Stanęliśmy przed drzwiami, gdzie zostaliśmy otuleni przez ciepłe promienie słońca, które górowało nad nami w pełnej okazałości. Shin wziął mnie na ramiona, po czym oderwał się od ziemi kilkoma płynnymi ruchami wielkich skrzydeł. Światło odbijało się w idealnie białych piórach oślepiając mnie, więc wtuliłem głowę w pierś demona.
Po jakimś czasie poczułem, że ciało upadłego drży z wysiłku, a po jego czole spływają słone krople. Otarłem je skrawkiem rękawa i spojrzałem zatroskany w oczy Shina, na co ten uśmiechnął się delikatnie i zaczął powoli obniżać lot. Chwilę kołował szukając miejsca, a gdy nalazł drobny skrawek terenu nieobrośnięty różnego rodzaju trawskiem wylądował.
-Przepraszam, chyba będziemy musieli iść pieszo.
-Jesteś pewny, że dasz radę?- zapytałem.
- Nie martw się o to. Do rezydencji została nam godzina marszu, więc napewno dotrzemy tam przed zmierzchem- powiedział i ruszył ścieżką.
Szliśmy obok siebie krętym szlakiem. Właśnie minęliśmy stare drzewo, wyrwane przez wiatr z korzeniami, gdy nagle ujrzeliśmy przed sobą wilka. Nie zwracał on na nas uwagi. Stał wyprężony, z łbem nisko przy ziemi i bacznie przyglądał się sarnie spokojnie pijącej wodę ze strumyka. Gdy wiatr zmienił kierunek, a ofiara w końcu wyczuła niebiezpieczeństwo, podniosła gwałtownie pysk i zaczęła panicznie biec. Łowca nie potrzebował jednak wiele czasu, aby dogonić łup i chwycić go w swoje szczęki. Reszty tej walki nie było mi dane zobaczyć, gdyż Shin zasłonił widok swoim ciałem. Złapał mnie w objęcia i otulił miękkimi piórami. Oparłem głowę o jego ramię i pozwoliłem łzom płynąć. Demon wsunął dłoń w moje włosy, a drugą ręką ścierał ściekające po mojej twarzy stróżki. Zaczął nucić melodię, której nie potrafiłem rozpoznać. Nagle rozprostował skrzydła i chwycił mnie w pasie, po czym uniósł nas ku górze. Z obawy przed tym, że spadnę przylgnąłem mocniej do upadłego, a ręce, które dotąd zwisały bezwładnie u moich boków zacisnąłem kurczowo na jego białej koszulce. Shin szybował ponad chmurami, a z pomiędzy ust nadal wypływały uspokajające dźwięki.
Nim się zorientowałem znaleźliśmy się za bramą rezydencji, gdzie powitała mnie znajoma już biel. Demon wleciał do pokoju, który do tej pory zajmowałem i postawił mnie na ziemi, nadal jednak nie wypuszczając z objęć, ani nie rozluźniając uścisku.
Ogarnęły mnie gniew i flustracja. Zacząłem uderzać dłońmi w pierś Shina, żeby mnie wypuścił, on jednak ani drgnął. Stał tylko niewzruszony, bez słowa wytrzymując moje ataki. Widząc że to co robię nie przynosi żadnych efektów zapytałem:
-Dlaczego, dlaczego nic nie zrobiłeś?! Mogłeś przecież jej pomóc, ta sarna nie musiała umierać.
-Nic nie zrobiłem, bo nic zrobić nie mogłem. Nie należę do tego świata, więc nie mam prawa zakłócać jego porządku. Nie uratowałem tego zwierzęcia, tak samo jak nie pomogłem Ablowi, ponieważ gdybym ocalił jedną z tych istot skazałbym na śmierć drugą...- Nie rozumiejąc słów demona podniosłem głowę i zacząłem wpatrywać się w jego twarz, szukając odpowiedzi w stalowoszarych oczach upadłego. Shin westchnął cicho i kontynuował:
-Czy przyjrzałeś się dokładnie temu wilkowi?- Widząc jednak, że kręcę przecząco głową, ciągnął dalej- Gdybyś spojrzał na niego uważniej zdołałbyś zauważyć, że był wychudzony, bo od wielu dni nie polował. Jeśli zabrałbym mu zdobycz, którą tropił wieloma godzinami zwierzę padło by z braku sił i prawdopodobnie nigdy już nie wstało. Czy w takim razie uważasz, że masz moc i władzę, by decydować kto ma zachować życie, a kto je stracić, skoro nawet ja jej nie posiadam? Ty również nie należysz już do tego świata. Z chwilą gdy umarłeś na zawsze utraciłeś prawo, by ingerować w bieg wydarzeń.- Gdy zrozumiałem jak irracjonalne i pełne pychy było moje zachowanie spuściłem wzrok.
Shin wiedząc, że pojąłem własny błąd uśmiechnął się i poczochrał moją i tak już rozwianą fryzurę.
-Teraz możesz iść spać. Słońce dawno znajduje się pod linią horyzontu, więc to najwyższy czas. Nie martw się też o koszmary, nie będą cię nawiedzać, bo na twoim sercu nie ma skazy.-mówiąc to ucałował czubek mojej głowy i odwrócił się by wyjść. W ostatniej chwili złapałem go za skrawek rękawa. Demon spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Umm... Czy mógłbyś pójść spać razem ze mną?- spytałem i zarumieniłem się gwałtownie, gdy zdałem sobię sprawę jak dwuznaczacznie mogłaby zabrzmieć moja wypowiedź.
Demon widząc kolor mojej twarzy zaśmiał się i odpowiedział:
- Upadli i anioły nie potrzebują snu. Jeśli jednak chcesz mogę zostać tu z tobą.- Słysząc to kiwnąłem głową i położyłem się na miękkiej pościeli. Shin usiadł na skraju łóżka i oparł się o jego zagłówek. Po chwili zaczął nucić jakąś melodię, a ja zasnąłem wtulony w jego ciepłą dłoń.
CZYTASZ
Gdy przyjdzie koniec...
Roman d'amourCzy można nauczyć się kochać nawet po śmierci? Historia z fragmentami nieodpowiednimi dla młodych czytelników. Zaleca się czytanie jej osobom tolerancyjnym i o wrażliwym serduszku Okładka zrobiona przez @girlinthewindoww