoy zapytał na koniec, a wyraz jego twarzy zdradzał, że chłopak nie czuje się zbyt pewnie odsłaniając tak intymne skrawki swoich myśli, które jakby na to nie patrzeć miały silny związek z nim samym.
- Absolutnie nie rozumiem, ale uznam to za komplement. - Potter skwitował swoją odpowiedź, w paru krótkich słowach, ale najwyraźniej to wystarczyło bo na ustach drugiego chłopaka pojawił się cień uśmiechu, co w jego przypadku już i tak było sukcesem.
_________
Blaise zawsze był skrytą osobą i pomimo jego własnego zamiłowania do plotek, sam niechętnie dzielił się tym co dzieje się w jego głowie i najbliższym otoczeniu. Dlatego też teraz, kiedy zarówno Draco jak i Pansy byli zbyt zajęci swoimi miłosnymi podbojami, chłopakowi było jeszcze łatwiej utrzymać tajemnicę, która swoim absurdem przebijała prawie każdą komedię romantyczną. Kiedy Zabini wymykał się ze swojego dormitorium pod pretekstem wyjścia do biblioteki, a tak naprawdę szedł na spotkanie z powodem całego zamieszania, sam nie wiedział co ma sobie myśleć. A żeby było śmieszniej, cała sytuacja zaczęła mieć miejsce jeszcze podczas letnich wakacji, które to spędzał w wynajętym mu przez matkę mieszkaniu w Londynie, gdzie spędzał czas głównie sam ze sobą i mugolskim telewizorem, na którym obejrzał prawdopodobnie wszystkie najgłupsze komedie jakie tylko miał do wyboru.
Nie zmieniało to jednak faktu, że którejś z ciepłych sierpniowych nocy postanowił, że pora jest idealna na spacer, a godzina druga zero pięć na zegarze wiszącym nad drzwiami tylko utwierdziła go w tym przekonaniu. Zabini niekoniecznie przejmując się mugolską policją chwycił w dłoń stojącą na blacie do połowy skończoną butelkę wina i pomimo temperatury założył na nogi wysokie martensy, uznając przy okazji, że temperatura nie ma prawa ograniczać jego wyborów dotyczących tego, w jaki sposób powinien się ubierać. (Co z perspektywy wspomnienia wydało mu się strasznie głupie i aż do dnia teraźniejszego nie wiedział dlaczego podjął taką, a nie inną decyzję. Prawdopodobnie chodziło o buntowanie się dla samego faktu i zasady, chociaż ciężko mu było określić dokładną przyczynę.) Niebo na dworze było absolutnie bezchmurne, a księżyc świecił tak jasno, że kiedy przemierzał uliczki miasta wydawało mu się jakby zaraz miał nadejść świt. Nic jednak nie zapowiadało, że wieczór skończy się dla niego w tak dziwny sposób, chociaż najwyraźniej życie miało dla niego zupełnie inny plan, bo kiedy minął na swojej drodze pijanego osobnika, który patrzył na niego z nieskrywaną nienawiścią, jego zamroczony umysł potrzebował dodatkowych kilkunastu sekund na to, żeby w ogóle skojarzyć kim jest napotkana osoba. Nie myśląc za wiele zawołał za przechodniem, a kiedy ten poznał jego twarz niewiele myśląc najpierw trochę nieskładnie zaczął go wyzywać, a kiedy Zabini odwrócił się żeby odejść, bo zdecydowanie nie był w nastroju na burdę, ten drugi podbiegł za nim i pocałował go tak, że obojgu zakręciło się w głowach. Do tej pory Blaise nie wiedział co kierowało drugą stroną, ale też nie planował pytać, bo jaki pożytek mógłby zrobić z tej wiedzy? Na to pytanie też nie znał odpowiedzi.
Teraz jednak kierował swoje kroki nad jezioro, w miejsce, w którym spotykali się od początku roku szkolnego, chociaż nie działo się to często. Zarówno jeden i drugi nie chcieli żeby ich tajemnica wyszła na jaw, szczególnie w obliczu ostatnich okoliczności, które miały miejsce w przeciągu poprzednich paru tygodni. Blaise sam nie wiedział dlaczego cały czas ciągną tą patologiczną relację, ale już jakiś czas temu przyznał sam przed sobą, że dopóki druga strona tego nie skończy, on zdecydowanie tego nie zrobi.
Dlatego teraz stał nad jeziorem i palił papierosa mając nadzieję, że Ośmiornica się na niego za to nie wścieknie i wypatrywał sylwetki, która lada moment powinna pojawić się na horyzoncie, chociaż za każdym razem bał się, że on jednak nie przyjdzie, a Zabini wyjdzie na tego zaangażowanego. Nie minęło jednak nawet kilka minut kiedy wysoka osoba weszła w jego pole widzenia, a już za chwilę jej usta znalazły się na jego.
- Już się bałem, że nie przyjdziesz, Weasley. - Wydusił Zabini pomiędzy pocałunkami.
- Do ciebie zawsze, ty parszywa żmijo. - Odparł mu ten drugi, ale jego ton był miękki, niemal jakby mówił do dziecka.
____________
dobry wieczór,
witam was ja i moja dziwna wizja, (ale jak już mówiłam - w moim idealnym świecie wszystko jest jednym wielkim gay pride), a nie powiem, że od jakiegoś czasu korcił mnie pomysł trochę bardziej skomplikowanej postaci Rona;))
nie mogę obiecać, kiedy pojawi się nowy rozdział bo przy tym ile mam ostatnio czasu i ochoty do czegokolwiek może być ciężko
ale no nic, dajcie znać jak się podobało albo i nie (who knows)
cheers
xxx
{oczywiscie nic nie jest sprawdzone, ale to juz chyba norma}
CZYTASZ
tear you apart || drarry/pansmione
FanfictionKiedy Draco ma dość, Harry czuje, że musi wszystko zmienić, a Hermiona i Pansy ładują się w relację bez przyszłości. [opis do późniejszej zmiany, można powiedzieć, że to wersja robocza]