Lɪsᴛ Sɪᴏ́ᴅᴍʏ

770 224 147
                                    

Gdzieś, 10.06.2017

Tato!

Jesteś dla mnie jak Bóg dla świata: przypominam sobie o Tobie, kiedy mam problem.

A teraz mam potworny problem, na którego rozwiązanie nie mam żadnego pomysłu. Najmniejszego. Najgłupszego. Najdziwniejszego.

Wszystko układało się idealnie jak w bajce. Nareszcie moim największym zmartwieniem było, co zjeść na śniadanie. Nawet moja ukochana przyjaciółka zaczęła znowu zachowywać się normalnie. Co prawda poprzedziła to długa pełna łez rozmowa, ale było warto.

Jednak nic nie trwa wiecznie, a oni w bardzo ładny sposób mi o tym przypomnieli. Zresztą jak zwykle. W moim życiu, od kiedy mama wzięła ślub, nigdy nie było aż tak dobrze, jak jeszcze kilka godzin temu, ale bywało znośnie. Niestety zawsze kończy się to tak samo i po takim czasie, że zdążę się przyzwyczaić, co potęguje ból.

Gdy wróciłam do domu tego dnia, kiedy ostatni raz do Ciebie pisałam, już ich nie było. Nie przeszkadzało mi to za bardzo. W końcu miałam upragnioną ciszę i spokój. Nikt nie próbował wmawiać mi swoich racji ani nie śmiał się z wszystkiego, co robię.

Do dzisiaj. Chciałam za wiele i straciłam wszystko. Pierwszy raz zaprosiłam go do siebie. Mieliśmy robić to, co zwykle robiliśmy u niego. Oglądać filmy, rozmawiać o głupotach, czytać razem książki.

Byliśmy w połowie drugiego filmu, kiedy wrócili, krzycząc coś o bałaganie. Sparaliżowało mnie, nie mogłam nic z siebie wykrztusić, a on siedział obok i pytał, co się dzieje. Tylko że ja nie wiedziałam, co się dzieje. Nie byłam w stanie odpowiedzieć, siedziałam tylko i modliłam się, żeby nie weszli do mojego pokoju.

Niestety Bóg był w tamtej chwili bardzo zajęty, bo nie spełnił moich błagań. Zresztą dość często Mu się to zdarza.

Gdy go zobaczyli, zaczęli się śmiać i żartować. Obrażali mnie na jego oczach, a ja nie potrafiłam w żaden sposób zareagować, sprzeciwstawić się. Krzyczeli, jakby mnie tam nie było.

I nie było. Byłam w wizji poniedziałkowej wycieczki. Pięć dni z wyśmiewającymi się ze mnie rówieśnikami. Pięć dni znęcania się nad moją psychiką. I to dlaczego? Bo chciałam być jak oni. Chciałam być normalna mimo trucizny krążącej w moich żyłach.

Poczułam się jak śmieć. Jakbym naprawdę była chora na coś ohydnego. Jakby dotknięcie mnie było równe kąpieli w bajorze albo przytuleniu kogoś z grzybicą.

Gdy tylko odzyskałam władzę nad ciałem, kazałam mu wyjść. Chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa. I tak byłam, a tak naprawdę nadal jestem, w rozsypce. Nie mogę przestać płakać. Gdyby powiedział to w tamtym momencie, przy nich, nie wytrzymałabym. Wydaje mi się, że jeżeli zrobi to później dam sobie z tym radę. Nie zaufałam mu na tyle, żeby... Co ja gadam. To zabolało, jak użądlenie osy. Wiesz, że minie, ale i tak płaczesz.

Nie ma co się oszukiwać. Zerwie ze mną przy najbliższej okazji i nigdy więcej się do mnie nie odezwie. Co się dziwić? Jestem nikim udającym kogoś. Jestem jak tania podróba człowieka. Wyglądam podobnie, ale szybciej się psuję i nie będziesz się chwalić, że mnie masz.

Może to i lepiej, że powiedzieli to przy nim. Teraz wszystko wróci do normy. Będę sama, a on znajdzie sobie kogoś, kto będzie w stanie dać mu szczęście. W końcu co to za związek gdzie tylko on daje, a ja nie mam jak się odwdzięczyć? Żaden. To zwykłe wykorzystywanie, a ja nie chcę go wykorzystywać. Zasłużył na coś lepszego niż podróba. Zasłużył na kogoś z najwyższej półki.

Podobno miłość jest pisana każdemu. Zwykłe brednie. Mamie nie była i mnie też nie jest. Moja jedyna okazja na nią przepadła jak kamień w wodę. Nie ma co się łudzić, że będzie dobrze, bo nie będzie. Teraz może być tylko gorzej.

Nawet nie wiem, czy jest mi przykro, czy raczej jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy. On był dla mnie ważny, ale gdzieś w środku tęskniłam za moją rutyną. To trochę jakbym lubiła być ofiarą...

Albo jakbym bała się nią nie być. W końcu przez niego zaczęto zwracać na mnie uwagę. Zyskałam naprawdę fajnych znajomych, zaczęłam wierzyć w siebie. Tylko co z tego skoro teraz się to odwróci? Z dostrzegalnej dla nielicznych stanę się najbardziej neonową osobą w całej szkole. Bo kto nie lubi śmiać się z patologii?

Chyba że nikomu nie powie... Marzenia. Na pewno powie. Jak każdy szuka tylko rozrywki i powodów do śmiechu...

Mogłam to przewidzieć. Nic dobrego w moim wypadku się dobrze nie kończy. Moje życie nie jest jak Twoje. Jest pełne kłamstw, bólu i strachu. Zawsze takie było, jest i zawsze będzie.

Ciekawe jakbyś Ty zareagował, gdybyś wszedł zamiast nich. Oczywiście zakładając, że jesteśmy normalną rodziną. Byłbyś zły? A może cieszyłbyś się moim szczęściem?

Strasznie mnie te pytania nurtują. Ciekawe czy gdybyś wtedy nie stchórzył, byłbyś dobrym ojcem. Niedługo się okaże. Szkoda tylko, że nie poczuję tego na własnej skórze, a będę jedynie obserwatorem.

Obserwatorem, który widzi, że się starasz. Widzi, że nie zawiedziesz. Tego dziecka jeszcze nie ma, a Ty już stanąłeś na wysokości zadania.

Nienawidzę Cię. Nienawidzę Cię całym sercem, ale jedyne, o czym teraz myślę to, to jak bardzo chciałabym, żebyś zapukał do moich drzwi i mnie stąd zabrał. Chciałabym być częścią Twojego życia.

Jestem jednak świadoma tego, że Ty nigdy się nie poczujesz. Zostawiłeś mnie samą i będę sama.

Dlatego cieszę się, że mam przyjaciółkę. Nie mam zamiaru znowu się zamykać, zwłaszcza że już wiem, jak to boli bliskie osoby, a w moim przypadku bliską osobę.

Pozdrawiam
Twoja Załamana Córka

PS Jadę teraz do niej i zamierzam pozwolić sobie pomóc.

Lɪsᴛʏ ᴅᴏ TᴀᴛʏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz