Demonologia. Ania. 9

594 31 3
                                    

Zdarł sobie gardło, krzyczał kilkanaście godzin,
Kiedy łamała mu nogi, patrzył w jej czerwone oczy,
Nawet próbował się bronić, wyciągnął z kurtki kastet,
Ona śmiejąc się do łez zgniotła mu pięść na miazgę,
"ту вłαźηιє zαłσѕηу, вαωι мηιє тωóנ σρóя",
Jej małe pięści rozstrzaskały mu twarz jak obuch,
Opluł się krwią, ciągle wołając pomocy,
A ciało dziewczynki weszło w stan dziwnej metamorfozy,
Oczy płonęły nadal, lecz nagle światło zgasło,
I tylko księżyc słabo oświetlał pokój spod zasłon.
Coś padło na podłogę, coś przewracało krzesła,
Coś wiło się na ziemi i nie potrafiło przestać,
Nagle cisza "Może odeszła i już jej nie ma?",
Słyszał tylko swój oddech i przedwojenny zegar.
Zaczął grzebać w kieszeniach zdrową ręką panicznie,
Aż znalazł i odpalił ozdabianą zapalniczkę.
"To niemożliwe!" rzucił widząc oświetloną strzygę,

Teksty psychopatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz