Przed wami była brama, za chwilę się otworzy, nie będzie już odwrotu, w sumie już teraz go nie ma. Stresowałaś się, zresztą nie tylko ty. Wszyscy byli przejęci sytuacją, w której się znajdowaliście, jedni bardziej, inni mniej. Wiedziałaś, że musisz wziąć się w garść, w końcu martwa się do niczego nie przydasz.
- W porządku? - spytała Hanji, podjeżdżając bliżej.
- Tak, po prostu trochę się zamyśliłam. - odparłaś.
- Rozumiem, będzie dobrze. - pocieszała cię.
- Naprzód! - krzyknął Erwin.
Zaczęło się, ruszyliście przed siebie. Znowu zmierzaliście w to samo miejsce, do starej siedziby zwiadowców, tylko tym razem byliście bardziej przygotowani i było was trochę więcej, ponieważ generał postanowił wtajemniczyć w tą sprawę jeszcze kilka oddziałów. Niektórzy byli do tego nastawieni sceptycznie, ale mimo to posłusznie wykonywali polecenia. Już przy samych murach zaatakowała was dwójka tytanów, jeden miał na oko 10 metrów, a drugi jakieś 7. Na szczęście tutaj jeszcze pomagali żołnierze z Korpusu Stacjonarnego, żebyście mogli pojechać jak najdalej, udało im się bez problemu zabić tytanów, po czym wrócili za mur. Dalej było dziwnie pusto, większość się tym nie przejmowała, raczej czuli coś w rodzaju ulgi, ale ty wiedziałaś, że coś jest nie tak. Miałaś rację, jakieś półgodziny drogi dalej zobaczyliście ogromne stado tytanów, nie mieliście szansy ich ominąć, zaczęli biec prosto na was. Musieliście walczyć, wszyscy. Na szczęście było tu dużo drzew, więc spokojnie mogliście używać sprzętu do trójwymiarowego manewru.
- [imię], stój! - wrzasnęła Petra, widząc, że chcesz przejść do działania.
- Czemu? Nie mogę patrzeć jak oni umierają! Trzeba im pomóc!
- Pamiętasz jaki jest cel? Chcemy się czegoś dowiedzieć, a bez ciebie tego nie dokonamy! - próbowała cię przekonać.
- Czy to nie ty mi powtarzałaś, że jestem bardzo dobra? Pora to sprawdzić. - powiedziałaś i przeszłaś do trójwymiarowego manewru, dziewczyna jeszcze coś krzyczała, ale nie skupiałaś się na tym.
Wystrzeliłaś hak, prosto w kark 12-sto metrowego giganta i jednym, płynnym ruchem powaliłaś go na ziemię. Tak samo wykończyłaś jeszcze kilku tytanów, niektóre były wyjątkowo powolne, a inne dwa razy szybsze. Radziliście sobie całkiem dobrze, na chwilę obecną zginęło tylko parę osób, w tym jedna z oddziału Nanaby. Poleciałaś do nich, musiałaś im pomóc, w końcu kiedyś należałaś do tego oddziału i w pewnym sensie czułaś się winna, że już cię tam nie ma i nie walczysz u ich boku.
- Nanaba! Za tobą! - krzyknęłaś, dzięki czemu kobieta zrobiła szybki unik, a ty zabiłaś giganta.
- Dzięki! - odparła i ruszyła dalej walczyć.
Z całego stada zostało jeszcze jakieś 10 tytanów. "To będzie łatwe." - pomyślałaś, kierując się na jednego z nich. Niespodziewanie potwór odwrócił się bardzo szybko. Przez chwilę widziałaś jego nienaturalnych uśmiech, przestraszyłaś się i nie zareagowałaś w żaden sposób. Wleciałaś prosto do jego buzi. Nie dałaś się połknąć, leżałaś na jego języku, byłaś cała w ślinie. Wycięłaś dziurę w policzku, w celu ucieczki.
- [imię]! - krzyknęła przerażona Petra. - Coś ci mówiłam!
- Przecież nic mi nie jest. Uważaj! - wrzasnęłaś i wleciałaś w dziewczynę, widząc zbliżającą się rękę tytana. Uratowałaś ją, ale za to sama oberwałaś i to całkiem porządnie. Leżałaś bezwładnie na ziemi.
- Kapralu! [imię]...! - krzyczała dziewczyna.
Mimo chaosu, który panował dookoła ciebie, czułaś potrzebę zamknięcia oczu, byłaś cała obolała, ale zobaczyłaś zbliżającą się do ciebie niską postać. To znowu ta dziewczynka, ale tym razem była cała we krwi. Podeszła do ciebie i kucnęła, chwilę ci się przyglądała i pochyliła się nad tobą.
CZYTASZ
Naucz mnie || Levi x Reader ✔
FanfictionWracasz z kolejnej wyprawy, tym razem ludzie nie zginęli na marne. Udało wam się czegoś dowiedzieć, jednak tylko Hanji i Erwin posiadali dokładne informacje. Kiedy wracaliście do bazy, bardzo dużo rozmyślałaś, o tym czego mogli się dowiedzieć i ciek...