Nadal stała na tej samej polanie. Dwóch członków Akatsuki zniknęło jednak, zostawiając ją samą w lesie.
„Shikamaru i Choji pewnie nawet nie wiedzą, że tu jestem." - stwierdziła w myślach.
Nagle usłyszała nikły szelest. Odwróciła się tam natychmiast. Krzyknęła krótko i cofnęła się o krok. Niefortunnie potknęła się i upadła na tyłek, patrząc szeroko otwartymi oczyma na postać, stojącą na granicy lasu i polany. Był to ten sam karzeł z Akatsuki, który zabronił blondynowi ją zabić.
-K-kim jesteś? - zapytała drżącym głosem.
Karzeł nie odpowiedział. Sunął do niej, a z każdym krokiem przemieniał się w kogoś innego. W końcu nad Ino stanął czekoladowooki chłopak. Rude kosmyki były rozwiane, nie przykrywał ich już ciemny kaptur płaszcza.
-To ty... - szepnęła już nieco spokojniej.
Chłopak skinął tylko głową, podając jej rękę. Dziewczyna przyjęła pomoc i stanęła tak blisko rudego, że niemal stykali się ciałami. Chłopak wyjął zza pleców kwiat. Była to krwistoczerwona róża o dużych, ładnie ułożonych płatkach. Ciemna zieleń jej liści wspaniale komponowała się z kolorem kwiatu.
-Jest piękna - zauważyła Ino.
Chłopak tylko uśmiechnął się smutno. Puścił dotychczas wciąż trzymaną rękę dziewczyny i zrobił krok do tyłu.
-Poczekaj... - poprosiła go.
Chłopak jednak nagle rozpłynął się w powietrzu. Ino osunęła się na kolana. Ścisnęła róże tak mocno, że jej kolce wbiły się w dłoń. Czerwona krew spłynęła po zielonej łodydze...
Dziewczyna otworzyła oczy i nieomal zmrużyła je ponownie, w ochronie przed rażącą bielą ścian szpitalnych sal.
-Obudziła się! - usłyszała czyjś głos. Znała go... był jej znajomy, nawet bardzo. Trochę monotonny w swym brzmieniu, słowa wypowiadane były na odczepnego, z niechęcią i dystansem.
„Shikamaru..." - pomyślała.
-Upierdliwe te baby... - rzucił jeszcze Nara.
-Co?! Jakie baby?! Shikamaru, ja cię zaraz...!
Ino też znała ten głos. Należał do jej najlepszej przyjaciółki, Sakury.
-Nie krzyczcie tak, mhm - odezwał się inny głos, swą wypowiedź kończąc głośnym przełknięciem czegoś.
„Choji..." - pomyślała Ino.
W końcu dziewczyna całkiem otworzyła oczy. Leżała w jednym ze szpitalnych sal, a wokół jej łóżka stało kilka osób. Shikamaru właśnie obrywał od Sakury, Choji pałaszował paczkę chipsów, obok stał Kiba wraz z Akamaru oraz nieśmiała Hinata.
-Jak się czujesz, Ino? - zapytała drżącym głosem młoda Hyuuga.
-Nieco skołowana - przyznała cicho, siadając na łóżku. - Skąd takie zbiorowisko?
-To upierdliwe, ale wszyscy przyszli do ciebie - wyjaśnił Shikamaru. - Znalazłem cię w na leśnej polanie, kiedy wieczorem nie wróciłaś ze zwiadu. Byłaś nieprzytomna. Wróciliśmy więc do Konoha z tobą. Co się stało?
-To Akatsuki - zaczęła młoda Yamanaka. - Spotkałam dwóch z nich. Jeden miał na imię Deidara. Drugi był jakimś karłem. Złapali mnie i zostawili nieprzytomną na polanie.
Nara w zamyśleniu skinął głową. Po chwili do sali weszła Tsunade i wygoniwszy wszystkich kolegów i koleżanki Ino, została z nią sam na sam. Młoda Yamanaka powtórzyła każde słowo, które padło z ust obu shinobi Brzasku. Godaime przyjęła wszystko ze spokojem, a po skończonej rozmowie, pozwoliło wrócić Ino do domu. Młoda Yamanaka szybko zebrała swoje rzeczy i wyszła ze szpitala. Dopiero w domu sprawdziła datę dzisiejszego dnia.
CZYTASZ
Akasuna no Sasori - Historie KatD
FanficTa opowieść nie jest moją własnością. Oryginalną wersję można znaleźć na http://historie-katd.blog.onet.pl/2010/02/15/kwiat-pierwszy-czerwien-wielki-w-kwiaciarni-konoha/ Życzę miłego czytania.