Gdzieś Indziej, 12.06.2017
Tato!
Umrę! Umrę ze zmęczenia! Dostanę tak okropnej zadyszki, że moje płuca odmówią posłuszeństwa albo moje serce stwierdzi, że ma to gdzieś i się zatrzyma. Pierwszy dzień, a ja już nie wytrzymuję! Cały czas biegamy, skaczemy, wspinamy się i czołgamy! A jak już mówiłam: to dopiero pierwszy dzień! Nie wiem, czy z moją kondycją wrócę do domu o własnych siłach, czy w trumnie, ale naprawdę dobrze się bawię.
Pokój dzielę z przyjaciółką. Jakimś cudem udało nam się załatwić dwuosobowy. To będzie najdłuższy czas, jaki spędzimy razem bez większych przerw. Już czuję, że będzie to najwspanialsze pięć dni w moim życiu. Tak dobrze mi się z nią rozmawia i władowała we mnie tyle słodyczy, że przez nadmiar cukru nie mogę spać, za co powinnam ją zabić. Najchętniej poszłabym pobiegać. Nawet kawa nie dawała mi takiego zastrzyku energii.
W autobusie siedziałam z nim. Mieliśmy czas, żeby porozmawiać, chociaż nie używaliśmy wielu słów. A przynajmniej niewłasnych. Chyba wszystko między nami okej jednak nie wiem na jak długo. W końcu w moim życiu radość nie trwa wiecznie...
Ale kto ma w życiu tylko z górki? Pewnie nikt. Każdy ma swoje własne problemy, które ciągną w dół i osiągnięcia wznoszące do gwiazd (nie wiem dlaczego, ale gdy to piszę, widzę w głowie sinusoidę). Jedynym problemem jest grawitacja, która nie pozwala odlecieć zbyt wysoko.
Mimo tej świadomości staram się — ze średnim rezultatem — o tym nie myśleć. Przynajmniej przez te pięć dni. No teraz to już tylko cztery. Dlaczego doba nie trwa czterdziestu ośmiu godzin? Pewnie wszystko przez ten ruch obrotowy... Co w sumie jest dobre, bo dzięki temu nie muszę w gorsze dni aż tyle się męczyć. Dwadzieścia cztery to jednak dobra liczba.
Nie uśmiecha mi się powrót do domu. Do krzyków i strachu. Chętnie zostałabym w tym beztroskim miejscu na zawsze. Tutaj, będąc z klasą, daleko od problemów czuję się inaczej. Jakoś tak lżej, bardziej swobodnie, ale jednocześnie jakbym miała przywiązane do kostki wielkie kamienie, które nie pozwalają mi się całkowicie rozluźnić. To uczucie jest bardzo irytujące i przyprawia o ból głowy.
Czy to nie jest dziwne, że nie krępuję się, opisując Tobie, w tak szczegółowy sposób, swoje uczucia? W końcu jesteś moim tatą. Moje rówieśniczki rzadko rozmawiają z rodzicami na takie tematy, a z ojcami to już w ogóle.
Nie rozumiem tego. Czy nie powinny chcieć mieć jak najlepszego kontaktu z rodzicami? Zwłaszcza że oni tego chcą. Czy tak trudno docenić to, jakie ma się szczęście? Zwłaszcza że nie każdy ma, chociażby jednego rodzica.
Ja to bym chętnie z Tobą porozmawiała. O samych pozytywnych rzeczach. Nie chciałabym psuć naszej rozmowy smutkiem, czy żalem. Chociaż ostatnio jakoś łatwo przechodzę z euforii do melancholii i odwrotnie.
Odnoszę wrażenie, że piszę dzisiaj jakoś inaczej. Nie wiem, czym to jest spowodowane, ale trochę mnie to martwi. Czuję się... Sztucznie. Jakbym udawała.
I jeszcze świadomość, że w każdej chwili moja przyjaciółka może wstać i spojrzeć przez moje ramię na kartkę. Aż mnie bolą kości na myśl, że mogłaby przeczytać choć jedno zdanie albo chociaż słowo. Wiem, że by nie pytała, ale zastanawiała na pewno, co by mnie okropnie krępowało. Głównie dlatego nawet jej nie wspomniałam, że do Ciebie piszę. Chcę czuć się komfortowo w jej towarzystwie to wrażenie, że się zastanawia nad tym, co do Ciebie piszę, nie sprzyjałoby temu. Dlatego lepiej, żeby nie wiedziała. W końcu „im mniej wiesz, tym lepiej śpisz".
Swoją drogą nie jestem pewna czy to prawda. W końcu świadomość, że o czymś się nie wie, boli bardziej niż wiedza. Tak mi się przynajmniej wydaje. Gdy nie miałam pojęcia, co trapi moją przyjaciółkę, czułam się źle... Jednak teraz też nie wiem, o co chodziło, a jest w porządku.
Robi się niebezpiecznie. Zaczynam poruszać tematy, o których nie mam pojęcia i na które nie mam wyrobionego zdania. Szczerze to nie sądziłam, że takie tematy istnieją. Myślę przecież tak często...
Chyba to ta godzina. Coś czuję, że nadmiar cukru ustępuje zmęczeniu. Powieki mi powoli opadają...
Nie chcę iść spać. Byłoby to marnotrawstwo czasu bez problemów. Ale z drugiej strony w domu często się nie wysypiam, a jutro będę zombie, jeśli nie zasnę.
Chyba że znowu najem się słodyczy i popiję kawą. Wtedy będę zombie, który chce spać, ale nie może.
Ten list, jak tak teraz patrzę, ma tyle sensu co nic. Dobranoc.
Pozdrawiam
Twoja Zmęczona CórkaPS Może to dziwne, ale często się zastanawiam, o czym śnisz.
CZYTASZ
Lɪsᴛʏ ᴅᴏ Tᴀᴛʏ
Teen FictionDługopis. Kawałek papieru. Setki szczerych myśli. Uczucia ginące w oceanie mojej nienawiści. Tylko tego potrzebuję, żeby zacząć, a potem schować list do szuflady. Zabłąkana dziewczyna z głową pełną marzeń. Jako jedna z niewielu mimo burzy problemów...