Lɪsᴛ Cᴢᴡᴀʀᴛʏ

1.4K 292 246
                                    

Fanart w mediach wykonała rebeelliousgirl! Dziękuję!!!
____________________________________

Gdzieś, 12.05.2017

Tato!

Nie uwierzysz, co się stało! Sama w to nie wierzę! Dawno nie byłam tak szczęśliwa i podekscytowana! Czuję, jakby świat czując moją radość, stawał się piękniejszy! Nawet w domu nikt nie robi mi pod górkę.

Ten dzień zaczął się jak każdy. Jedyne, co różniło go od innych, to myśl, że jutro nie będę musiała nigdzie wychodzić i po prostu pogrążę się, jak co tydzień, w odmętach swojego umysłu. I pościeli.

Wszystko się jednak zmieniło w piętnaście minut. Wcześniej wydawało mi się, że to bardzo dużo czasu, ale od dzisiejszego dnia żałuję, że to tak szybko leci.

Czwartą przerwę tak jak każdą spędziłam pomiędzy regałami w bibliotece. Jest tam cicho i z reguły pusto, bo w mojej szkole nie ma wielu fanów literatury. Nie mówię, że nie ma ich w ogóle, ale zdecydowana większość woli towarzystwo ludzi.

Gdy tak siedziałam, słuchając muzyki i patrząc bez celu na grzbiety książek, podszedł do mnie. Jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha. Usiadł obok i patrzył, nic przy tym nie mówiąc. Starałam się go ignorować, ale po rozbawionym wyrazie jego twarzy wnioskuję, że marnie mi szło.

Co się dziwić? Podoba mi się od kiedy zaczął chodzić do mojej szkoły. Zaimponował mi swoją pewnością siebie i inteligentnymi, a przy tym błyskotliwymi uwagami. No i rzecz jasna jest bardzo przystojny.

Mimo że jest w moim typie i przyjaźni się z moją przyjaciółką, nigdy się do niego nie odezwałam. Na samą myśl dostawałam ataku paniki i pociły mi się ręce, a serce pędziło jak pendolino.

Dlatego cieszę się, że po pięciu minutach milczenia to on odezwał się pierwszy. Gdyby tego nie zrobił, równo z dzwonkiem po prostu bym wstała i poszła na lekcje, ignorując go.

Zaczął zwyczajnie, przedstawił się, ale do mnie zwracał się po imieniu. Jakby chciał mi dać do zrozumienia, że dobrze wie, kim jestem albo coś takiego. Ciężko opisać mi to, co czułam, gdy do mnie mówił.

Najpierw opowiadał mi o tym, że nie ma planów na weekend i pewnie będzie siedział sam w domu. Potem stwierdził, że by gdzieś wyszedł, ale z kimś interesującym. Cały czas kończył zdania w taki sposób, żebym musiała coś powiedzieć. Nie mam pojęcia, jak to robił, ale czułam się swobodnie. W końcu stwierdził, że ja jestem ciekawa i mu się podobam, więc chce wyjść właśnie ze mną.

I tym sposobem idę jutro na moją pierwszą randkę! Mam nadzieję, że nie ostatnią. Chociaż jeśli ta nie wyjdzie, równie dobrze mogę iść do zakonu.

Dziwne to. Do tej pory byłam przekonana, że miłości to nie dla mnie. No bo dlaczego jakiś chłopak (zwłaszcza ten) miałby zwrócić uwagę na taką dziewczynę jak ja, gdy wokół jest tyle innych, lepszych.

Umówiliśmy się na jutro. Trochę słabo, bo mam tylko niecałe dwadzieścia cztery godziny, żeby zdecydować, w co się ubrać i jak uczesać. Poproszę o pomoc przyjaciółkę. W końcu go zna i będzie wiedziała, w jakim stroju spodobam mu się najbardziej.

Nie ukrywam, że się stresuję. Co, jeśli palnę coś głupiego? Albo nieumyślnie go obrażę? Będę musiała uciec, bo wstyd nie pozwoli mi się pokazać na ulicy.

Gorzej, jeżeli się tak denerwuję, a on robi sobie ze mnie żarty. Nie wygląda na jednego z tych chłopaków, jednak pozory często mylą.

Ciekawe, co byś powiedział, gdybyś tu ze mną był. Ojcowie moich koleżanek żartują, że będą adoratorów z kijem bejsbolowym ganiali. One narzekają, że to już nudne, a ja bym tak chciała. Chciałabym słuchać, że jestem dla każdego za dobra, chociaż to nieprawda. Chciałabym, żebyś planował mi randki z przyzwoitką.

Chciałabym normalności, ale jest to za dużo. Ktoś truty każdego dnia nie może żyć normalnie. Nie może nawet o tym marzyć. Bo jakim prawem? Jakim prawem ma marzyć o życiu kogoś innego? Z jakiegoś powodu jest tak, a nie inaczej, więc lepiej to zostawić i dalej przyjmować truciznę.

Tyle że ja tak nie umiem. Chcę czegoś więcej. Chcę cały czas czuć się tak, jak wtedy, gdy do mnie podszedł. Chcę czuć się ważna i wyjątkowa. Chcę być szczęśliwa.

Nie ma znaczenia czy Ty będziesz, czy nie. Muszę, a właściwie powinnam doskonalić życie, które mam, a nie opłakiwać to, które mogłam mieć. Powinnam wyznaczyć sobie cel i do niego dążyć, nie patrząc na to, jak Tobie się układa. Powinnam się na Ciebie wyłączyć.

Albo wysłać listy i połączyć to, co mam z tym, co mieć mogłam. Problem polega na tym, że najzwyczajniej w świecie nie mam na to odwagi. Boję się odrzucenia, zignorowania, zmieszania z błotem. W końcu nie jestem w stanie przewidzieć Twojej reakcji. Może się ucieszysz, a może wyrzucisz listy, nawet ich nie otwierając.

To by zabolało. W końcu te z pozoru zwykłe kartki to moje uczucia i myśli. To wszystko, co mam. To cała ja.

Chociaż może za jakiś czas zyskam coś, w sumie to kogoś, jeszcze i wtedy te koperty przestaną się liczyć. Będę mogła przekazać mu to wszystko, co w nich jest.

Ale czy jestem w stanie mu na tyle zaufać? Na pewno nie. Ostatecznie znowu wrócę do Ciebie, którego nienawidzę jednocześnie... Kochając? Nie, to za mocne określenie.

PozdrawiamTwoja Chyba Szczęśliwa Córka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pozdrawiam
Twoja Chyba Szczęśliwa Córka

PS To serduszko nie jest dla Ciebie tylko dla niego.

Lɪsᴛʏ ᴅᴏ TᴀᴛʏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz