//SWEET CREATURE//

5.6K 509 1.9K
                                    

23.07.2016

Pytanie, które nurtuje mnie od szesnastego roku życia brzmi tak: co takiego jest w Louisie? Co sprawia, że moje serce mięknie i wyciąga w jego stronę ręce, żeby je przytulił, a później pokopał niczym piłkę? 

Dochodzę do wniosku, że dużo. Zbyt dużo, żeby zatrzymać moje serce.

Had another talk about where it's going wrong  

"....wiem, że cię obudziłem." szepcze swoim delikatnym głosem do słuchawki. Wokół mnie jest ciemno, jedynie latarnia przebijająca się przez okno pobudza moje zmysły. Przytulam do twarzy poduszkę, wsłuchując się z zamkniętymi oczami w to co mówi. "Ale nie umiem spać od, kurwa, trzech dni? Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem to było ze zmartwienia...." milczy chwilę. "Jesteś dla mnie ważny, Harry, zawsze byłeś taki ważny."

"Okay." odpowiadam, odchrząkując i podciągając kołdrę na swoje ramiona. "To już nie ma to znaczenia. Tylko... co dalej?"

"Możemy-" wzdycha krótko. "Dodać trochę rzeczy do naszego dealu."

Nienawidzę tej nazwy. Nie związek, nawet nie cholerna relacja tylko deal.

"Co masz przez to na myśli?" pytam sennie i podnoszę się do pozycji siedzącej. Wiedziałem, że jeśli zaproponuje coś więcej niż seks to na pewno przy tym przystanę. Bo tego właśnie chcę. Krok po kroku.

"A czegoś byś chciał?" 

Wszystkiego.

"Chcę żebyś zostawał ze mną na noc. I na śniadanie, które co jakiś czas przygotujesz ty, a czasami ja."

"Hola, hola-"

"Daj mi dokończyć." przerywam mu. Odczekuję chwilę, żeby mieć pewność, że nic więcej nie ma do powiedzenia. "Chcę żebyś chodził w moich ubraniach. Całował mnie przed snem. Całował mnie po obudzeniu. Chcę żebyś oglądał ze mną głupie, romantyczne komedie."

"Okay. Daj mi to sprecyzować, kochanie."

"Wyraziłem się dosyć jasno."

Słyszę jak Louis delikatnie się śmieje. 

"Mogę zostawać na noc. Nie mówię, żeby był to dobry pomysł-"

"Jeszcze jedno słowo i się rozłączam."

"Dobra, dobra, ale z tym śniadaniem? Nie przesadziłeś trochę?" 

"Zainstalowałem czujniki przeciwpożarowe. Możesz już przestać się martwić o swój cenny tyłek." komentuję, opadając na nowo na poduszki. Louis mamrocze coś niezrozumiałego.

"Okay. Chodzenie w twoich ubraniach to nie problem, zważając na fakt, że wciąż to robię?"

"Co?" mrugam kilka razy, zanim przyswajam jego słowa.

"Mam jeszcze twoje bluzki. I bluzy. I kilka bandan, których używam, gdy gram w piłkę. Tak jakby... są wygodne. Dlatego lubię je nosić."

"Ciekawe tłumaczenie."

"Oh, pieprz się, Styles. Jaki mógłby być inny powód?" droczy się, wciąż obracając to wszystko w żart. "Wcale nie kupiłem specjalnie proszku do prania, którego używasz, żeby pamiętać twój zapach."

"Jeszcze mi powiedz, że wiesz gdzie go wsypać, a moje serce eksploduje z emocji."

"Wiem. Gdzie. Wsypać. Proszek. I umiem oddzielić czarne od kolorowych."

Na te słowa wydaję z siebie obsceniczny jęk.

"Jesteś chorym pojebem!" piszczy Louis do słuchawki, śmiejąc się bez opanowania. Nie mogę wytrzymać i dołączam do niego, przygryzając wargę zębami, by się powstrzymać. "Dużo się nauczyłem od kiedy nie ma cię ze mną. Głównie dzięki kartkom z instrukcjami, które zostawiłeś, no ale wciąż."

We're not who we used to beOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz