18

3.1K 352 230
                                    

- Namjoon, chcę ci coś powiedzieć - dwójka nastolatków siedziała na murku przed starym blokiem. - Jesteś moim najbliższym przyjacielem, mogę ci zaufać?

- Jasne, mów o co chodzi - młodszy przeżuwał gumę, która już dawno straciła smak.

- To dla mnie ważne. Chcę, żebyś to zrozumiał - Min bawił się swoimi palcami. Od tygodni rozmyślał jak będzie wyglądać ta rozmowa.

- Zrozumiem, gdy w końcu powiesz mi to, co ci chodzi po głowie. Dawaj, stary - ponaglił przyjaciela.

Teraz albo nigdy, Yoongi.

- Ja... Ja jestem gejem - po tych słowach nastała cisza. Napięcie w starszym z każdą sekundą rosło coraz bardziej. Czuł, jak pocą mu się ręce. Czy to koniec jego długotrwałej przyjaźni z Namjoonem? Czy te wszystkie lata pójdą na marne? Przez głowę zaczęły przewijać mu się najróżniejsze scenariusze. W końcu do jego uszu doszedł zduszony śmiech.

- Nie wiedziałem, że z ciebie taki żartowniś - chłopak poklepał przyjaciela po plecach.

- Ale ja to powiedziałem na poważnie - nie miał zamiaru żartować z tak ważnej sprawy.

- Proszę cię, nie mów, że wolisz siusiaki - Namjoon głośno się zaśmiał. - Może jeszcze lubisz w dupę, co?

Min ścisnął dłonie w pięści, a jego usta zmieniły się w wąską kreskę. Kim na bank rozpowie to wszystkim znajomym. Chłopak przyjął do wiadomości, że ich przyjaźń dobiegła końca.

- Myślałem, że mnie zrozumiesz - cicho mruknął.

- Sorry, ale nie myślałeś chyba, że się będę trzymać z pedałem - Joon popatrzył na niego, jak na idiotę.

- Jakbyś chciał wiedzieć, to ten "pedał" zawsze pomagał ci w trudnych chwilach i był dla ciebie jak brat - starszy wycedził przez zęby. Przeklinał siebie w myślach. Mógł nie ujawniać swojej orientacji i wszystko byłoby dobrze.

- Pewnie tylko do tyłka chciałeś mi się dobrać. Nie ze mną te numery. Nie zbliżaj się już do mnie. Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia. Gdzie twoja męska duma? Naprawdę, Yoongi, to jest jakaś choroba. Idź się lecz lepiej. Cześć - chłopak wypluwał słowa z szybkością karabinu maszynowego. Nie krył obrzydzenia i szybkim krokiem poszedł w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając, już swojego byłego, przyjaciela samego.

Yoongi podszedł do ściany budynku i w całym gniewie uderzył w nią pięścią, raniąc ją. Oparł głowę o twardą powierzchnię i krzyknął na całe gardło. Był zły, smutny, załamany, zagubiony. Został sam. Jego jedyny, najbliższy przyjaciel zostawił go, od tak. A oczekiwał tylko zrozumienia i słów "w porządku, nie ważne kim jesteś, ja zawsze ci pomogę i będę wspierać". W zamian został zwyzywany i zrównany z błotem. Czuł się jak totalne gówno, które jest nic nie warte.

Po tym zdarzeniu cały rok zachowywał się jak własny cień. Jakby umarł w połowie. W szkole był tym najgorszym, nic nie wartym "pedałem". Wtedy przysiągł sobie, że nie dopuści do siebie nikogo. Ludzie przychodzą i odchodzą. Nie chciał przez nich cierpieć. Nawet jeśli kolejny raz było to niemożliwe. Jego serce było popękane do tego stopnia, że już nic nie było w stanie go bardziej zniszczyć.


a/n: powiedzcie, że nie zepsułam tego ff i nadal jest zdatne do czytania

blue sky || yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz