Przy stole siedziało kilka osób. Ino przyjrzała się każdemu z nich bardzo dokładnie, mając nadzieję, że wśród nich odnajdzie chłopaka o czekoladowych oczach. Już na pierwszy rzut oka nie uświadczyła go w tym towarzyskie.Spojrzała na siedzącego najbliżej chłopaka. Był to ten sam przerażający Zetsu, którego zobaczyła w zielarni. Obok niego siedział dziwny chłopak w pomarańczowej masce. Jego kruczoczarne włosy rozwiane były wokół. Metr, czy dwa od niego siedział wysoki, niebieskoskóry i rekinopodobny mężczyzna około trzydziestki. Na szczycie stołu siedział Lider, a obok niego miejsce zajęła niebieskowłosa kunoichi o zimnym spojrzeniu lazurowych oczu. Deidara zaprowadził Ino na jedno z miejsc przy stole i sam usiadł obok niej. Z drugiej strony artysty usadowił się Sasori.
-Czyja dziś kolejka? – zapytał Pein.
-Hidana – odpowiedział chłopak w pomarańczowej masce. – Ale Hidana-san nie ma!
-Tobi… zajmij się dziś tym – zarządził rudy. – Migusiem.
-Hai… hai… – zamruczał chłopak.
Wstał ze swojego miejsca przy stole i z szafek, stojących za bufetem, wyjął jakiś zwój. Rozwinął go tak, że zajął cały stół, omijając zręcznie wazon z kwiatami. Chłopak złożył jedną pieczęć i w kłębie dymu pojawiły się misy z posiłkiem i czyste talerze przed każdym z członków Akatsuki.
-Itadakimasu! – zawołał chłopak w pomarańczowej masce. – Mogę już iść?
-Jak tam chcesz – rzucił Lider.
Chłopak zabrał swoją porcję i wymknął się z kuchni. Reszta członków Akatsuki wraz z Ino zaczęła jeść swój posiłek. Tylko Sasori, wpatrzony w żółte słoneczniki, nawet nie ruszył jedzenia. Młoda Yamanaka chciała o to zapytać, ale nazbyt bała się chłodnego i nieco gburowatego tonu głosu lalkarza.
W końcu posiłek się skończył i Lider wyszedł z kuchni. Po minucie zebrał się także Zetsu i Sasori. Ten drugi z dziwnym ociąganiem wychodził z kuchni tak, jakby chciał i jednocześnie nie miał zamiaru wyjść. Za nim podążył rekinowaty mężczyzna, ten jednak z pewnością miał doskonale określone swoje zamiary. Chłopak w pomarańczowej masce tymczasem radośnie okrążył stół i złożywszy kilka pieczęci, zapieczętował resztki obiadu w zwoju. Wrzucił przedmiot do koszyka, stojącego na bufecie, gdzie było już kilka podobnych zwoi i wybiegł w podskokach z kuchni.
-Powinnam chyba wracać do laboratorium… – zauważyła cicho Ino.
-Itachi będzie jeszcze spał kilka godzin, un – stwierdził Deidara. – A ty zapewne jesteś znudzona. Chodź, pójdziemy na salę treningową, un. Coś ci pokażę.
Dziewczyna tylko skinęła głowa i ruszyła za blondynem. Przeszli przez korytarz i weszli do jednego z bocznych tuneli. Deidara zaprowadził dziewczynę na jedną z sal treningowych, którą zwykli zwać „łączką”. Ino aż rozszerzyła oczy ze zdumienia. Pomieszczenie wyglądała jak wycięta leśna polana, a mimo to przecież Yamanaka widziała ściany i sufit. Zamiast podłogi rozpościerał się zielony dywan trawy, przetykany gdzieniegdzie kwiatami. Z jednego rogu sali wypływał strumień, ginący pod grupą skał przy innej ścianie. Z sufitu płynęły strumienia promieni słonecznych. Ino jeszcze raz spojrzała na sufit – był wysoki i dziewczyna miała wrażenie, że jest otwarty na jasne niebo. Była niemal pewna, że widzi białe chmury, płynące po lazurze.
-Ale… jak? – zapytała.
-Forma genjutsu – wyjaśnił Deidara. – Tak potężne, że niemal realne. Więcej nie mogę ci powiedzieć.
Ino tylko patrzyła jak urzeczona na pomieszczenie. Nagle poczuła, że Akatsuki jest niewyobrażalną potęgą, której trudno będzie się przeciwstawić.
CZYTASZ
Akasuna no Sasori - Historie KatD
FanficTa opowieść nie jest moją własnością. Oryginalną wersję można znaleźć na http://historie-katd.blog.onet.pl/2010/02/15/kwiat-pierwszy-czerwien-wielki-w-kwiaciarni-konoha/ Życzę miłego czytania.