Prolog: Niewinna gra...

3.1K 229 56
                                    

Odrobina Ognistej Whisky wylała się ze szklaneczki i ochlapała rękaw Jamesa, gdy naczynia stuknęły o siebie, a miękki śmiech chłopców rozniósł się po pomieszczeniu. Męski wieczór trwał w najlepsze.

-Tełaz chyba jaaa? – Wychrypiał Syriusz, wskazując głową na pustą butelkę leżącą pośrodku okręgu, który tworzyli.

-Chyba tak! – Zgodził się James i wychylił swoją szklaneczkę.

Impreza, którą urządzili pod nieobecność Remusa, zarysowywała się tak, że troje pozostałych Huncwotów będzie popijać kremowe piwo i rozmawiać, ale jak zwykle skończyło się na planach. Teraz wszyscy chłopcy przebywający w pomieszczeniu byli mocno wstawieni i śmiali się do rozpuku, podczas gdy butelka się kręciła i wskazywała kolejno na nich. Dotychczas James musiał opowiedzieć, z kim się całował po raz pierwszy i jak się czuł, jaka jest jego najbardziej zboczona fantazja i wyjść nago do Pokoju Wspólnego – ku ich rozczarowaniu, było w nim tylko troje studentów. Jedna drugoklasistka, która zwiała z płaczem i dwaj chłopcy, na oko z czwartej albo piątej. Oni wybuchnęli tylko gromkim śmiechem.

W zasadzie nawet wyjście tam nago wymagało od niego mniej odwagi niż zaśpiewanie tylko przed przyjaciółmi piosenki. James nienawidził śpiewać i bynajmniej nie potrafił, ale świadomość Wieczystej Przysięgi, którą złożyli już po kilku głębszych i przed rozpoczęciem gry, była zbyt mocna.

,,Wykonam wszystkie zadania, jakie tu dostanę, oraz odpowiem na wszelkie pytania zgodnie z prawdą'' – tak brzmiała treść przysięgi.

-Okej – Powiedział Syriusz, kiedy gwint butelki zatrzymał się na Jamesie. – Jimmy, pławda szy wyzwanie...?

-Wyz... wanie! – James zatoczył się lekko i wyszczerzył zęby w uśmiechu szaleńca. Był czerwony na twarzy.

-No tooo... W taki łazie... Idź na kołytasz... i podełwij piełszą osobę... hik!... jaką spotkasz...

James zaśmiał się, jakby Syriusz powiedział niezwykle zabawną rzecz, i dolał sobie Ognistej. Wychylił ją jednym haustem i skrzywił się, kiedy gorzki napój przepłynął przez jego gardło. Najpierw miał wrażenie, jakby jego gardło i przełyk stanęły w płomieniach, ale po chwili już czuł tylko przyjemne ciepło. Wstał i podszedł chwiejnym krokiem do drzwi.

-Podełwę nawet tszy, jeśli chcesz! – Zadeklarował i wybuchnęli całą trójką śmiechem. Peter dostał histerycznego napadu czkawki.

A potem James wyszedł na korytarz.

Zbliżała się północ i o tej porze ciężko było uświadczyć choć żywego ducha – bo te martwe unosiły się nad ziemią, niektóre ponuro, inne wesoło zagadywały te nachmurzone. James prześlizgnął się prawie niezauważony (jeśli nie liczyć Prawie-Bezgłowego-Nicka, ale jemu ufał; wiedział, że potrafi zachować dyskrecję), skręcił w swój niedawno odkryty skrót i...

Puf. Coś spadło na podłogę.

-Cholera! Uważaj jak łazisz, krety... POTTERRRR!

James spojrzał tępo na leżące pod jego nogami książki i podniósł wzrok na postać przed sobą. Niski chłopak o zmrużonych wściekle oczach, długich włosach i krzywym nosie. Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie, kto to.

Parsknął.

-Ooooch, idź sobie, Smałkełusie... Ja... hik!... mam misję! Idę podełwać... hik!... ślicznotkę!

-Jesteś pijany?!

-Pff! Wcale... nie! – Wybuchnął śmiechem.

Nie zwracając uwagi na Snape'a, ruszył dalej. Dobiegły go ni to zachwycone, ni to oburzone okrzyki: ,,Och, alkohol w szkole jest zabroniony! Ciekawe, co by powiedziała McGonnagall... Albo Dumbledore! Jak sądzisz, czy wyrzuciłby ze szkoły swoje ukochane lwiątka? Może mu powiem i się przekonamy? Co, Potter?!''. Po chwili przestał na nie zwracać uwagę, gdyż był zbyt pijany by się przejmować dalszymi konsekwencjami, a przed nim stała niska blondynka o wielkich oczach. Piękna nie była, ale za to była pierwsza. To się liczyło.

Uwieść za cenę życia - James x SeverusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz