20.07.2016
"Mitch...."
"Huh?"
"Nie mam weny." oznajmiam zrezygnowany, przesypując piasek w dłoniach. Siedzieliśmy pod wielkim parasolem i staraliśmy się wymyślić następną zdatną piosenkę, jednak nic nie było wystarczająco spójne i dobre. "O czym mógłby napisać piosenkę? Jak...nie mam pomysłu. W ogóle."
"Louis wyleciał to wena też wyleciała." komentuje Jeffrey, śmiejąc się i nalewając sobie do wysokiej szklanki piwo. "Co powiedzielibyście na imprezę? W klubie. Wyluzowalibyśmy się."
"Nie..."
"Harry, boże, jedna noc. Jedna noc bez myślenia o albumie."
Sęk w tym, że nie chciałem się upijać. Ani poznawać nikogo. Ani...w ogóle opuszczać willi, kiedy mogłem zadowolić się telefonem od Louisa, który dzwonił codziennie w nocy.
"Potrzebujesz chwili na reset, Styles, daj się namówić."
Zaciskam usta w zastanowieniu. Była zdecydowana przewaga za tym pomysłem i...wiedziałem, że mogę zaoponować, jednak szczerze? Zasługiwali na przerwę. Pisanie i komponowanie przerastało czasami ludzkie nerwy.
"Okay." rzucam z westchnięciem kartki na ręcznik. "Chodźmy do klubu."
-
I met her once and wrote a song about her
W momencie, gdy zobaczyłem Jeffa podającego charakterystyczny, biały proszek Mitchowi spanikowałem. Naprawdę spanikowałem.
"Hej, co ty odpierdalasz?" mówię, a moje oczy przypominają dwie monety. Jeff chwyta mnie w spokojnym geście i ucisza, przyciskając do ust palec.
"Raz."
"Jaki, kurwa raz, Jeff?" wydzieram się przez muzykę, rozglądając się po ludziach. Moją uwagę przyciąga Mitch, który obraca woreczek narkotyku ze znakiem zapytaniem w oczach. "Nie będziemy tego brać, nie dawaj tego Mitchowi-"
"Raz, Styles i już więcej nie." powtarza, po chwili i wydaje się nie przyjmować odmowy. "Nic mu nie będzie. Tobie też nie."
Chwytam w pięść swoje krótkie włosy i nie mogę uwierzyć w to co słyszę. To jest kurewsko zły pomysł, okay? Wiedziałem to.
Nie minęła chwila, a byłem świadkiem jak mój cały band, oprócz Mitcha, formuje kreski kartą. Zwijają banknoty i wsysają jedna za drugą, uciskając dziurki tuż po tym jak wszystko zniknęło z powierzchni.
Byłem już po kilku drinkach, a Jeff od godziny szturchał mnie w ramię i narzekał, że się alienuję nie robiąc tego, co oni. Wyczerpany spojrzałem długo na rulonik z pieniędzy, po czym przejąłem go i nachyliłem się na nowo zrobionymi kreskami.
"No dajesz, H, po prostu wciągnij." Jeffrey instruuje ruchami (co powinienem zrobić) i uderza przypadkiem kolanem w stół, rozlewając pełne drinki. Wszyscy pogrążają się w histerycznym śmiechu.
Gets into parties without invitations
Stół przede mną jest czysty, ale nie skupiam się już na nim, a na oklaskach, które otrzymuję.
Właśnie to zrobiłem. Wciągnąłem pieprzoną kokainę. O boże, o boże, co ja-
Wszystko co się dzieje po tym wydaje się niczym sen, którego nie rozumiem. Jestem szczęśliwy, czuję jakby mną miotało. Przedtem wstydziłem się wyjść potańczyć w obawie, że mnie rozpoznają, ale po wzięciu kresek nie widziałem nic przeciwko temu. Chwyciłem za rękę Mitcha i Jeffa i zaczęliśmy skakać do piosenki, która bardzo wyryła się w moich myślach.
CZYTASZ
We're not who we used to be
FanfictionDziesięć piosenek- jedna historia. Na drodze życia Harry'ego i Louisa stoi o wiele za dużo, żeby można było nazwać ich związek 'idealnym'. Czasami przypomina on ducha, który znika i pojawia się w przyszłości. Dziękuję za przepiękną okładkę @Madelin...