2.08.2016
Następnego dnia Louis mija mój pokój w zwolnionym tempie i nasze oczy nawiązują kontakt z intensywnością, której nie potrafię opisać.
"Gdzie się..." pyta przyciszonym głosem, przygryzając wargę. Opiera się o próg drzwi, śledząc wzrokiem jak wrzucam do walizki kosmetyki.
"Nowy Jork."
"Co...po cholerę?" warczy, nie mrugając.
choose your words 'cause there's no antidote
"To znaczy- czemu nie może zostać tu? Na góra dwa dni, później sam muszę wracać do Doncaster, więc...moglibyśmy coś porobić." odchrząkuje głośno, więc prostuję się i wgapiam w niego bez wyrazu. Wiem co ma na myśli. "Wspólnie."
for this curse
"Nie mam już na to czasu, Louis." odpowiadam. "Muszę wracać nagrać dotychczasowe piosenki w oficjalnej wersji. Umówiliśmy się z Jeffem, poza tym- nie chcę. Szczerze nie chcę."
there's no water inside this swimming pool
Po tym wyznaniu nastaje chwila ciszy, podczas której Louis podwija rękawy w piąstki i zaciska do białości usta w niezrozumieniu. Zdecydowałem, że mimo mojej miłości do niego, mimo tego, że oddałbym za niego cały świat, muszę przestać traktować siebie jak nic nie warte gówno. Muszę to przerwać dla własnego dobra. Louis przyzwyczaił się, że jestem na jego zawołanie, przy czym przestał o nas walczyć i wiedziałem, że to zmierza donikąd. Tracę tu czas.
"Chwila przecież sam tego chciałeś?" unosi głos, kręcąc głową. "Chciałeś tego układu, chciałeś mi pomóc, Harry."
"Ale ja wcale nie przestaję być twoim przyjacielem." zasuwam zamek walizki i zarzucam na wysuwaną rączkę kurtkę w cekiny.
"Lecę z tobą."
Louis odwraca się na pięcie i ignoruje moje nawoływania, gdy próbuję mu powiedzieć, że lecę sam, tylko sam.
"....John, oh tak. Rozmawiałem z nim." mówi z szelmowskim uśmiechem Louis do komórki. Spogląda na mnie z błyskiem w oku, przyciskając telefon jeszcze bliżej ucha. Mam ochotę uderzyć nim o ścianę i zdzielić poduszką. "Tak, przygotuj samolot na dwie osoby. Oczywiście. Załatwianie z tobą spraw to sama przyjemność. Do zobaczenia."
"Ty jesteś nienormalny?" pytam zmniejszając między nami odległość. Szatyn wzrusza ramionami i opiera swoje małe ręce o brzeg blatu za sobą, uśmiechając się do mnie powoli. "Z czego się kurwa cieszysz?"
"Z niczego." szepcze przyciągając mnie za gumkę bokserek do siebie. Robię krok do tyłu, śmiejąc się.
"Masz problem, Louis. Zdecydowanie."
"Z tobą. Fakt."
"Ze mną nie masz nic." mówię, odpychając jego ręce. Louis ulega, uśmiechając się jeszcze szerzej.
almost over, had enough from you
"Nasz układ nie dobiegł jeszcze końca." w jego głosie można dosłyszeć pewność, która wydaje się wręcz przerażająca. Przyciska dłoń do mojej piersi, delikatnie odsuwając mnie na bok. "Mimo największych chęci dalszego droczenia się z tobą- musisz mi wybaczyć, moja torba sama się nie spakuje."
Wpatrzony w wejście przez które zniknął wydaję się przetwarzać w kółko o co mu może chodzić. I czemu...czemu upiera się przy tym, żeby to dalej ciągnąć?
-
Nasz wynajęty pokój w Soho House prezentował się wspaniale. Nie pamiętam kiedy ostatnio zatrzymałem się tutaj na noc, więc staram się docenić stonowane odcienie zieleni, czerni i drewna idealnie współgrające z moim poczuciem estetyki. Wanna stoi przy ścianie zaledwie kilka metrów od łóżka, a taras otwierał się na piękny ogród.
CZYTASZ
We're not who we used to be
FanfictionDziesięć piosenek- jedna historia. Na drodze życia Harry'ego i Louisa stoi o wiele za dużo, żeby można było nazwać ich związek 'idealnym'. Czasami przypomina on ducha, który znika i pojawia się w przyszłości. Dziękuję za przepiękną okładkę @Madelin...