Rozdział piąty: Zalety i kontrakt z diabłem, czyli uwodzenia ciąg dalszy.

1.8K 147 47
                                    


Wielki podryw Jamesa po prawie tygodniu stał się już rutyną. Codziennie przychodził na śniadanie wcześniej, codziennie napastował Severusa ciągłymi pytaniami o randki, codziennie łaził za nim krok w krok i bezczelnie wtrącał się do jego rozmów; każdego dnia robił też mniej lub bardziej niesamowite rzeczy, za każdym też razem obrywał po głowie.

Raz na przykład zaczaił się na Severusa w bibliotece pod peleryną-niewidką. Kiedy tylko usiadł on w swoim ulubionym stoliku, James zaczął ryć różdżką w blacie jego ławki różne komplementy. Snape przez pierwsze piętnaście minut był zdezorientowany i choć był świadom, kto jest odpowiedzialny za te napisy, dopiero po owym kwadransie zrozumiał, co i jak. Wtedy James dostał jednego policzka i nieco więcej inwektyw.

Innym razem po lekcji transmutacji, na której przerabiali zamianę kręgowców w rośliny, James przyniósł cały bukiet swoich ulubionych słoneczników, które popiskiwały i ruszały się jak myszy, na których ćwiczyli. Miało to być oczywiście czysto żartobliwie, jednak gdy tylko Severus dostał te kwiaty do rąk, od razu zaczął okładać nimi Jamesa po twarzy i ramionach.

Kolejnym zaś razem James zaklął jedno z piór Severusa, by zachwalało go jako świetnego kandydata na chłopaka. Snape, dla którego już wtedy te niespodzianki nie były nowością, jedynie westchnął i odczarował pióro, więc Jamesowi się wtedy akurat upiekło.

Oprócz wyżej wymienionych takich wybryków było mnóstwo. Potter pod tym względem był pomysłowy, począwszy od wręczenia czekoladek, skończywszy na odśpiewaniu ballady miłosnej na środku korytarza.

A jednak nic z tego nie działało.

- Nigdy go nie poderwę! - obwieścił James, wchodząc do pokoju wspólnego pewnego wieczoru.

Akurat włamał się do dormitorium Snape'a, gdzie rozsypał po podłodze płatki czerwonych róż, przygotował trochę zwędzonego ze stołu spaghetti i butelkę wina i czekał na swój cel, w głębi duszy nie wierząc w skuteczność tego typu działań, lecz dalej żywiąc nadzieję. Niestety, gdy Snape wszedł do dormitorium wraz z Mulciberem i Averym, dostał czegoś w rodzaju szału. Mulciber, jako że był dość krępy i silny, zdołał wyprowadzić szczupłego Gryfona z lochów; Severus tymczasem rzucił weń talerzem ze spaghetti i rzucił parę klątw, przez które włosy Jamesa teraz wydzielały zapach spalenizny, a on sam rozmasowywał sobie pręgi na przedramionach.

- Nie poddawaj się - mruknął Remus, przewracając kartkę w książce, którą czytał.

Syriusz znacznie bardziej przejął się kolejnym niepowodzeniem Jamesa, jednak jego rady niewiele się różniły o tej Remusa: bądź cierpliwy, nie zniechęcaj się od razu, pozwól Snape'owi się zakochiwać powoli i w swoim czasie. Peter nawet się nie odzywał.

- Jesteś mało szczery - rzekł chłodno Remus.

- Ale żeś się uczepił tej szczerości! - prychnął Syriusz.

- Bo tak jest. Snape wyczuwa, że działasz tylko na pokaz. Powinieneś chociaż go polubić, a także zrobić coś w kierunku tego, by i on ciebie polubił. Najpierw tyle wystarczy...

- Przecież cały czas robię! - żachnął się James.

- Och nie, nie mam na myśli, byś dał mu śmiesznego kwiatka i oczekiwał, że padnie ci do stóp i sam zacznie błagać o chodzenie.

- Nie rozumiem...

- Cóż - Remus podniósł się nagle do pozycji siedzącej i spojrzał na niego w zamyśleniu - zacznijmy może od tego... wymień trzy cechy, które w nim lubisz.

- Słucham?!

- Wymień trzy cechy, które w nim lubisz - powtórzył cierpliwie.

- Żadnej nie lubię! On jest obrzydliwy! - zawołał James, a Syriusz mu zawtórował. Peter pisnął coś cicho ze swojego kąta. - I po co w ogóle mam to robić?

Uwieść za cenę życia - James x SeverusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz