Lɪsᴛ Sᴢᴏ́sᴛʏ

856 251 81
                                    

Gdzieś, 1.06.2017

Tato!

Przez te osiemnaście dni, w których trakcie nie pisałam ani nie myślałam o Tobie, wiele się zmieniło. Co prawda mój wygląd jest jeszcze do poprawienia, ale prezentuję się coraz lepiej. Waga nie pokazuje już cyferek, na których widok miałam ochotę ją rozwalić, a ubrania wyglądają na mnie całkiem ładnie, jednak dalej nie mogę pozbyć się nawyku obgryzania paznokci. Jeszcze włosy ciągle mi się łamią i wypadają.

Mnie jednak chodzi o przemianę wewnętrzną, duchową. Zaczęłam się uśmiechać bez większego powodu i rozmawiam z większym gronem ludzi. Nadal się boję wyrażać swoje zdanie na niektóre tematy, ale moi nowi znajomi to rozumieją i nie zmuszają do mówienia, gdy wyraźnie nie chcę tego robić.

Nawet oceny zaczęłam dostawać lepsze, przez co nauczyciele cały czas mnie chwalą. Zapisałam się też na kilka zajęć dodatkowych. Co prawda już niedługo koniec roku, ale lepiej późno niż wcale.

W związku też układa mi się cudownie. Codziennie gdzieś razem wychodzimy, spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę. Gdy po naszej pierwszej randce, w poniedziałek, spotkaliśmy się na korytarzu, a on był ze znajomymi, bez wahania nazwał mnie swoją dziewczyną. Cały czas mnie tuli i całuje. Mówi mi też dużo komplementów. Czuję się przy nim z dnia na dzień coraz lepiej i swobodniej.

Moja przyjaciółka jest ze mnie dumna. Cały czas nie może uwierzyć, że w końcu należę do jej paczki. Że już nie jesteśmy we dwie i nie musi rozbijać czasu tak, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony.

Problem polega na tym, że coś ją gryzie, coś jest nie tak, jak powinno. Mimo tej całej dumy, przez większość spędzanego razem czasu trzyma się na uboczu. Często nie rozmawia ze mną przez kilka dni. Martwię się, więc zapytałam, ale zaczęła na mnie krzyczeć, że wymyślam i sobie poszła. Potem, na lekcji, widziałam, że płakała.

Nie mam pojęcia, co o tym myśleć. On też próbował z nią porozmawiać, ale nic z tego nie wyszło. Nawet na niego nie spojrzała tylko odeszła w przeciwną stronę.

Boję się, że dzieje się coś poważnego. Nie rozumiem, dlaczego nie chce ze mną porozmawiać. Albo nie powie wprost, że nie chce o tym mówić. Czy to tak wiele? Co może być tak złe, żeby nie móc powiedzieć słowa na ten temat?

Może milczy z tego samego powodu, z którego jeszcze miesiąc temu wolałam spędzać przerwy w bibliotece niż z nią? Może też ma problemy, o których wstydzi się porozmawiać? Może woli cierpieć w ciszy, bo tak jest jej łatwiej?

Oby nie. Oby to było jakieś zachwianie emocjonalne. Wyjazd rodzinny, na który nie chce jechać. Brak internetu. Dziwna reakcja na zmianę pogody. Przytycie. Schudnięcie. Okres. Wszystko byle nie coś, co może trwać tyle ile moje wycofanie ze świata.

Prawdopodobnie powinnam dać jej czas, żeby nie pogorszyć sprawy, ale nie wiem, czy jestem w stanie. Serce mi pęka, gdy patrzę, jak cierpi.

Mam ochotę ją tulić i głaskać po włosach, szepcząc, że wszystko się ułoży. Chcę się nią zająć, tak jak ona zajmowała się mną przez tyle miesięcy. Chcę spędzić z nią ten trudny czas nawet w zupełnej ciszy. Chcę być jej wsparciem. Jej wiosłem na morzu beznadziei.

Chcę, żeby chciała mojej pomocy.

A tymczasem ona mnie odpycha. Nie mam pojęcia, jak znosiła to, gdy ja tak robiłam. Przecież chęć wsparcia rozsadza od środka. Nie daje spać w nocy. Czai się z tyłu głowy nawet w najszczęśliwszych chwilach.

Może przytłacza ją moja obecność. Może, mimo że się cieszy, nie jest w stanie przyzwyczaić się do tego, że nie ma mnie na wyłączność. Często mówiła, że cieszy się z naszego odizolowania, chociaż fajnie by było spędzić czas też z innymi. Może dlatego do niego się już w ogóle nie odzywa. Może uważa, że mnie jej odebrał.

To brzmi strasznie narcystycznie z mojej strony, ale ma sens. Chyba powinnam jej jakoś pokazać, że dalej jest dla mnie ważna i to jej ufam najbardziej.

Jak tak teraz o tym myślę, to zachowuję się głupio. Przecież widząc, że coś jej nie pozwala normalnie funkcjonować, powinnam być przy niej czy tego chce, czy nie. Tak jak ona przy mnie. A zamiast tego obściskuję się z nim.

I tak właśnie stałam się hipokrytką. Jeszcze miesiąc temu uważałam za żałosne zostawienie przyjaciółki dla chłopaka. I to jeszcze dla takiego, którego zna się kilka dni. No niepoważne.

Jednak to zrobiłam. Zamiast przycisnąć ją do muru i przytulić, wolałam opowiadać mu, jak bardzo źle się czuję z tą sytuacją. A teraz? Teraz jest jeszcze gorzej, ale przynajmniej wiem, co powinnam zrobić, żeby uratować sytuację.

To niesamowite, że pisząc do Ciebie, znalazłam rozwiązanie problemu. Gdybym nie napisała tego wszystkiego, nie zorientowałabym się, o co prawdopodobnie jej chodzi.

Przeraża mnie jednak to, że mam ochotę Ci podziękować, a przecież nic nie zrobiłeś i doskonale o tym wiem. Nawet nie wiesz o tych listach. O niczym tak w sumie nie wiesz, bo masz to gdzieś.

A najlepsze jest to, że ja też zaczynam mieć to gdzieś. Przestałeś być moim największym problemem. W zamian dostałam inne, ale nie żałuję. Wręcz przeciwnie. Cieszę się, że je mam, bo dzięki temu zaczynam normalnie funkcjonować.

Pozdrawiam
Twoja Prawie Zwyczajna Córka

PS Umówiłam się z nią. Zobaczymy, jak ta rozmowa się skończy.

Lɪsᴛʏ ᴅᴏ TᴀᴛʏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz